SMS-y obchodzą właśnie 23. urodziny, a ja zastanawiam się, czy są nam jeszcze do czegoś potrzebne
Dzisiaj, 3 grudnia 2015 roku, SMS-y obchodzą swoje 23. urodziny. Choć są ode mnie o kilka lat młodsze, wydaje mi się to zaskakujące, że są z nami już tak długo. Być może dlatego, że swój pierwszy telefon komórkowy miałam bodajże w wieku 15 lat. SMS-y towarzyszą mi więc niezmiennie od około 10 lat, ale muszę przyznać, że z roku na rok są mi potrzebne coraz mniej, a ostatnio prawie wcale.
Ten trend polegający na wysyłaniu coraz mniejszej liczby SMS-ów jest globalny i trwa już jakiś czas, bo wspominano o nim już w ubiegłym roku. Rzeczywiście trudno się dziwić, że tak się dzieje, patrząc na to, jak łatwy i relatywnie tani jest dostęp do mobilnego internetu. Właściwie każda sieć telefonii komórkowej posiada atrakcyjne propozycje dla swoich klientów, w tej materii należy pochwalić zwłaszcza Mobile Vikings, Virgin Mobile czy NJU Mobile, które za niewielkie pieniądze, np. około 20 złotych miesięcznie oferują nielimitowane rozmowy, SMS-y do wszystkich Sieci i kilka GB internetu mobilnego.
Mimo że będąc w jednej sieci komórkowej, mogę wysyłać nieskończoną liczbę SMS-ów w ciągu miesiąca, wysyłam ich tak naprawdę kilkanaście, czasem może kilkadziesiąt, ale mówimy tu o liczbach w granicach 20 - 40 wiadomości. SMS-y stały się dla mnie prawie niepotrzebną usługą.
Nie są to dyrdymały wyssane z palca, a wiem to na pewno. W ubiegłym miesiącu, w pierwszym tygodniu listopada zmieniłam telefon. Z lenistwa nie przeniosłam żadnych danych z jednego smartfona na drugi, nie przeniosłam także numerów. Na starym telefonie mam ich około setki. Na nowym po miesiącu korzystania z komórki... niespełna 15, a część z nich to osoby związane z jakimiś usługami lub bardzo luźne znajomości.
Z osobami, z którymi jestem w stałym kontakcie, komunikuję się przez Messengera. Wyjątkiem są osoby ze starszego pokolenia.
Internet mobilny w telefonie z racji swojej pracy mam włączony cały czas. Najprostszą i najbardziej opłacalną opcją jest dla mnie korzystanie z Messengera, aby porozmawiać, umówić się z innymi, zwłaszcza, że moja sieć komórkowa nie nalicza zużycia transferu danych za korzystanie z tej aplikacji, jak i między innymi Facebooka.
Niewielka liczba kontaktów w moim telefonie, która oczywiście powiększa się w razie potrzeby, ale są to bardzo często potrzeby jednostkowe i sporadyczne, uświadomiła mi także, jak wiele osób jest w ciągłym kontakcie z Internetem i że życie naprawdę przeniosło się na łamy Sieci.
Wracając jeszcze do samych SMS-ów, zauważyłam również, iż mimo że z nich korzystam, tak naprawdę jeśli już wybieram kontakt poza Siecią, wolę do kogoś po prostu zadzwonić, niż znowu klepać w klawiaturę.
Bo od razu uzyskam wszystkie potrzebne mi informacje, bo będzie szybciej, bardziej osobiście.
Choć SMS-y nie powinny być jeszcze skazane na wymarcie, stają się czymś co na co dzień mniej się przydaje, bo zaczyna coraz bardziej być wypierane przez inne usługi. Nie wydaje mi się, abyśmy kiedyś z nich zrezygnowali w ogóle, ale bardzo możliwe, że za wiele lat staną się czymś takim jak płyta CD w dobie rozwijającego się streamingu, a może nawet kaseta magnetofonowa, która praktycznie odeszła już do lamusa.
[Tracewicz]