REKLAMA

Najbardziej udana odpowiedź na hegemonię Amazonu. InkBook Obsidian - recenzja Spider's Web

Rynek e-czytników ma bez wątpienia jednego hegemona - jest nim oczywiście Kindle. Czy oznacza to jednak, że na sklepowych półkach nie znajdziemy dla niego wartych uwagi alternatyw? Cóż, do niedawna tak było. Sądzę jednak, że Kindle w końcu doczekał się, drugiego już zresztą, godnego rywala. Do tego z polskimi korzeniami. Poznajcie inkBooka Obsidian.

InkBook Obsidian - recenzja Spider's Web
REKLAMA
REKLAMA

Pierwszym sygnałem, że coś się na rynku zmienia, była premiera testowanego przez nas inkBooka Onyx. Mogę śmiało powiedzieć, że był to pierwszy czytnik, jaki wpadł mi w ręce (a wpadło ich sporo), który był w stanie zastąpić mi Kindle’a. Minęło zaledwie kilka miesięcy, a polska firma ArtaTech, odpowiedzialna za inkBooki, zaprezentowała światu dwa nowe modele - inkBook Classic (budżetowy czytnik bez podświetlenia) oraz inkBook Obsidian, który jest topowym modelem producenta.

Czuć to już od momentu chwycenia do ręki opakowania tego czytnika. Nie jest to zwykły, kartonowy box, lecz wykonane z wysokiej klasy tektury pudełko, wewnątrz którego pod foliowymi „drzwiczkami” znajdziemy czytnik, a pod spodem niezbędną makulaturę i kabel microUSB. Prezentacja produktu stoi tutaj na naprawdę najwyższym poziomie w swojej klasie.

Poniekąd znajoma stylistyka…

Pierwsze spojrzenie na Obsidiana przywodzi na myśl Kindle Voyage, oczywiście z kilkoma różnicami. Najważniejszym podobieństwem jest jednak sposób osadzenia ekranu - w większości czytników znajduje się on nieco poniżej ramki urządzenia, tymczasem w Obsidianie mamy do czynienia z równą, szklaną powierzchnią, pod którą znajduje się ekran. Przyznaję, że przyzwyczajenie się do takiego rozwiązania zajęło mi chwilę, ale potem dziwnie było wrócić do czytnika z głęboko osadzonym ekranem.

inkbook-obsidian-8

Co istotne, tafla szkła „Flat Glass Solution” nie powoduje refleksów, więc tak jak każdy inny czytnik, również i Obsidian zachowuje się w pełnym słońcu jak… kartka papieru, odbijając padające światło. A im więcej go pada, tym bardziej wyraźny staje się obraz.

Oczywiście ekran czytnika jest podświetlany i pozwolę sobie w tym miejscu podkreślić jedną sprawę - ekrany e-INK nie powodują zmęczenia wzroku. Niestety, trzeba to nadal łopatologicznie powtarzać, gdyż wiele tzw. „dużych mediów” a nawet instytucji naukowych uparcie stawia znak równości między e-czytnikiem a tabletem, wyrządzając tym samym ogromną krzywdę e-czytaniu.

Czytniki e-booków nie męczą wzroku, gdyż nie są podświetlane od „spodu”, jak ma to miejsce w tradycyjnych panelach w tabletach/smartfonach, lecz odbijają światło rzucane przez sieć diód umieszczonych wokół ekranu. Mamy tu więc do czynienia ze światłem, które pada na wyświetlacz, a nie na nasze oczy.

inkBook Obsidian również względem ekranu może rywalizować z konkurencją Amazonu.

Dotykowy, 6” wyświetlacz e-INK Carta o rozdzielczości 1024 x 768 pikseli to identyczny panel jak ten zastosowany w inkBooku Onyx, oraz… Kindle PaperWhite 2. Zestawiając całą trójcę obok siebie różnica jest praktycznie niedostrzegalna i wynika raczej z różnic w intensywności podświetlenia niż właściwości panelu.

inkbook-obsidian-1

Dość powiedzieć, że ekran inkBooka Obsidian jest naprawdę rewelacyjny, a jego barwa naprawdę biała. Wyjątkiem są sytuacje, gdy wyłączymy podświetlenie zupełnie (ekran jest wtedy szarawy) oraz gdy ustawimy podświetlenie na maksymalną wartość - wtedy wyświetlacz staje się lekko niebieskawy. Osobiście zazwyczaj trzymałem podświetlenie mniej więcej w połowie skali, obniżając je tylko do nocnego czytania. Wtedy wyświetlacz wygląda zdecydowanie najlepiej.

