Żeby zrozumieć, w jaki sposób Amazon wyprzedził właśnie Netfliksa, musisz najpierw poznać z czym się je HDR
Amazon właśnie wprowadził treści HDR do Europy. Klienci Amazon Prime mogą już streamować seriale korzystając z dobrodziejstw nowej technologii. Tylko czy na pewno są to same dobrodziejstwa?
Użytkownicy Amazon Prime ze Stanów Zjednoczonych mogą już od około dwóch miesięcy oglądać treści HDR. Teraz ta sama funkcja trafia na pierwszy europejski rynek, czyli do Wielkiej Brytanii. Na razie materiałów HDR jest bardzo niewiele, bo jest to tylko pierwszy sezon autorskiego serialu Mozart in the Jungle oraz pilotażowy odcinek Red Oaks. Materiały HDR można będzie oglądać wyłącznie na telewizorach Samsung 4K SUHD wyposażonych w funkcję HDR.
Amazon staje się więc jednym z pionierów tego rodzącego się standardu (a właściwie kilku standardów). Drugim dużym graczem jest Netflix, który już produkuje swoje seriale w HDR (np. Marco Polo), jednak streaming w tym standardzie ma dopiero ruszyć. Do stawki chce dołączyć również Samsung, który zapowiada „UHD Content Pack” dostępny dla posiadaczy telewizorów Samsung SUHD 4K HDR, zawierający dwie darmowe hollywoodzkie produkcje w standardzie HDR.
Pozostaje tylko jedno pytanie… Czym właściwie jest HDR?
Do niedawna technika HDR znana był tylko fotografom, ale obecnie coraz śmielej wchodzi do kina i telewizji. Samo określenie HDR oznacza po prostu szeroki zakres dynamiczny (High Dynamic Range). W fotografii obraz wykonany w tej technice jest bardziej pojemny jeśli chodzi o różne poziomy jasności. Między pełną czernią a idealną bielą mieści się więcej pośrednich poziomów, dzięki temu, że czerń i biel są od siebie mocniej oddalone na skali jasności.
Prostym przykładem użycia techniki HDR może być kadr wykonany np. w ciemnym kościele oświetlonym bardzo kontrastowym światłem wpadającym przez witraż. Aparaty i kamery nie są doskonale, a więc w większości przypadków operator musi wybrać, czy chce naświetlać obraz na światła, czy na cienie. W pierwszym wypadku otrzyma szczegółowy, kolorowy witraż i czarne wnętrze kościoła, w którym brakuje szczegółów. W drugim przypadku odwrotnie – dobrze naświetlone (jasne) wnętrze i przepał (brak informacji; czysta biel) na witrażu.
Tradycyjnym rozwiązaniem jest połączenie kilku klatek w jedną na etapie postprodukcji. Obecnie jednak producenci sprzętu stosują coraz bardziej wymyślne sztuczki programowe, które upraszczają cały proces powstawania obrazu HDR.
W fotografii dość łatwo jest się zachłysnąć efektem HDR i w efekcie mocno przesadzić z obróbką. Z tego względu ta technika wielu osobom może się kojarzyć z czymś cukierkowym i kiczowatym. To jednak błędne założenie, bo HDR sam w sobie jest techniką poprawiającą jakość obrazu. Po prostu trzeba do niej podejść z umiarem.
W przypadku TV jest bardzo podobnie. Cel jest ten sam: poszerzenie zakresu tonalnego. Obraz HDR w telewizorze ma bardzo głębokie czernie i bardzo (czasem wręcz nieprzyzwoicie bardzo) jasne biele. Czyli współczynnik kontrastu mamy na poziomie znacznie przekraczającym standard. Jeśli telewizyjny HDR jest zrobiony dobrze, to nie tylko podbija czernie i rozjaśnia biele, ale przesuwa te granice z zachowaniem szczegółów, których na standardowym ekranie TV nie widać. Założenia HDR telewizyjnego i fotograficznego są więc bardzo podobne.
Kiedy HDR w telewizji?
