Super Mario Maker to kapitalne połączenie LittleBIGPlanet z… Dark Souls?! – recenzja Spider’s Web
W Polsce premiera gry Super Mario Maker przechodzi praktycznie niezauważona. Olbrzymia szkoda. Mamy do czynienia z jednym z najciekawszych tytułów na wyłączność, z jakim się spotkałem. Gdy ze sterty płyt wołał do mnie Snake i Mad Max, to właśnie z hydraulikiem wolałem spędzać wieczory. Niezależnie, jak źle by to nie brzmiało.
Twórcy Super Mario Makera sięgają po sprawdzony, obecny na obu konsolach konkurencji patent. Wzorem LittleBIGPlanet z PlayStation czy Project Spark dla Xboksa i Windows, producenci nowego Mario oddają w ręce graczy możliwość tworzenia własnych poziomów, ich pobierania oraz udostępniania w sieci. Nic nowego, ale wystarczy dodać do tego szczyptę magii Nintendo, a wychodzi niezwykle grywalny tytuł.
Super Mario Maker to połączenie LittleBIGPlanet z… Dark Souls
Gracz rozpoczyna rozgrywkę od przygotowania własnego poziomu. Poznajemy podstawy cyfrowego budownictwa, realizowanego przy pomocy GamePada bądź Wii Remote. Oczywiście obsługa edytora za sprawą kontrolera z wbudowanym ekranem jest o wiele przyjemniejsza. Zwłaszcza, kiedy z obudowy GamePada wyjmiemy rysik, z czasem działając nim równie wprawnie, jak lekarz posługuje się skalpelem.
Nie ma rzeczy, której nie da się stworzyć w Super Mario Maker. Ma się wrażenie, że dostajemy nieograniczone możliwości, oczywiście na miarę technicznych obostrzeń takich gier jak Super Mario Bros., Super Mario Bros. 3 oraz Super Mario World. Ba, edytor radzi sobie nawet ze stylem i silnikiem graficznym bardziej trójwymiarowego New Super Mario Bros. U z 2012 roku!
Raz stworzona przez nas lokacja może być transformowana w oparciu o styl i wygląd każdej z tych czterech gier. To od dzierżyciela GamePada zależy, czy jego lokacja będzie wyglądała na żywcem wyjętą z kultowego Super Mario Bros., czy może przybierze nowoczesne, trójwymiarowe szaty New Super Mario Bros. U. Zamiana jednego stylu na drugi odbywa się błyskawicznie, co jest bardzo miłym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę moc Wii U.
Budowniczy w Super Mario Maker decyduje o każdym, najdrobniejszym szczególe lokacji.
Edytor poziomów posiada siatkę dzielącą całą powierzchnię roboczą na drobne kwadraty. W każdym z nich możemy wstawić dowolny obiekt. Kawałek ziemi, grzybek, moneta, cegłówka, mięsożerca roślina, schodek, trampolina, kamień – możliwości jest od groma, chociaż początkowo wcale na to nie wygląda.
Rozpoczynając przygodę z Super Mario Makerem, byłem rozczarowany małą liczbą elementów, z których mogę korzystać. Na całe szczęście Nintendo opracowało sprytny system poszerzania edytora o kolejne możliwości. Założenie jest bardzo proste – im więcej budujesz, tym więcej dodatkowych elementów dostajesz. Takim rozwiązaniem Nintendo chciało uniknąć rzucania amatorskich architektów od razu na głęboką wodę, zwalając im na głowę masę możliwości.
Ten pomysł naprawdę działa. Dzięki stopniowemu poszerzaniu możliwości edytora, zaczynamy od rzeczy naprawdę prostych. Krótka lokacja z kilkoma rozpadlinami, cegłówkami, grzybkiem i żółwikiem. Potem dochodzą do tego latające platformy. Następnie poruszanie się na Yoshim i na chmurce. Później elementy podwodne. Jeszcze później Koopa. No i tak dalej. Tym sposobem Super Mario Maker częściowo eliminuje zagrożenie dla każdej „kreatywnej” gry wideo, to jest dziesiątki zaczętych, rozkopanych, ale zawsze niedokończonych poziomów konających w pamięci edytora.
Super Mario Maker to dowód na to, że ludzka wyobraźnia i kreatywność nie zna granic.
W głównym menu gry której możemy podejrzeć listę poziomów przygotowanych przez graczy z całego świata. Każdy projekt posiada licznik gwiazdek przyznawanych przez innych posiadaczy Makera, a także komentarze w formie graficznej i tekstowej. Filtrowanie pozwala nam sprawdzić najpopularniejsze, najszybciej zyskujące popularność oraz dopiero co wrzucane na serwery lokacje. Te potrafią być naprawdę niesamowite.
Czapki z głów po tym, jak zobaczyłem owoce pracy kreatywnych graczy. Podczas swojej kilkudniowej przygody z Super Mario Makerem natrafiłem na lokację wzorowaną na Donkey Kongu, z masą lian i zarośli. Kiedy indziej wziąłem udział w prawdziwym teście matematycznym – mając kilka ścieżek do wyboru, tylko jedna nie prowadziła do porażki. Musiałem wybrać drzwi z odpowiednim wynikiem zadania matematycznego, napisanego za pomocą kwadratowych kostek!
