REKLAMA

Walka o chmurę wygrana - w końcu odzyskałem ponad 4 GB miejsca na Dysku Google

Zabrałem się za porządki na Dysku Google i trafiłem na minę. Okazało się, że na Dysku mam 4 GB jakichś zdjęć, których nie można zidentyfikować i przenieść do darmowego miejsca. Nieźle namęczyłem się, żeby je uwolnić, ale w końcu się się udało.

zdjęcia google
REKLAMA
REKLAMA

Zabrałem się za sprzątanie na Gmailu oraz Dysku Google. Obie usługi współdzielą miejsce w chmurze, dlatego porządki prowadziłem na dwóch frontach jednocześnie. Przyznaję, że do sprzątania zmotywowała mnie pętla, która zaczęła się zaciskać na moim gardle. Pętlą tą było darmowe miejsce, które dostałem dwa lata temu - jeden prezent pochodził od HTC (25 GB), a drugi od Quickoffice (10 GB). Obie promocyjne paczki danych kończą jednak swoją ważność w październiku 2015 roku, więc nie chcąc zostawiać sprawy na ostatnią chwilę, postanowiłem posprzątać chmurę już teraz.

I nie chodzi o to, że nie chcę płacić za Dysk Google, który wykorzystuję do pracy. W rzeczywistości zdjęcia, filmy i dokumenty, które tam trzymałem były jedną z kilku kopii zapasowych. Korzystałem więc z chmury Google’a jako darmowego backupu, ale nie czuję potrzeby opłacania rozwiązania, które dubluje się z innymi dyskami (w chmurze), na których trzymam dane.

O tym jak wyczyściłem Gmaila już opowiadałem. Znalazłem wtedy kilka fajnych sztuczek, które pozwoliły na sprawne skasowanie poczty e-mail sprzed kilku lat. Wyczyściłem też Gmaila z zalegających ciężkich załączników oraz niepotrzebnej korespondencji. W ten sposób zwolniłem kilka ładnych gigabajtów.

Cały czas nierozwiązany pozostawał jednak problem Zdjęć Google, które powinny znaleźć się w nielimitowanym, darmowym miejscu w chmurze, ale za żadne skarby nie chciały się tam przenieść.

Przyznaję, że na fakt, iż nie wylądowały w darmowym miejscu, miała wpływ moja pomyłka. W przeszłości nieświadomie uruchomiłem kilkukrotnie zapis zdjęć w pełnej jakości i nim go wyłączyłem, na dysk trafiło wiele zdjęć. Łącznie uzbierały się ich ponad 4 GB.

dysk-google

Szukałem rozwiązania na przeniesienie zdjęć z płatnego miejsca w Zdjęciach Google do darmowego. Bezskutecznie. Nie trafiłem na nic, co w zautomatyzowany sposób dokonałoby tego ruchu. Dodatkowo bałem się utraty danych, co w teorii mogło się stać, gdybym skorzystał z jakiejś niesprawdzonej aplikacji lub rozszerzenia do przeglądarki.

Wysłałem zapytanie w tej sprawie również do przedstawicieli Google, ale nie potrafili pomóc.

Dlatego postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. Najpierw skorzystałem z usługi Google Takeout, która przygotowała archiwum wszystkich moich zdjęć zapisanych w Zdjęciach Google. Łącznie 9 archiwów ZIP ważyło blisko 18 GB. Pobrałem je z Google Takeout i kolejno rozpakowałem. Przejrzałem przy tym pobieżnie zdjęcia, czy są wszystkie. Trudno to było jednoznacznie stwierdzić, bo nie pamiętałem wielu z kilkunastu tysięcy fotek, ale wydawało mi się, że wszystko się zgadza.

Wtedy przystąpiłem do kasowania danych ze Zdjęć Google. Nie była to operacja łatwa. Wręcz przeciwnie, była nudna, czasochłonna i odmóżdżająca. Co więcej, z niewiadomych względów fotki musiałem kasować dwukrotnie (!) - raz na smartfonie, a potem na komputerze (w przeglądarce). Dlatego osobom, które będą również przechodziły przez tę drogę polecam zaczęcie kasowania od razu na komputerze.

Wydawało mi się, że zaznaczenie wszystkich zdjęć do skasowania będzie łatwiejsze z poziomu smartfona. Wystarczy zaznaczyć pierwsze zdjęcie, przeciągnąć palec na dół ekranu i czekać, aż przewijająca się lista zostanie zaznaczona do samego końca. Operacja trwała kilka minut, a ja trzymałem palec przyklejony do ekranu telefonu i po raz kolejny (drugą ręką) szukałem w Sieci lepszego rozwiązania. Nie znalazłem.

Po skasowaniu wszystkich zdjęć na smartfonie Zdjęcia Google nie chciały z jakiś względów zsynchronizować tej operacji z przeglądarkową wersją serwisu. Wyczyściłem kosz na smartfonie, wymusiłem ręcznie kilka razy synchronizację i nic. Załamany przystąpiłem do kasowania wszystkich fotek ze Zdjęć Google z poziomu przeglądarki internetowej. Klikałem na zdjęcie, przewijałem ekran o kilka scrolli i z Shiftem zaznaczałem inne zdjęcie. W ten sposób mogłem kasować fotki w większych grupach. Tak, znowu nie znalazłem lepszego rozwiązania. Próby zaznaczenia całej galerii kończyły się fiaskiem.

Gdy skasowałem już wszystkie zdjęcia i wyczyściłem kosz zauważyłem, że miejsce na Dysku Google zostało odblokowane. 4 GB zdjęć widmo zniknęły na zawsze.

Mogłem przystąpić do wgrania wszystkich zdjęć, wcześniej pobranych za pomocą Google Takeout, ponownie do Zdjęć Google. Kilkanaście tysięcy fotek oraz kilka filmów wgrywało się przez kilkadziesiąt godzin. Do wgrywania skorzystałem z aplikacji Zdjęć Google dla komputerów z Windows.

Operacja trwała długo, ale zakończyła się pełnym sukcesem. Odzyskałem kontrolę nad tym, co trzymam na Dysku Google i znowu mieszczę się w darmowym planie taryfowym.

Obecnie oprócz standardowych bezpłatnych 15 GB mam na koncie 2 dodatkowe GB z niedawnej promocji polegającej na konieczności sprawdzenia zabezpieczeń konta. Razem daje to 17 GB na pocztę i dokumenty. Z tym zastrzeżeniem, że Dokumenty Google zapisywane w google’owskim formacie nie zajmują miejsca na Dysku. W efekcie mieszczę się 6 GB, więc gdy w październiku Google zabierze promocyjne gigabajty, to będę miał około 10 GB wolnego zapasu na dysku.

REKLAMA

Szacuję, że następne wielkie sprzątanie Dysku Google za jakieś dwa lata.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA