Stary sprzęt z nowym systemem - czy to działa? Korzystam z iPhone'a 4S z iOS 8. I żyję
Nie ma wątpliwości - pod względem oprogramowania sprzęty od Apple są długowieczne. Czy chodzi o Maki, iPady czy iPhone'y, przez co najmniej 2, a często nawet 3 lata możemy mieć pewność, że najnowsza wersja systemu trafi na nasze urządzenie. Inną kwestią pozostaje to, czy taki komputer, telefon czy tablet będzie nadal działał sprawnie - czasem jest dokładnie odwrotnie. Jak jednak jest w przypadku iPhone'a 4S i iOS 8?
Przyznaję, po latach fascynacji wszystkim co nowe i wyciąganiu pieniędzy z portfela tak szybko, jak nowy smartfon trafiał na rynek, trochę się uspokoiłem. Korzystam z elektroniki tak długo, jak długo jest jeszcze fizycznie sprawna, a do tego spełnia podstawowe zadania, jakie przed nim stawiam. Może i moje wymagania nie są przesadnie wielkie, ale nie oszukujmy się - jak wielu z nas wykorzystuje w pełni potencjał tych czterech czy ośmiu rdzeni albo kilku gigabajtów pamięci RAM?
Dopóki więc sprzęt nie rozpada się w rękach i nie doprowadza mnie do furii swoim powolnym działaniem, nie zostaje zastąpiony. W rezultacie sprzęty na moim biurku są, delikatnie mówiąc, dość leciwe. Komputer stacjonarny z 2009 roku, laptop z 2011, tablet z 2011 oraz, urządzenie z prawdopodobnie najszybciej starzejącej się kategorii, telefon z 2011. Telefon, działający pod kontrolą najnowszego dostępnego wydania iOS, czekający zresztą na wydanie 9-te, które - według wstępnych opinii - w dużym stopniu usprawni jego pracę.
Kiedy Dawid Kosiński pisał, że Apple "kupiło" go właśnie obietnicą zapewnia wsparcia (w rozsądnym zakresie) dla kilkuletniego telefonu, pojawiło się sporo pytań o to, czy jest nadal sens kupować tak "przedpotopowe" urządzenie. I prawdopodobnie takie pytania będą pojawiać się jeszcze długo i często. Po pierwsze, bo to najtańszy obecnie rozsądny sposób na wejście w świat Apple, a po drugie to nadal bardzo przyjemny telefon.
Dość jednak teorii, czas na konkrety.
Nie będę ukrywał, że kupując dobrych kilka miesięcy temu iPhone'a 4S miałem spore wątpliwości. Moja poprzednia przygoda ze smartfonami tej marki skończyła się na modelu 4, który po aktualizacji do iOS 7 okazał się urządzeniem tak niesamowicie powolnym, albo mówiąc wprost - zamulonym, że człowiekowi odechciewało się wszystkiego. Z 4-ką wytrzymałem zaledwie kilka dni, a potem ponad rok musiałem od Apple'a odpoczywać. Wiem, trochę mogło poprawić się przy kolejnych aktualizacjach, ale po prostu miałem dość. Byłem zrażony na poważnie, tym bardziej, że podobną tragedię przeżywałem kilka lat wcześniej po jednej z aktualizacji iPhone'a 3G.
Odebrałem więc iPhone'a 4S z dużą dozą niepewności. Czy będzie działał tak, jakbym tego oczekiwał? Czy będzie w stanie zostać moim telefonem i stworzyć przyjemną parę z resztą sprzętów Apple'a, które mam w domu? Opinie w sieci były dość mieszane w tej kwestii.
Instalacja wszystkiego na czysto, wstępna konfiguracja, dodanie kilkunastu podstawowych aplikacji i zaczęła się zabawa, a raczej... zdziwienie. Nie, ten telefon nie jest demonem prędkości. Nie, nie można mówić, że kupując 5, 5S czy 6 przepłaca się za nic. Ale, i wydaje mi się, że nie przesadzam ani trochę, ten telefon nadal nadaje się na główne narzędzie komunikacyjno-informacyjne.
Tak, doskonale widać, że telefon pod względem wydajności ma już najlepsze lata za sobą, nawet jeszcze na ekranie głównym czy w aplikacjach systemowych. Niektóre z nich otwierają się stosunkowo długo, czasem zapełnienie się list (np. ustawień) zajmuje jedną sekundę, kiedy możemy podziwiać białe tło. Są to jednak opóźnienia naprawdę niewielkie, czasem dodatkowo maskowane przez animacje, przez co nie mamy wrażenia, że to telefon czy system jest z technicznego punktu widzenia powolny - jest raczej powolny z punktu widzenia... estetyki. Po prostu nie ma "ostrych" zacięć.
