Niezdecydowani dostali właśnie nowy powód, żeby kupić zegarek Pebble
Jako użytkownik Pebble Time staram się regularnie przedstawiać na łamach Spider’s Web kolejne nowości i aktualizacje, którymi firma próbuje przyciągnąć użytkowników. I muszę przyznać - idzie im coraz lepiej.
Jakieś pół roku temu Pebble, by konkurować z największymi rywalami na rynku, czyli Apple Watchem, platformą Android Wear oraz Gearem S2 od Samsunga, zaczął stopniowo wprowadzać funkcje fitnessowe, do swoich - ewidentnie do tego nieprzystosowanych - zegarków.
Z początku patrzyłem na te starania bardzo sceptycznie. Aplikacja Pebble Health przez długi czas była raczej niedorozwiniętą namiastką aplikacji fitness, niż pełnoprawną usługą. Daleko jej było nawet do tak podstawowych rozwiązań, jak Google Fit. I chociaż Pebble dalej nie mierzy w stronę gigantów takich jak Endomondo czy Runkeeper (przynajmniej na razie), to w końcu aplikacja Pebble Health zaczyna działać tak, jak powinna była od początku.
Pebble Health w końcu poprawnie rejestruje podstawową aktywność.
Możliwości Pebble’a, jeśli chodzi o pomiary aktywności, są mocno ograniczone. W zasadzie sprowadzają się do mierzenia kroków i pomiaru snu. Jak dotąd jednak pomiary były nie dość, że niedokładne, to też w zasadzie nic się z nimi nie działo. Swoją aktywność mogliśmy podejrzeć tylko w poziomu zegarka, no chyba że zsynchronizowaliśmy Pebble Health z Google Fit, wtedy aplikacja Google’a przedstawiała te dane we względnie czytelnej formie.
Teraz w końcu informacje o wychodzonych, wybieganych krokach oraz przespanych godzinach zobaczymy wprost wewnątrz aplikacji Pebble. To na razie bardzo proste wykresy, ale i tak uważam, że jest to krok w dobrą stronę. Co więcej, Pebble zaczął poprawnie mierzyć dane dotyczące snu. W kwietniu zegarki firmy zyskały możliwość pomiaru drzemek w ciągu dnia, a teraz potrafią też (w końcu!) dobrze rozpoznawać głęboki i płytki sen w ciągu nocy. A nawet uściślić na grafice, czy zaspaliśmy, rozbijając wykres na dwie części, ale nadal sumując liczbę przespanych godzin.
Nareszcie Pebble potrafi też budzić inteligentnie, czego bardzo mi dotychczas brakowało. Funkcja wybudzania w czasie płytkiej fazy snu to prawdziwe błogosławieństwo dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na przesypianie zalecanych 7-8 godzin. Teraz wystarczy wybrać godzinę, o której chcemy się obudzić, ustawić alarm na Pebble’u i wybrać tryb “smart alarm”, który wybudzi nas nawet pół godziny przed czasem, jeśli rozpozna, że to właśnie w tym momencie obudzimy się najbardziej wypoczęci.
O ile mierzenie snu spisało się dziś w nocy bardzo dokładnie, o tyle pewnym problemem jest pomiar kroków, który z niewiadomych powodów uparcie nie chce się zsynchronizować między zegarkiem a aplikacją. Domyślam się, że to problem dziecięcego wieku usługi i zostanie on naprawiony w najbliższym czasie.
Funkcje z Androida w końcu trafiają na iOS.
Nie jest tajemnicą, że Apple od początku, w ten czy inny sposób, blokuje rozwój Pebble’a na swojej platformie. Ostatecznie jeszcze do niedawna (przed wprowadzeniem kompatybilności z iOS dla Android Wear i Tizena) była to jedyna alternatywa dla Apple Watcha, a przecież gigant z Cupertino nie może sobie pozwolić na taką konkurencję.
Dlatego też pewne funkcje trafiają na iOS ze znacznym opóźnieniem, jak choćby możliwość wysyłania SMS-ów prosto z nadgarstka. Dodano też kilka dodatkowych, szybkich odpowiedzi na nadchodzące wiadomości tekstowe. Jak czytamy na blogu Pebble, twórcy proszą użytkowników swoich zegarków korzystających z iOS, by informowali Apple o tych ograniczeniach. Obejście ich nie będzie możliwe, dopóki Apple nie udostępni stosownego API dla twórców Pebble’a.
Czy Pebble ma szanse być zegarkiem fitnessowym? Nie. Czy warto go kupić? Coraz bardziej.
Jak wiele razy wspominałem w poprzednich tekstach, Pebble nie ma szans zrównać się z konkurencją na polu fitnessowym, dopóki nie wypuści nowego urządzenia, które będzie się do mierzenia aktywności nadawać. Jednak we wszystkich pozostałych aspektach, każda kolejna aktualizacja sprawia, że Pebble to coraz lepsze zegarki.
Z każdą poprawką dochodzą drobne zmiany, które zwyczajnie uprzyjemniają mi codzienne korzystanie z tego sprzętu i chociaż noszę go na nadgarstku już od ponad roku, to nie czuję, żeby jakoś przesadnie się zestarzał. Wprost przeciwnie.
Zobacz: Pebble Time - recenzja Spider's Web
Czytaj również: