Roaming tanieje i nadal będzie tanieć. Nawet bez interwencji Komisji Europejskiej
Już niebawem, 1 lipca 2015 roku, wchodzą w życie nowe stawki za korzystanie z usług mobilnych w roamingu. Będą one nieco niższe niż do tej pory, ale niebawem mogą spaść jeszcze bardziej. W końcu wymaga tego rynek.
Różnica w cenach wynika jednak tym razem wyłącznie ze zmiany kursu euro, jak donosi serwis Telepolis. Komisja Europejska w tym roku nie obniżyła cen roamingu. Z tego powodu obniżki cen nie są zbyt duże. Maksymalna stawka za minutę połączenia wychodzącego spadła o 2 grosze brutto, o 1 grosz spadła maksymalna stawka za wiadomości SMS, a o 2 grosze spadły ceny 1 MB transmisji danych oraz wiadomości MMS. Cena połączeń operatorzy mogą dodatkowo obniżyć ceny usług roamingowych, ale zazwyczaj odpowiadają one właśnie stawkom maksymalnym.
To się jednak może już niebawem zmienić.
Wszystko dlatego, że operatorom brakuje już narzędzi do tego, by ze sobą walczyć. Jeszcze nie tak dawno chciałem przejść do Virgin Mobile, który za 49,99 zł oferował nielimitowane rozmowy i wiadomości oraz pakiet internetowy o wielkości 10 GB. Teraz Play wprowadził ofertę, w której także Internet jest (prawie) nielimitowany. Dodatkowo zachęca użytkowników pakietami rozmów i danych w roamingu w Unii Europejskiej. I już niebawem operatorzy komórkowi będą mogli ze sobą walczyć wyłącznie za pomocą coraz niższych cen lub coraz lepszych pakietów roamingowych. Nic więcej im nie zostało. Pytanie tylko, ile osób skusi się na takie oferty.
Choć sam często bywam za granicą, wątpię, czy liczba osób regularnie jeżdżących nawet do innych państw europejskich jest na tyle duża, by zrobić z tego motor napędowy oferty. Dlatego sam podejrzewam, że w przeciągu kilku lat staniemy się świadkami ogromnej walki cenowej. Zastanawiacie się, jak to możliwe? W jaki sposób operatorzy mają zarabiać na tym i tak mało rentownym biznesie? Już tłumaczę.
Otóż nie będą oni zarabiać. Abonament lub regularne doładowania będą bonusem, który zachęci nas do wzięcia innych usług. Na przykład konta w banku, abonamentu telewizyjnego lub usług energetycznych. Nie jest to wcale tak odległa perspektywa, ponieważ coraz więcej operatorów komórkowych nawiązuje współpracę lub jest powiązanych z innymi podmiotami mającymi bardzo mało wspólnego z rynkiem telekomunikacyjnym.
Zresztą już teraz można otrzymać abonament komórkowy kosztujący zaledwie złotówkę, czyli prawie nic.
Wystarczy skorzystać z oferty SmartDom, w której biorąc trzy produkty, na przykład energię elektryczną, dostęp do Internetu oraz abonament telefoniczny, najtańszy z nich można otrzymać za darmo. Może nim być właśnie abonament. Doskonale obrazuje to jedną z wielu dróg, w którą zmierza rynek telefonii komórkowej.
Dlaczego jedna z wielu? Bo choć abonament telefoniczny będzie mógł być darmowy, to nie zawsze taki będzie. W końcu nie każdy z nas chce samodzielnie kupować smartfon. O dziwo mało kto też chce płacić za niego raty. Każdy za to lubi dostać coś za grosze w ramach innej usługi.
Dlatego już niebawem abonamenty na telefon będą zależeć nie od liczby minut, wiadomości i gigabajtów (bo to już jest nielimitowane). Już wcześniej wymieniłem, że w 80% przypadków nie będzie zależeć od pakietów roamingowych (bo większość ich nie potrzebuje). Wysokość comiesięcznych opłat będzie zależała od rodzaju wybranego przez nas urządzenia. Każdy telefon będzie kosztował u operatora złotówkę, ale zależnie od tego, jaki smartfon wybierzemy, będzie się zmieniać wartość abonamentu.
Mimo że każdy z nas będzie doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że płaci po prostu odpowiednio powiększone raty za telefon, zakupi go o wiele chętniej niż w sklepie.
Nie wierzycie, uważacie to za głupotę? To spytajcie znajomych mających stosunkowo tanie abonamenty (do 70 zł), gdzie kupili telefon. Jestem pewien, że większość z nich zrobiła to u operatora. I nie jest ważne, czy zrobili to z wygody, czy też przyzwyczajenia. Ważne jest, że zrobili to, mimo że na rynku za porównywalne urządzenia często (acz nie zawsze!) można zapłacić, znacznie, ale to znacznie mniej.