Z jednej strony szkoda, że ArtaTech nie zdecydował się na wyższą rozdzielczość, taką jak w Kindlach Voyage i Paperwhite 3, a z drugiej… nie jest to konieczne. 212 PPI w zupełności wystarcza, by cieszyć się ostrymi, wyraźnymi literkami, a zastosowanie lepszego panelu wywindowałoby cenę urządzenia, tym samym mogąc zniechęcić potencjalnych klientów. Trzeba pamiętać, że inkBook to nowa, stosunkowo nieznana marka, więc zadaniem jej pierwszych urządzeń jest przede wszystkim przyciąganie klientów i wyrabianie stabilnej pozycji na rynku.

inkbook-obsidian-7

Ergonomia to mocna strona Obsidiana

Dzięki panelowi Flat Glass urządzenie jest naprawdę bardzo smukłe, mierząc ledwie 158×118×8 mm, a ważąc 196 g nie obciąża nadgarstka nawet podczas długich sesji czytelniczych. Do przerzucania stron i nawigacji po bibliotece możemy wykorzystywać fizyczne klawisze po obydwu stronach urządzenia i tutaj mam do ArtaTech drobny zarzut - wielka szkoda, iż po każdej ze stron nie znalazło się miejsce dla klawiszy wstecz/do przodu, jak ma to miejsce w inkBooku Onyx. Wtedy można by przełączać strony wygodnie, jedną ręką, niezależnie od tego, w której dłoni trzymamy czytnik. Teraz pozostaje nam albo sięgać do oddalonego klawisza, lub korzystać z nawigacji dotykowej, oraz przycisku pojemnościowego pod ekranem, który działa jako „home” lub „wstecz”. Same przyciski mają jednak dobry skok i nie są zanadto "gąbczaste".

inkbook-obsidian-6

W wygodnym trzymaniu urządzenia pomaga jednak zmiana umiejscowienia złącz względem inkBooka Onyx. Klawisz uruchamiania, port microUSB i gniazdo na karty microSD znajdują się teraz u szczytu obudowy, co wymaga przyzwyczajenia, ale na dłuższą metę sprawdza się lepiej niż wyłącznik u dołu, który łatwo jest wcisnąć np. podpierając urządzenie małym palcem.

Do Obsidiana możemy dokupić także dodatkowe etui, które tylko jeszcze bardziej uprzyjemnia jego trzymanie. Wykonane zostało z bardzo miłych w dotyku i sprawiających wrażenie trwałych materiałów, jest świetnie dopasowane do urządzenia, a wewnątrz posiada miękką wyściółkę, która zapobiega rysowaniu się ekranu i obudowy. Warto zainwestować w taki dodatek, bo choć Obsidian to bardzo solidne urządzenie, to jego obudowa ma (podobnie jak w Onyxie) tendencję do zbyt łatwego zbierania odcisków palców.

Dotarły też do nas sygnały, iż niektórzy użytkownicy mają problem z działaniem dołączonego do zestawu kabla USB, gdzie po podłączeniu do komputera czytnik nie jest rozpoznawany, a jedynie zaczyna się ładować. W moim egzemplarzu testowym ten problem jednak nie występował (więc jest to prawdopodobnie kwestia pewnej partii produkcyjnej), a w pozostałych przypadkach wystarczy użycie innego kabla USB.

inkbook-obsidian-23

Czytamy!

Przejdźmy do tego, co najbardziej istotne w czytniku e-booków. Do czytania. Jeśli chodzi o doświadczenia z czytania książek w natywnej aplikacji Obsidiana, nie mogę powiedzieć złego słowa. Mamy tu do czynienia z dokładnie taką samą przyjemnością, jak w przypadku Kindle’a. Strony przewracają się bardzo płynnie, interfejs jest responsywny i bardzo prosty w obsłudze, i w żadnym miejscu nie pojawia się tzw. „ghosting”, czyli przebijanie poprzedniej strony pod aktualnie wyświetlaną treścią.

inkbook-obsidian-2

Naturalnie mamy do dyspozycji różne kroje i rozmiary czcionek, rozmiary marginesów, możliwość dodawania zakładek, oraz podejrzenia definicji nieznanego słowa w słowniku QuickDic (ciut niefortunna nazwa, jeśli mam być szczery…) - czyli wszystko to, czego oczekiwalibyśmy po e-czytniku, mającym rywalizować z hegemonią Amazonu.

Ogromnym plusem inkBooka Obsidian jest możliwość instalacji na nim aplikacji Legimi, czy też kupienia go za złotówkę wraz z abonamentem usługi. Kilkanaście tysięcy pozycji na wyciągnięcie ręki za niewielką, miesięczną opłatą to potężna karta przetargowa na korzyść czytnika ArtaTech.

