"Lecę z Bin Ladenem", czyli rasizm na YouTubie
Czy jeśli tylko ktoś ma długą brodę i turban na głowie, to możemy nagrać go na wideo, wrzucić na YouTube'a i porównywać z Bin Ladenem, imitując obawy o wysadzenie samolotu. To stało się naprawdę.
Dashan Singh wyznaje Sikhizm. Jest to religia powstała w XV wieku w Pendżabie (dzisiejsze pogranicze indyjsko – pakistańskie). W uproszczeniu można przyjąć, że jej twórca Guru Nanak postanowił połączyć obie dominujące tamże religie – islam i hinduizm - w jedną.
Sikhowie są pacyfistami, choć zdarzają się wyjątki, często medytują, wierzą w reinkarnację i jednego Boga posiadającego „miliony imion”. Religia nakazuje im utrzymywanie się z uczciwej pracy, pomaganie sobie i przestrzeganie ścisłej diety.
Sikhowie wyróżniają się wyglądem. Ci, którzy przeszli inicjację i należą do wspólnoty Khalsa przestrzegają tzw. Pięciu K – symboli religijnych. Są to: Kangha (mały drewniany grzebień), Kaććh (krótki spodenki), Kirpan (sztylet do obrony), Kara (bransoletka), Kesa (niestrzyżone włosy, często przykrywane turbanem).
Ze względy na swój specyficzny wygląd często są przyrównywani do ekstremalnych islamistów.
Stało się tak choćby po zamachach na WTC z 11 września 2001 r., kiedy liczna, ponad 300-tysięczna grupa amerykańskich Sikhów cierpiała represje.
Na początku grudnia ofiarę zupełnie publicznego rasizmu padł właśnie Dash Singh, który w czasie lotu do Kalifornii został nagrany w czasie snu. Jego sąsiad wrzucił później wideo na YouTube i podpisał „Czy czułbyś się bezpiecznie”. W opisie znalazło się hasło: „Lot z Bin Ladenem”.
Obecnie film ma już ponad 100 tys. odsłon, które ściągnęły na jego twórcę masową krytykę.
Czymże innym niż rasizmem jest ocenianie kogokolwiek po wyglądzie i insynuowanie związków z terrorystami. Nagrywający filmik może być ignorantem niezdającym sobie sprawy z fundamentalnych różnic pomiędzy islamem, a sikhizmem, ale i to przecież nie daje żadnych podstaw to wytykania palcami muzułmanów – „bo mogą wysadzić się w samolocie”.
Na szczęście zadziałał w tym przypadku społeczny ostracyzm i twórca wideo został potępiony tak przez oficjeli, jak i przez zwykłych odbiorców.
„Kariera” materiału pokazuje także jak bardzo musimy być wyczuleni na to, co wrzucamy w media społecznościowe.
Nawet jeśli coś może wydawać nam się niewybrednym żartem, to żyjąc w zglobalizowanym świecie nie możemy sobie pozwolić potępiani konkretnych grup społecznych ze względu na działalność ekstremistów.
Wcale nie chodzi tu o chorą dbałość o poprawność polityczną, a o wolność jednostki, której granice wytyczone są tak daleko, póki nie przecinają granic wolności innych osób.
Technologia ułatwia nam komunikowanie się ze sobą, ale i może pozornie zanonimizować, co doskonale pokazała mowa nienawiści wylewająca się w polskich mediach społecznościowych podczas kryzysu migracyjnego i po zamachach w Paryżu.
Pisanie pod własnym imieniem i nazwiskiem nie przeszkodziło w szkalowaniu, grożeniu, namawianiu do przestępstw i zbrodni.
Problem ten można ekstrapolować daleko ponad Polskę - na Stany Zjednoczone chociażby, gdzie wciąż spotkać można rasistowskie zachowania. Posłużę się tu przykładem aplikacji Nextdoor, uruchomionej w 2011 roku. Umożliwia ona szybką komunikację ludziom zamieszkującym wspólne osiedla.
Zrozumiałe jest że Amerykanie zaczęli ją wykorzystywać, aby nawzajem ostrzegać się przed niebezpieczeństwami. Uznawano za nie najczęściej Latynosów i czarnoskórych mieszkańców osiedli o wysokim standardzie. Za wystarczający argument uznano kolor skóry, lub noszenie bluzy z kapturem.
Podobna historia dotyczy aplikacji GroupMe, która miała pomóc sprzedawcom w ochronie przez złodziejami. 70 proc. zgłoszeń dotyczyło czarnoskórych, a najczęstszym ich powodem był same podejrzenia o kradzież. Na zarzuty o to, że wynik potwierdza rzeczywiste tendencje ludzi o różnym kolorze skóry odpowiem nagłówkiem The Washington Post z zeszłego roku: "Biali są częściej handlują narkotykami, ale czarnych częściej się aresztuje".
Naprawdę niebezpiecznie robi się jednak kiedy zamiast wyśmiewać się z kogoś w sieci dochodzi do działań w świecie rzeczywistym. Niestety stereotypom dała się również zwieść amerykańska policja, której algorytm przewidujący miejsce popełnienia przestępstwa (prawie jak Raport Mniejszości) częściej wskazywał ośrodki, gdzie biali byli w znaczącej mniejszości.