Standard HDR zaczął podbijać rynek w 2015 roku, choć jego rozkwit przypadnie na kolejne lata. Wiele nowych produkcji (czy to kinowych, czy serialowych) powstaje w standardzie HDR, jednak niewiele osób ma okazję je oglądać. HDR wymaga bowiem specjalnie przystosowanego telewizora, który potrafi zapewnić ponadprzeciętne poziomy głębokiej czerni i jasnej bieli, a także wszystko, co jest pomiędzy. Takich telewizorów jest na rynku ledwie kilka. Do tego jest też potrzebny specjalny odtwarzacz i oczywiście sam nośnik (nadchodzący Ultra HD Blu-Ray), chyba, że korzystamy ze streamingu.
HDR w usługach streamingowych jest dostarczany jako osobna „warstwa” informacji, która po prostu jest niedostępna dla widza, który nie dysponuje dedykowanym sprzętem. Wobec tego nie ma (a przynajmniej nie powinno być) sytuacji, gdzie dynamika obrazu jest sztucznie rozciągana lub zawężana, co zaowocowałoby prawdziwym koszmarem.
Niestety HDR jest na tyle świeżą technologią, że nie wykształcił się jeszcze jeden standard jej dostarczania. Wiele podmiotów chce wykroić sobie jak największy kawałek HDR-owego tortu, a obecnie główna batalia toczy się pomiędzy Ultra HD Alliance a Dolby Vision. Na razie nie wiadomo, czy systemy będą ze sobą kompatybilne.
Producent telewizora kontra wytwórnia filmowa
Od strony biznesowej mamy tu ciekawy paradoks. Jeśli mowa o treści 4K, mówi się o tym, że to producenci telewizorów naciskają na inne branże, by wymusić popularyzację wyższych rozdzielczości. Nowy standard to w końcu bodziec do wymiany sprzętu na nowszy, a więc biznes sam się napędza. Tak było z Full HD, tak jest obecnie z 4K i niebawem tak samo będzie z 8K. Obecnie już niemal wszystkie nowe telewizory dostępne na rynku mają rozdzielczość 4K, a więc to dystrybutorzy treści muszą w tej kwestii nadążyć za sprzętem. Widać to też na przykładzie standardu Ultra HD Blu-Ray, który zadebiutuje dopiero pod koniec roku, po naciskach ze strony producentów.
Z kolei w przypadku HDR jest odwrotnie – to wytwórnie filmowe naciskają na wdrożenie tego standardu. Wytwórnia chce, by widz oglądał film w dokładnie takiej wersji, jaką miał wizję reżyser. Dlatego podczas pierwszego Avatara wytwórnie tak silnie promowały standard 3D. To samo zaczyna się dziać z HDR. Powstaje już coraz więcej produkcji (czy to serialowych, czy kinowych) w tej technice, a więc producentom i dystrybutorom jest na rękę, jeśli wyższe koszty produkcji w dłuższej perspektywie się zwrócą.
Martwy standard?
Jeśli jesteśmy przy temacie 3D, warto się zastanowić, czy HDR nie czeka w końcu ten sam los, co okularów 3D. A te, jak wiemy, zupełnie się nie przyjęły. Miała to być wielka rewolucja, a skończyło się na tym, że 3D oglądamy jedynie kilka razy w roku w kinie albo wręcz w ogóle zrezygnowaliśmy z tego standardu. Z okularów 3D w domowym zaciszu korzystają jedynie najwięksi zapaleńcy kina.
Czy ten sam los czeka HDR? To możliwe, bo gdyby się nad tym zastanowić, przeciętny widz nie szuka najlepszej jakości obrazu. Teoretycznie każdy chce oglądać obraz jak najlepszy, czyli taki jak w wizji reżysera, ale w praktyce ambicje kończą się tam, gdzie zaczyna się wysoka cena. Filmy oglądamy na tanich telewizorach z podłymi panelami i nierównomiernym podświetleniem, a zdjęcia na nieskalibrowanych monitorach.
Abstrahując od podstawowego kryterium wyboru telewizora, czyli przekątnej ekranu, dotychczas pod względem parametrów to właśnie rozdzielczość wygrywała z jakością obrazu. Jeśli w sklepie mamy do wyboru duży telewizor 4K ze średnim ekranem lub mniejszy ekran Full HD z ponadprzeciętnym panelem, widz wybierze ten pierwszy. Chyba że jest zapaleńcem jakości obrazu i nowych technologii, ale nie oszukujmy się - taki klient jest klientem niszowym.
Grafika w nagłówku: Shutterstock.