Nieznane nauce zjawisko naturalne czy działanie obcych, czyli co zaobserwował Teleskop Kosmiczny Keplera
Książka Stanisława Lema "Doskonała próżnia" jest, jak większość książek tego pisarza, oparta na oryginalnym i niepowtarzalnym pomyśle. Zawiera ona bowiem recenzje nieistniejących książek. Takich, jak tłumaczył się autor, na które miał ciekawe koncepcje, ale nie miał czasu lub ochoty ich napisać.
Miliardoletnie cywilizacje
Ostatnią pozycją w tym tomie jest "recenzja" zatytułowana "Nowa kosmogonia". Tam właśnie Lem, ustami recenzenta nieistniejącej książki, nakreśla obraz potężnych cywilizacji kosmicznych, starszych niż nasza o miliardy lat.
Czy możliwe jest istnienie takich cywilizacji? Lem (ustami fikcyjnego laureata Nagrody Nobla, Alfreda Testy) argumentuje: nasz układ słoneczny jest kilka miliardów lat młodszy od Wszechświata - nasze Słońce powstało jako kolejna generacja gwiazd. W związku z tym mogły istnieć cywilizacje powstałe w pierwszej generacji. Gdzie one są? Czy wciąż istnieją?
Według Testy - nie tylko istnieją, ale cały czas obserwujemy ich działanie w formie otaczającego nas Kosmosu i praw natury. Cywilizacja, która ma miliardy lat na rozwój, staje się cywilizacją kosmogoniczną - stwarza i kreuje dowolne Wszechświaty z dowolnymi prawami fizyki. Możemy o ich istnieniu wnioskować jedynie obserwując Wszechświat, jego budowę, od cząstek elementarnych po mega struktury galaktyk.
Zauważmy przy okazji, że takie widzenie świata, choć inspirujące, strąca nas z powrotem do roli dzikusów, którzy każde naturalne zjawisko widzą jako ingerencję boskich sił. Dlatego należy pamiętać że między cywilizacja naszą - a taką budującą Wszechświaty, jest jeszcze sporo miejsca na rozwój.
Kłopoty Keplera
Ten właśnie fragment książki mojego ulubionego polskiego autora przyszedł mi do głowy, gdy czytałem o kłopotach, jakie mają naukowcy z interpretacją obserwacji dokonanych przez teleskop kosmiczny Keplera.
Ten kosmiczny teleskop, który wyposażony był w największą znajdującą się na orbicie matrycę CCD, zwykliśmy kojarzyć zazwyczaj z poszukiwaniami egzoplanet - planet znajdujących się poza granicami naszego układu słonecznego. Jednak jego (zakończona przedwcześnie) misja polegała również na obserwacji odległych gwiazd i wszelkich anomalii w ich zachowaniu, które mogą wskazywać na warte zbadania zjawiska.
Wynika to z samej metody wyszukiwania egzoplanet (planet pozasłonecznych) - tak naprawdę liczymy na to, że znajdzie się ona pomiędzy swoją gwiazdą macierzystą a naszym punktem obserwacji i przysłoni ją na chwilę. Na podstawie tego przysłonięcia jesteśmy w stanie wiele wywnioskować zarówno o naturze orbitującego obiektu, jak i o jego orbicie. Jest to metoda zwana obserwacją tranzytu.
Jeden z takich tranzytów zaobserwowano wokół gwiazdy KIC 8462852. Jak napisali autorzy raportu Planet Hunters X. KIC 8462852 - Where's the Flux?, gwiazda była przysłonięta obiektem o nieregularnym kształcie i nieregularnych ruchach. Aktywność powodująca zmniejszenie światła gwiazdy miała różne czasy trwania - od pięciu do osiemdziesięciu dni.
Praca powstała dzięki opublikowaniu wyników przez NASA do dalszej analizy przez naukowców, którzy będą chcieli się tym zająć. Program ten nazwano Planet Hunters - Łowcy Planet.
Co to właściwie jest?
Autorzy pracy próbują stworzyć kilka możliwych interpretacji zjawiska.
Pierwszym możliwym wyjaśnieniem, jakie przytaczają naukowcy to… błąd w interpretacji, obróbce danych, lub błąd oprzyrządowania (artefakt pomiarowy). Nie powinniśmy się dziwić - na tym właśnie polega praca naukowa - na próbie zanegowaniu naszej interpretacji samego zjawiska. Następnie autorzy badania przytaczają metody, jakimi zadbali, aby taki błąd nie wystąpił - weryfikacja jakości danych, porównanie z innymi zbiorami danych zebranymi w innym okresie czasu etc.
Gdy ten, obowiązkowy, punkt mamy za sobą, badacze podają kilka innych możliwości wyjaśnienia fenomenu: wpływ czynników wewnętrznych, wpływ czynników zewnętrznych (np. masy pobliskiej gwiazdy), zafałszowanie wyniku przez znajdujące się w polu widzenia skupiska pyłu międzygwiezdnego czy choćby hipotetyczna rodzina komet, powodująca nieregularności w ruchu obiektu.
Dlaczego w swojej pracy naukowcy nie wspomnieli o tym, o czym huczy od kilku dni prasa i portale internetowe poświęcone nauce - o możliwym artefakcie stworzonym przez kosmiczną cywilizację?
Odpowiedź jest prosta: ponieważ taka hipoteza musiała zostać obcięta przez tzw. brzytwę Ockhama. Ta, przypisywana 13-wiecznemu mnichowi zasada nakazuje najpierw obalić bardziej prawdopodobne hipotezy i zakazuje tworzenia takich, które wymagają dodatkowych założeń. A w przypadku hipotezy sztucznego pochodzenia anomalii musielibyśmy założyć istnienie innych inteligentnych istot na odpowiednim poziomie rozwoju.
I want to believe
Jeśli wciąż, tak jak Fox Mulder, chcesz wierzyć w możliwość odkrycia pozostałości śladów działalności innych cywilizacji, mam dla ciebie dobrą wiadomość. Prawdopodobnie nie odkryjemy ich, nasłuchując tak jak projekt SETI, na sygnał wysłany celowo z myślą o skontaktowaniu się. Bardziej prawdopodobne jest, że zaobserwujemy jakiś poboczny wynik ich normalnej, codziennej działalności - jakąś anomalię w świetle gwiazd lub grawitacji - i to naprowadzi nas na ślad istnienia braci w rozumie.
Wbrew pozorom, zachowawcza interpretacja, jakiej dokonali autorzy raportu, nie oznacza końca zagadki KIC 8462852. Wskazali oni przecież konkretne hipotezy do weryfikacji. Gdyby zostały one zbadane i zweryfikowane, trzeba przecież będzie stworzyć nowe - a wtedy badacze śmielej sięgną po mniej prawdopodobne wyjaśnienia fenomenu.