Rzucaliśmy smartfonem, a on... nic. Moto X Force śmieje się w twarz pękającym ekranom
Podświadomie każdy z nas się tego boi - zniszczenia swojego nowego, drogiego, pięknego smartfona ledwie chwilę po zakupie. A wiadomo jak jest, czasem telefon przetrwa upadek ze schodów, ale częściej jego ekran rozbija niewinne wyślizgnięcie się z rąk na dywan. Lenovo Moto ma jednak remedium na tę fobię. Nazywa się Moto X Force.
Smartfony zrobiły się dzisiaj nieco za delikatne jak na mój gust. Kto pamięta czasy Nokii 3310 (śmieszna sprawa - o niej też kiedyś pisano, że jest za delikatna), ten rozumie, jak bardzo zmienił się sposób, w jaki musimy dbać o nasze urządzenia mobilne. Kiedyś nikt się nie przejmował, jeśli telefon wypadł mu np. na chodnik. Kończyło się najwyżej otworzeniem tylnej klapki, czasem wypadł akumulator. Wystarczyło otrzepać z pyłu, włożyć baterię na miejsce i można było iść dalej.
A dzisiaj? Sam używam na co dzień smartfona stworzonego w myśl nowej mody na cienkie i lekkie. Oczywiście obudowa jest aluminiowa, a ramki wyszlifowane. Urządzenie jest tak cienkie na krawędziach, że ledwo da się je podnieść ze stołu, a obudowa tak śliska, że nigdy nie czuję się pewnie operując nim jedną ręką. Nie mówiąc już o tych flagowcach, które kosztują krocie, a mają szkło nie tylko z przodu, ale i z tyłu obudowy. Z takim sprzętem trzeba się obchodzić jak z jajkiem.
Moto X Force kończy z tymi obawami
Wizualnie od razu widać, że Lenovo Moto za nic ma trend na cienkie i lekkie. Moto X Force jest znacznie bardziej potężna od swoich rywali ze zbliżoną przekątną ekranu, chociaż… wcale nie jest wiele większa. Pierwszym sygnałem, że jest to nieco mocniejszy telefon od innych, jest materiał na pleckach obudowy - balistyczny nylon. Przyznaję, że w dotyku jest on po prostu wyjątkowy, nie potrafię tego ująć inaczej. Do tego jest diabelnie wytrzymały.
Jest równie wytrzymały, co ekran Moto X Force:
Moto X Force to pierwszy smartfon na świecie z nietłukącym się wyświetlaczem.
Jak widać w materiale wideo - próbowałem. Naprawdę próbowałem rozbić ten wyświetlacz w sytuacjach “z życia wziętych”. Tak, wiem, jakbym przyłożył młotkiem albo przejechał po niej samochodem, to może i niezniszczalny ekran by nie pomógł (chociaż… kto wie), ale Lenovo Moto deklaruje, że Moto X Force ma wytrzymać upadki, które mogą się zdarzyć na co dzień.
Sprawdziłem te deklaracje. Wielokrotnie wyrzucałem smartfon na chodnik, upuszczałem go wysiadając z samochodu na płyty, rzucałem nim po wszystkich, dostępnych w mieszkaniu powierzchniach, a nawet skopałem ze schodów w bloku - i nic.
Skończyło się kilkoma zadrapaniami wokół ramki obudowy, które na początku wyglądały nieciekawie, ale po kilku dniach zupełnie przestałem zwracać na nie uwagę. Ekran pozostał nietknięty. Tak samo balistyczny nylon na pleckach. Nic się nie zepsuło.
Poniżej możecie obejrzeć "efekty" tego rzucania:
Wszystko to dzięki technologii ShatterShield.
W Moto X Force nie znajdziemy klasycznego panelu znanego z innych smartfonów, przykrytego Gorilla Glass 4, czy innym szkłem. Tutaj konstrukcja prezentuje się nieco inaczej:
Warto się na moment zatrzymać przy zewnętrznym elemencie. Przypomina on nieco folie ekranowe, które często znajdziemy naklejone na wyświetlacze smartfonów prosto z pudełka. Sam zazwyczaj od razu taką folię ochronną zrywam, bo jest nieprzyjemna w dotyku. W Moto X Force jest ona jednak kluczowa dla ochrony wyświetlacza, więc nie należy tego robić. W dotyku nie różni się też zanadto od szkła, ale o tym za chwilę.
Co ciekawe, ten zewnętrzny element możemy sami wymienić. Jako że nie jest to szkło, a tworzywo sztuczne, to może się zdarzyć, że zaczną się nim pojawiać mikrorysy, albo przy upadku np. na żwir porysujemy tę powłokę. Nie jest to żaden powód do zmartwień i nie trzeba z tym biec do serwisu - wystarczy za kilkadziesiąt złotych kupić nowe zabezpieczenie i nałożyć w miejsce starego. Banalnie proste, tanie, a ekran będzie wyglądał jak nowy.
Na pozostałe elementy wyświetlacza Lenovo daje czteroletnią gwarancję. Oznacza to, że nawet jeśli “niezniszczalny” ekran jakimś cudem zniszczymy, to nie czeka nas kosztowna wymiana na własny koszt, lecz naprawa gwarancyjna. Oczywiście o ile nie zrobimy tego specjalnie.
Nic nie zastąpi zdrowego rozsądku.
Warto też pamiętać, że w Moto X Force niezniszczalny jest ekran, a nie cały smartfon. I chociaż z moich testów obudowa wyszła praktycznie bez szwanku, to upadek z wysokości czasem może uszkodzić inne, nieco bardziej wrażliwe elementy telefonu. Lepiej jest więc zachować zdrowy rozsądek i nie rzucać z rozmysłem smartfonem. Ostatecznie… przecież to głupie. A za dobre traktowanie Moto X Force odwdzięczy się nam, nie pękając przy pierwszym lepszym upadku na ziemię, jak to często bywa z innymi smartfonami.
Wspomnę jeszcze o samym panelu, bo oprócz tego, że jest on niebywale wytrzymały, to prezentuje się po prostu ślicznie. I - co mnie osobiście zaskoczyło - nie różni się zanadto w dotyku od szklanych powłok. Kiedy się dowiedziałem, że pierwsza warstwa ShatterShield to tworzywo sztuczne, byłem pewien obaw.
Folie pokrywające ekrany zazwyczaj są strasznie nieprzyjemne w dotyku. Z ekranu Lenovo Moto X Force korzysta się jednak bardzo przyjemnie, a i sama jego jakość jest bardzo wysoka. Przy rozdzielczości 2560x1440 pikseli i przekątnej 5,4” obraz na panelu AMOLED jest bardzo ostry, a kolory nasycone i żywe.
Wyświetlacz osadzony jest nieco głębiej, niż w innych smartfonach, ale nie wpływa to na jego czytelność w świetle słonecznym, tym bardziej, że jest on bardzo jasny.
A zatem w przypadku Lenovo Moto X Force nie jest tak, że niezniszczalny ekran = ekran pełen kompromisów. To piękny wyświetlacz. I dzięki technologii ShatterShield pozostanie piękny, nawet po nieprzewidzianym upadku.