Przed płatnościami mobilnymi długa droga. A tymczasem w portfelu coraz więcej plastików
Możliwa będzie tańsza płatność kartą na autostradzie A4, ale mało osób z tego rozwiązania skorzysta. Szkoda, że zamiast dążyć do likwidacji plastikowych kart w portfelu na rzecz kilku ustandaryzowanych systemów płatności mobilnych zmierzamy do tego, by nadal mieć nie tylko portfel pełen plastików, ale też pulpit smartfona zaśmiecony masą różnych ikonek.
Wielokrotnie pisząc o kolejnych pomysłach na płatności mobilne narzekam na to, że brakuje im standaryzacji. Kolejni producenci sprzętu, twórcy oprogramowania, instytucje, banki i startupy dwoją się i troją, by zarządzać naszymi finansami.
Ciągle czekamy na te wszystkie usługi z “Pay” w nazwie.
Systemy płatności rozwijają takie firmy jak Apple, Google i Samsung. Co mają wspólnego, oprócz tego, że pozwalają na dokonywanie płatności smartfonem? Nie są dostępne w naszym kraju. Apple Pay, Android Pay i Samsung Pay ciągle nie zadebiutowały w Polsce.
W związku z absencją na naszym rynku gigantów technologicznych użytkownicy smartfonów szukają alternatyw - i znajdują je. Są to jednak w większości rozwiązania przestarzałe i niszowe, a ich mnogość przeszkadza w popularyzacji płatności mobilnych na szeroką skalę.
W rezultacie mamy strasznie pofragmentowany rynek.
Systemy oparte wyłącznie o moduł NFC w smartfonie, karty SIM z NFC lub, o zgrozo, kody QR, to tylko półśrodek. Rozwiązaniem mogą być systemy płatności HCE, które pozwalają płacić telefonem w klasycznych terminalach, ale jak na razie to rozwiązanie niszowe.
Problem z płatnościami mobilnymi dokonywanymi smartfonem jest taki, że w większości przypadków nie są one w stanie w pełni zastąpić karty płatniczej. Nadal nie sposób zostawić portfela w domu i wyjść na miasto tylko z telefonem, bo nie każdy terminal obsługuje NFC.
W dodatku nie wszyscy są zainteresowani płatnościami mobilnymi.
Polskie instytucje nie chcą iść z duchem czasu. Okazuje się, że już za blisko dwa tygodnie kierowcy będą mogli zaoszczędzić 10 proc. na przejazdach, ale tańsza płatność kartą na autostradzie A4 będzie wymagała włożenia do portfela kolejnego plastikowego prostokącika - wydanego jakiś czas temu prepaida KartA4.
Gdzie tam płatność zwykłą kartą płatniczą, gdzie tam wsparcie dla jednego z nowych systemów płatności smartfonem - spółka zarządzająca autostradą A4 postanowiła tłoczyć własne plastikowe karty o wdzięcznej nazwie KartA4 i nakłaniać kierowców do korzystania z nich oferując im 10-procentowy rabat.
Tańsza płatność kartą na autostradzie A4 to dobra wiadomość, ale wdrożenie rozwiązania o nazwie KartA4 już nią nie jest.
Kierowcy mogą być zadowoleni z uzyskanego rabatu, a twórcy KartA4 widzą w niej zyski, ale i tak stoję przy swoim zdaniu - zapychanie portfeli kolejną plastikową kartą w 2016 roku to nie jest droga, którą powinniśmy podążać. Już lepsza byłaby kolejna aplikacja mobilna, chociaż tutaj też stawiałbym na standardy.
Najlepiej z perspektywy klienta by było, gdyby tańsza płatność kartą na autostradzie A4 nie wymagała posiadania w portfelu plastiku KartA4 a rabat dotyczył wszystkich płatności kartą. Z kolei hipotetyczny rabat na płatność mobilną pomógłby spopularyzować smartfon jako środek płatniczy.
Niestety, tego się raczej nie doczekamy. Spółka zarządzająca Autostradą Małopolską nie ma interesu w popularyzacji płatności mobilnych, a stawia sobie na cel zarabianie pieniędzy, w czym tańsza płatność kartą na autostradzie A4 z wykorzystaniem opłacanego wyprzedzeniem prepaidu KartA4 ma zapewne pomóc.