Jeszcze inny, zapadający w pamięć poziom, to przeróbka pierwszej misji z kultowego Metroida. W kolejnym nie trzeba było dotykać kontrolera, ponieważ Mario poruszał się na ruchomej platformie, natomiast twórca przygotował graczowi show oparte o przeszkody i niebezpieczeństwa o włos omijające stojącego nieruchomo hydraulika. To dopiero rodzący się talent reżyserski. Jeszcze innym razem cała plansza unosiła się w przestworzach, natomiast latający Mario musiał omijać dziesiątki ostrych obiektów lecących w jego stronę. Jak na dawnych grach z automatów.
Super Mario Maker jest wypchany po brzegi takimi diamentami. Co najlepsze, tych będzie więcej i więcej. Wraz z powiększającą się społecznością wokół gry, baza ciekawych poziomów będzie jedynie rosła. Już teraz oferta Super Mario Makera jest niesamowita, zróżnicowana i ciekawa. Nie mogę się doczekać, co zobaczę, gdy wrócę do tej produkcji za kilka bądź kilkanaście dni.
Super Mario Maker to jedna z najlepszych gier platformowych, w jakie kiedykolwiek grałem.
Wymagająca mechanika kolejnych odsłon przygód wąsatego hydraulika to frajda sama w sobie. Te kolorowe lokacje, zapadające w pamięć dźwięki i muzyka, proste mechanizmy i wielkie wyzwania – to wszystko w stanie nienaruszonym znajduje się w Super Mario Makerze. Nintendo dokłada do tego w zasadzie niekończącą się zawartość, opartą na tym, co wyprodukują sami fani.
Super Mario Maker dało mi olbrzymie pokłady radości. To grywalność w najczystszej postaci. Esencja dobrej zabawy z grami platformowymi. Produkcja jest idealna na kilka rundek przed snem, „z doskoku” oddając dostęp do setek zindeksowanych, ocenionych przez społeczność gry poziomów. Nawet nie musiałem włączać telewizora – ot, chwytasz GamePada w dłoniach, lądujesz na łóżku i już grasz, jak na tablecie. Tyle tylko, że przy użyciu bardzo wygodnych przycisków fizycznych.
No dobrze, ale o co chodzi z tym Dark Souls w tytule?
W grach ze zbioru Souls ginie się naprawdę często. Od ciosów przeciwników, od upadków z dużej wysokości, od nieprecyzyjnego sterowania, od pułapek, od ataków innych graczy… powodów jest całe mnóstwo. Równowagą dla tego maratonu porażek są podpowiedzi zostawiane przez innych graczy. Ci informują, że zaraz nad tobą znajduje się pułapka, za drzwiami jest silny przeciwnik, z kolei do tego ciemnego korytarza najlepiej w ogóle nie wchodzić.
Chociaż brzmi to naprawdę niesamowicie, podobnie jest z Super Mario Makerem. Kto grał w Super Smash Bros., ten doskonale wie, jak łatwo w grach z czerownym hydraulikiem spaść w przepaść, nadziać się na roślinę z ostrymi zębiskami i tak dalej. Jako, że Super Mario Maker jest grą sieciową, również tutaj gracze mogą pozostawiać wskazówki i komentarze dla innych śmiałków.
Przechodząc kolejne poziomy natrafiałem na zabawne, często rysowane za pomocą stylusa porady, jak pokonać daną rozpadlinę czy konkretnego przeciwnika. Jeżeli jednak dalej się nam nie udaje, podczas porażki widzimy sygnalizowane czerwonym znakiem „X” miejsca, w których polegli inni hydraulicy. Nie ma to jak uczyć się na błędach pozostałych graczy. Świetny patent, który urozmaica rozgrywkę i ożywia społeczność skupioną wokół tytułu.
Zalety
- Cztery odsłony Mario w jednej grze
- Systematycznie rozbudowywany edytor poziomów
- Natychmiastowa, przystępna rozgrywka
- Poczucie wspólnoty z internetową społecznością twórców
- Dziesiątki ciekawych, unikalnych projektów
- W zasadzie nieskończona zawartość do ogrania
- Do zabawy wystarczy sam GamePad
- Świetna, animowana instrukcja
- Krótkie czasy ładowania, pobierania i dodawania komentarzy
Wady
- Hmm… tylko na Wii U?
- Z chęcią zobaczyłbym jakiś tryb kooperacji
Jeżeli posiadasz konsolę Nintendo Wii U, Super Mario Maker to pozycja obowiązkowa. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W to absolutnie trzeba zagrać. Ciężko znaleźć mi chociaż jeden element tej gry, który nie spełniałby oczekiwań. Nawet usługi sieciowe Nintendo działają tutaj jak burza – nie uświadczycie żadnych pasków pobierania, logowania ani nic z tych rzeczy. Nic tylko chwytać za GamePada i grać.