Jeśli jednak nie chcemy korzystać z Legimi, to sam Obsidian również daje nam mnóstwo miejsca na książki zakupione w internetowych księgarniach. Mamy go aż 8 GB, czyli znacznie więcej niż u konkurencji, a do tego możemy rozszerzyć pojemność kartą microSD do 32 GB. Oznacza to dziesiątki tysięcy pozycji, które czytnik odczyta w formatach EPUB i PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF, CHM.

inkbook-obsidian-20

Małą rewolucją jest też dostępny na czytniku sklep Midiapolis, który niestety w czasie moich testów nie był jeszcze udostępniony, ale od 24.11.15 można już z niego korzystać poprzez przeglądarkę internetową. Gdy trafi na czytniki inkBook, umożliwi - podobnie jak w Kindle’ach - wygodę kupowania jednym kliknięciem prosto z poziomu urządzenia. Podobny efekt można też osiągnąć instalując aplikację ulubionej księgarni internetowej wprost na czytniku, lecz nie polecam tego rozwiązania (o czym za chwilę).

Warto też wspomnieć o chmurze Midiapolis Drive, na której czeka na nas aż 3000 darmowych e-booków - wystarczy założyć konto.

W tym miejscu muszę jednak trochę ponarzekać.

Pierwszym zarzutem, jaki mam wobec Obisidiana, jest delikatna „winieta” u szczytu wyświetlacza. Jest to przypadłość tego modelu, bezpośrednio związana z płaską konstrukcją ekranu oraz przyciskami u szczytu obudowy. Przez to oświetlenie górnej części wyświetlacza jest minimalnie nierównomierne, aczkolwiek widać to dopiero wtedy, gdy czytamy po ciemku. To też drobny minus, bo owo „winietowanie” w niczym nie przeszkadza.

inkbook-obsidian-26

Największą wadą Obsidiana jest jednak jego czas pracy na baterii… który jest też dużą zaletą tego urządzenia.

Zaletą, ponieważ bez uruchomionej łączności WiFi wyniki są naprawdę rewelacyjne i 2800 mAh akumulator spokojnie powinien wystarczyć na miesiąc z dala od ładowarki, zakładając, że czytamy po pół godziny dziennie. Wystarczy jednak włączyć WiFi, żeby ten wynik drastycznie spadł. Producent próbował obejść ten problem ustawiając „prosto z pudełka” czytnik w ten sposób, aby za każdym razem po kilku minutach bezczynności wyłączać urządzenie.

inkbook-obsidian-18

To jednak kompletnie bez sensu, bo uniemożliwia wygodne i płynne przerywanie, czy rozpoczynanie lektury od nowa. Mając czytnik na półce chcę go traktować jak książkę - chwytam, otwieram gdzie skończyłem, czytam. Nie chcę musieć po drodze czekać, aż sprzęt się włączy.

Po wyłączeniu tej funkcji i zmianie wyłączania na usypianie, czytnik z uruchomionym WiFi pracował około 10 dniu, nim bateria się poddała. W przypadku korzystania z aplikacji Legimi wynik ten spadł jeszcze bardziej, bo do ledwie tygodnia i to przy wyłączonej synchronizacji w tle. To jednak kwestia konieczności lepszej optymalizacji aplikacji, a nie samego urządzenia.

Ech, ten nieszczęsny Android…

InkBook Obsidian oparty jest o Androida 4.2.2, a napędza go dwurdzeniowy procesor o prędkości 1.0 GHz i 512 mb RAM. Nie są to imponujące parametry, ale do zastosowań czytelniczych - więcej niż wystarczające. Producent dorzuca też od siebie kilka aplikacji: Bibliotekę, Menedżer Plików, słownik QuickDic, prosty czytnik RSS, aplikację do obsługi poczty, przeglądarkę internetową, chmurę Midiapolis Drive (która dodatkowo zwiększa pojemność naszego czytnika), Notatnik, przeglądarkę obrazów oraz Midiapolis AppStore - miejsce, skąd możemy pobrać inne aplikacje na Androida, bez konieczności uciekania się do ręcznego wgrywania plików .apk.

inkbook-obsidian-19

Tutaj mam bardzo mieszane uczucia. Niby jest to bardzo fajne, że mamy taki wachlarz możliwości, czytnik RSS, pocztę, przeglądarkę, etc, lecz moje pytanie brzmi - ale właściwie to… po co?

