Apple Music to bardzo ciekawa propozycja. Ale na razie nie dla mnie
Wielokrotnie pisałem na łamach Spider’s Web - jestem wielkim entuzjastą usług streamingu muzycznego. Ze Spotify korzystam od wielu lat, gdy jeszcze nie był dostępny w Polsce. Apple Music, które dzisiaj ruszyło, nie zmieni tego. Przynajmniej na razie.
Pierwsze wrażenia? Apple Music to potężny serwis - z mnóstwem opcji, niezwykle rozbudowany, z różnymi zakamarkami, w których można się wręcz zgubić. Trochę nie apple’owy, bo przecież Apple zawsze ograniczał opcje, aniżeli je nadmiernie rozbudowywał w imię prostoty i przejrzystości korzystania, głównie dla zwykłych użytkowników - nie takich, co to czekają na uaktualnienie iOS 8.4 od południa i nerwowo klikają odśwież, lecz takich, którzy ze swoich iPhone’ów korzystają sporadycznie.
Notabene to już drugi produkt Apple’a, który ganiony jest za przesadne rozbudowanie UI - po Apple Watchu, to samo mówi się o Apple Music; zdaje się, że brakuje w Apple wewnętrznego recenzenta w stylu Steve’a Jobsa, którego obsesją było doprowadzanie interfejsów użytkownika do absolutnie najprostszej postaci.
Ci zainstalują aktualizację pewnie dopiero za kilka dni i wielu z nich po raz pierwszy w ogóle się dowie, że coś takiego jak streaming muzyczny to dziś obowiązujący standard na rynku. A Apple, jak to Apple, doskonale przemyślał debiut swojej nowej usługi muzycznej - gdy zechcesz wypróbować za darmo Apple Music przez 3 miesiące, od razu włączasz subskrypcję po upływie okresu testowego.
Pewnie, będzie można to wyłączyć, ale założę się, że wielu klientów z automatu nie będzie tego robiło i stanie się klientem Apple Music mimochodem.
Serwis Apple’a to rozbudowany iTunes
Dotychczasowi klienci iTunes Store, a tych przecież nie mało - Apple ma zarejestrowanych ponad 800 mln kart kredytowych - spokojnie się tu odnajdą. Dla mnie, który od lat nie korzystał już z tej formy zakupu muzyki, panuje tu przesadny chaos.
Inna sprawa, że sporo na starcie Apple Music brakuje. Przede wszystkim wciąż nie ma serwisu w wersji desktop (nadal czekamy na nowego iTunesa 12.2, który ma obsługiwać Apple Music). Ja korzystam ze streamingu głównie podczas pracy, siedząc przed komputerem. I to za pośrednictwem mojego systemu domowego audio - Sonos. Apple Music na starcie nie współpracuje z tym systemem. Ma się to zmienić do… końca roku. Do tego czasu na pewno nie będzie to mój wybór, jeśli chodzi o serwisy streamingowe, choćby z tego powodu.
Biblioteka Apple Music jest podobna do tego, co oferuje Spotify. Owszem, jest Taylor Swift, której nie ma w szwedzkim serwisie muzycznym, ale akurat amerykańska artystka nie jest w mojej muzycznej bajce, więc dla mnie to mała strata. W innych przypadkach jest bardzo podobnie - to, czego brakuje w Spotify, nie ma też najczęściej u Apple’a (np. dyskografii mojego ukochanego King Crimson).
Serwis kuleje też trochę pod kątem jasnych informacji nt. pobierania muzyki do wersji offline. Ja w większości właśnie tak korzystam ze Spotify - zgrywam playlisty lub albumy do offline, by zaoszczędzić na transferze danych i baterii. Sposób, w jaki w Apple Music pobiera się muzykę do późniejszego odsłuchu, bez konieczności streamingu via LTE/3G, nie jest wcale czytelny - jeśli my, wewnątrz redakcji Spider’s Web szukaliśmy tej opcji przez dłuższą chwilę, przeciętny odbiorca może jej nie znaleźć w ogóle.
Niemniej jednak Apple Music wygląda na niezwykle poważnego gracza na rynku streamingu, który w ciągu pierwszych 3 miesięcy działania z pewnością wybije się na zdecydowane czoło.
Tych, którzy są w ekosystemie Apple’a nie patrząc za bardzo na usługi zewnętrzne, nawet te związane z iPhone’ami czy iPadami, Apple spokojnie przekona do usług. Tych pozostałych, w tym mnie, zdobędzie dopiero wtedy, gdy zintegruje usługę z serwisami zewnętrznymi (jak Sonos), postara się o kompletną bazę utworów, no i obniży ceny dysków flash w swoich urządzeniach mobilnych.
No bo teraz kupowanie iPhone’ów w opcji z dyskiem poniżej 128 GB pojemności mija się z celem.