Nie ma też sytuacji, kiedy np. po odblokowaniu telefonu musimy czekać na wyświetlenie ikon. Nie czekamy godzinę na uruchomienie się aparatu i drugie tyle na załadowanie się ekranu wielozadaniowości. Nie, jeśli przełkniemy te kilka gorzkich ziarenek, występujących tu i tam co jakiś czas, w ogóle możemy zapomnieć o tym, że jest to telefon stary. Może i starszy, ale na pewno nie będący czymś, czego trzeba się pozbyć, bo nie da się z niego korzystać.
W pierwszym odruchu, tuż po wstępnej konfiguracji, wyłączyłem nawet wszystkie dodatkowe animacje systemowe. Po jakimś czasie, z czystej ciekawości przywróciłem je i... nic złego nie stało się z wydajnością.
Podobnie, choć już nie tak samo dobrze, jest z aplikacjami. O systemowych trudno powiedzieć cokolwiek złego - poczta uruchamia się prawie natychmiastowo, fotografie można przeglądać od razu, nie spóźnimy się z dodaniem notatki czy zapisaniem czegoś w kalendarzu. Jedynym programem, na który mogę na poważnie ponarzekać, jest Safari. Nie dlatego, że wolno ładuje strony czy wolno działa ogólnie, ale w dlatego, że w jednym, bardzo konkretnym miejscu potrafi czasem, bo nie zawsze, niemiłosiernie zamulić.
Chodzi o tak prosty element jak wpisywanie adresu strony. Być może wynika to z synchronizacji zakładek i historii z czterema w sumie sprzętami Apple'a (co w połączeniu z moim wolnym połączeniu może być zabójczą mieszanką), ale trudno jest to jednoznacznie stwierdzić. Niemniej jednak, raz na jakiś czas po wpisaniu adresu przez dobrych kilkanaście sekund nie można zrobić nic. Kliknięcie "Idź" nie powoduje żadnej reakcji. Trzeba czekać i czekać, aż w końcu całość "zaskoczy", pobierze naszą historię i podpowiedzi i wtedy przepuści nas dalej.
Poza tym zgryzem, który zresztą jest dość sporadyczny, oraz niewielkim ekranem, 4S jak najbardziej zaspokaja moje potrzeby mobilnej konsumpcji treści internetowych. No, może czasem wspomogę się równie starym iPadem.
Aplikacje firm trzecich działają natomiast... różnie. O ile np. Slack działa bardzo dobrze, o tyle Skype potrafi uruchamiać się "od zera" dłuższą chwilę, natomiast Fallout Shelter (prawdopodobnie przez kiepską optymalizację) jest momentami całkowicie niegrywalny. Any.Cal i Any.Do, Endomondo, TomTom MySports, Garmin Connect, Tidal, Spotify, pakiet Office, Outlook, czy Pocket nie sprawiają natomiast najmniejszych problemów. Może pierwsza z tych pozycji również potrzebuje trochę więcej czasu na start, ale dla mojego cyfrowego życia - opartego głównie na komputerze - nie jest to najmniejszą przeszkodą.
Odłączając się jednak od laptopa czy komputera stacjonarnego nie odczuwam większego dyskomfortu.
Sprawdzenie poczty, odpisanie na kilka wiadomości, wyznaczenie trasy do celu, sprawdzenie czegoś w sieci, zrobienie zdjęcia czy zapisanie jakiejś notatki, czasem krótka zabawa z prostą grą, a do tego właśnie potrzeby jest mi telefon, nie stanowi dla mnie żadnego wyzwania. Nie chcę nikogo oceniać pochopnie, ale jestem prawie pewien, że spora część osób właśnie w ten sposób korzysta z telefonu, często nawet wielokrotnie droższego. A te ułamki sekund, które oszczędzają dzięki nowszym podzespołom - cóż, każdy ma swoje priorytety.
Oczywiście są elementy, których nie da się w iPhonie 4S w żaden sposób zmienić. Akumulator, nawet po wymianie na "nowy" wytrzymuje maksymalnie jeden dzień. Aparat robi mizerne, jak na dzisiejsze standardy, zdjęcia. Ekran jest malutki, a przestrzeń dookoła niego wręcz karykaturalnie wielka. To jednak wiadomo już na pierwszy rzut oka i z tym całkowicie godziłem się przyjmując 4S jako mój główny telefon.
I przyznam szczerze, że ani trochę nie żałuję. To stary, niedoskonały telefon, ale jednocześnie telefon wciąż bardzo solidny, niedrogi w porównaniu do kolejnych modeli Apple'a, a jednocześnie mogący liczyć na kolejną aktualizację. Być może nie dostanie wszystkich faktycznych nowości, ale dla mnie najważniejszą otrzyma. Będzie działać jeszcze lepiej niż do tej pory, czym - mam nadzieję - zasłuży sobie na miejsce w mojej kieszeni na jeszcze bardzo długi czas.
* Część zdjęć: Shutterstock