Wyświetlacze e-Ink stosowane w czytnikach kompletnie się nie nadają do wyświetlania bogatych graficznie treści, a konieczność ich odświeżania przy każdej zmianie treści oznacza, że np. przewijając stronę internetową, jej treść będzie kompletnie nieczytelna.

To samo tyczy się aplikacji, które możemy zainstalować z Midiapolis AppStore - wszystko pięknie, ale one naprawdę nie będą działały tak dobrze, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Pobrałem aplikację Pocket, oraz czytnik RSS Feedly, bo to w nich najwięcej czytam. I są one „używalne”, ale do przyjemnych doświadczeń bym tego nie zaliczył. Bardzo szybko więc skończyło się to tak, że po pierwszym etapie testów po prostu przestałem korzystać z tych dodatków.

inkbook-obsidian-12

Co więcej, ghosting, jaki się w nich pojawia (szczególnie podczas korzystania z klawiatury ekranowej) jest naprawdę zatrważający i jeszcze bardziej utrudnia wygodne korzystanie z tych wszystkich dodatków.

Moja rada - skupić się na aspekcie czytelniczym.

Powyższe problemy bowiem absolutnie nie dotyczą aplikacji do czytania książek. Cała reszta wymaga jednak dopracowania. Użytkownicy zgłaszają feedback z wieloma drobiazgami, a większość z nich dotyczy właśnie wszystkich pozostałych elementów, niezwiązanych bezpośrednio z lekturą. Tylko że... po co poświęcać czas i energię na dopieszczanie, optymalizowanie i dostosowywanie zewnętrznych aplikacji? Czy naprawdę nie byłoby lepiej stworzyć interfejs skupiony wokół czytelnictwa?

inkbook-obsidian-11

Marzy mi się w inkBookach nakładka funkcjonalnie przypominająca tę Amazonu, w której na pierwszym miejscu są zawsze książki. Szybki dostęp do biblioteki, plus do tego sklep Midiapolis, może dysk Midiapolis, oraz Legimi. Kilka dopieszczonych, dobrze zoptymalizowanych aplikacji. Gdyby ArtaTech obrała taką ścieżkę, jestem więcej niż pewien, że trafiłaby w gusta obecnych posiadaczy Kindle’a (i potencjalnych nabywców, rozważających zakup ich produktu vs produktu Amazonu) niż przeładowanie funkcjami, które może jest fajne na smartfonie, ale w czytniku… zdaje się być trochę nie na miejscu.

Ostatnim minusem, jaki mogę wymienić, jest łączność WiFi. Zastosowany moduł 802.11 b/g/n stanowczo zbyt łatwo gubi zasięg, a prędkość jego działania podczas typowych, czytnikowych zastosowań pozostawia nieco do życzenia.

inkbook-obsidian-13

Wyjąwszy czepialstwo - inkBook Obsidian to kawał świetnego sprzętu.

Jeżeli bowiem korzystamy z niego jak z Kindle’a, czyli przede wszystkim jako z czytnika e-booków, to nie znajdziemy wielu powodów do narzekań. Obsidian spełnia wszystkie najważniejsze kryteria, jakie zawsze stawiam przed czytnikami - wyświetlacz o bieli kartki papieru, płynny interfejs, brak ghostingu podczas czytania, możliwość robienia zakładek i notatek do tekstu, wygoda trzymania podczas długich wieczorów przy książce… to wszystko tutaj jest.

A co do dodatków… cóż, to tylko moje subiektywne odczucie, które nie każdy musi podzielać. Osobiście z przyjemnością powitałbym aktualizację, która usuwałaby wszystko co zbędne. Mogę jednak być w mniejszości.

Niezależnie od tego podtrzymuję, że inkBook Obsidian to naprawdę godny konkurent dla Kindle’a, o czym dla mnie najlepiej świadczy fakt, iż przez ostatnie tygodnie znacznie chętniej sięgałem po niego, niż po mojego Paperwhite’a 2.

REKLAMA

Wierzę też, że z czasem, oraz kolejnymi aktualizacjami, ten czytnik będzie się stawał jeszcze lepszy. Dlatego mogę go z czystym sumieniem polecić wszystkim osobom szukającym naprawdę dobrego urządzenia do czytania e-booków, lub chcącym zrobić piękny prezent świąteczny swoim lubującym się w książkach bliskim. Przy cenie około 600 zł Obsidian może się wydawać dość drogim sprzętem, ale tak naprawdę nie jest to wygórowana kwota, biorąc pod uwagę klasę urządzenia. Nawet w porównaniu z Kindle’em.

W moich oczach inkBook Obsidian jest w tej chwili najbardziej udaną odpowiedzią na czytniki Amazonu, jaką można znaleźć na rynku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA