"Prawo jazdy” na drona już jest, teraz czas na kolejny krok - „dowód rejestracyjny”
Drony stają się hitem prezentowym i wszystko wskazuje na to, że po nadchodzących świętach Bożego Narodzenia sytuacja na niebie jeszcze bardziej się zagęści. To nie podoba się służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo lotów cywilnych. Federalna Administracja Lotnictwa właśnie wprowadziła nowe przepisy, według których drony trzeba będzie rejestrować. Kto na tym zyska, a kto straci?
Incydenty lotnicze z udziałem dronów zdarzają się zdecydowanie zbyt często. Nic w tym dziwnego, bo sprzęt potrafiący wznieść się na kilometr jest obecnie bardzo tani. Jeśli dodamy do tego brak doświadczenia, brawurę, czy same awarie elektroniki, problem zaczyna być poważny.
Okazuje się, że podniebne „prawo jazdy”, czyli licencja na komercyjne loty, jest niewystarczająca do utrzymania bezpieczeństwa na niebie. Osoby posiadające licencję dobrze wiedzą co robią, ale problemem są mniej ambitni posiadacze dronów, z których większość prawdopodobnie nie ma pojęcia, że na niebie obowiązuje prawo lotnicze. Na domiar złego jest ono znacznie bardziej skomplikowane od prawa transportu drogowego.
Dlatego od przyszłego tygodnia w Stanach Zjednoczonych rejestracja dronów będzie obowiązkowa.
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) ogłosiła długo oczekiwane warunki rejestracji dronów na terenie Stanów Zjednoczonych. Kontrowersyjny nakaz wejdzie w życie 21 grudnia bieżącego toku.
Każdy posiadacz bezzałogowego statku powietrznego o masie od 250 gramów do 25 kg będzie miał obowiązek zarejestrowania takiego drona. Nowe obostrzenia obejmują właściwie wszystkie komercyjne drony, w tym najpopularniejsze Phantomy, czy nawet bardziej zabawkowe rozwiązania pokroju Parrot Bebop. Do przedziału wagowego nie wliczają się tylko najprostsze i najtańsze latające zabawki, które mieszczą się w dłoni.
Rejestracja drona kosztuje 5 dol. i jest ważna przez trzy lata. Trzeba przyznać, że wprowadzenie nowych zasad tuż przed świętami Bożego Narodzenia to dość perfidny pomysł, który pozwoli zarobić FAA niemałe pieniądze. Dotychczasowi posiadacze dronów mają czas do 19 lutego, by zarejestrować swoje sprzęty. Z kolei osoby, które kupią drona po 21 grudnia 2015 muszą go zarejestrować przed pierwszym lotem.
Podczas lotów można spodziewać się kontroli, dlatego trzeba będzie latać z dowodem rejestracyjnym. Za niezarejestrowanie drona grozi kara grzywny. FAA może zażądać do 27 500 dol. kary, a jeśli operator jej nie uiści, dalszym krokiem jest nałożenie sankcji karnych dochodzących do 250 tys. dol., a nawet kara trzech lat więzienia.
Obowiązek rejestracji dronów w Polsce to tylko kwestia czasu
Rejestracja dronów na razie obowiązuje tylko w Stanach Zjednoczonych, ale warto mieć na uwadze, że prędzej czy później najprawdopodobniej trafi też do Polski.
W przypadku dronów polski Urząd Lotnictwa Cywilnego oraz Polska Agencja Żeglugi Powietrznej czerpią wzorce ze swoich amerykańskich odpowiedników. Tak jest m.in. w przypadku regulacji prawnych dotyczących wspomnianych licencji na komercyjne loty dronami. W Polsce nowe rozporządzenie w tej sprawie pojawi się w pierwszym kwartale 2016 roku, ale z publicznych konsultacji wynika, że polskie warunki licencji będą bliźniaczo podobne do amerykańskich.
Kiedy wejdzie w życie nowe rozporządzenie, egzamin na licencję pilotowania drona będzie poprzedzony obowiązkowym, dość kosztownym szkoleniem. Sytuacja będzie więc bardzo przypominać obowiązkowy kurs na prawo jazdy, który musi przejść każdy kierowca. Jeśli chcesz podejść do egzaminu bez obowiązku szkolenia, masz ku temu ostatnią szansę.
Z zaciekawieniem przyglądam się reakcjom amerykańskich operatorów dronów.
Na zagranicznych forach można przeczytać wiele niepochlebnych opinii na temat obowiązkowej opłaty za rejestrację drona. Wiele osób sugeruje, że jest to kolejna forma podatku, który po prostu ma poprawić budżet FAA. Nawet niewielka opłata w wysokości 5 dol. będzie psychologiczną barierą dla operatorów i bodźcem do tego, by latać bez rejestracji.
Jest jednak drugi problem, który wydaje się znacznie ważniejszy. Wiele osób sugeruje, że sam proces rejestracji nie ma sensu, bo nie zapobiegnie incydentom lotniczym. Owszem, po kraksie można będzie znaleźć wrak drona i określić jego właściciela, ale nie jestem przekonany czy widmo kar zapobiegnie głupocie.
Jak zwykle podnosi się dylemat pt. wolność obywatelska kontra bezpieczeństwo. Trzeba jednak pamiętać, że drony na niebie potrafią być równie niebezpieczne, co samochody na drodze, a chyba nikt nie kwestionuje obowiązku rejestracji auta.