Apple Watch Sport 38 mm na chłodno trzeciego dnia, czyli wstępna recenzja Spider's Web
W miniony weekend pojechałem do Berlina odebrać swojego Apple Watcha. Preorder został zrealizowany na czas, a ja od soboty noszę na nadgarstku kawałek elektroniki zamiast klasycznego czasomierza. Za wcześnie jeszcze na pełną recenzję, ale po tym czasie mogę podzielić się już swoimi szerszymi wrażeniami na temat najnowszego urządzenia Apple.
Swój zegarek zamówiłem razem z Przemkiem Pająkiem już 10 kwietnia z samego rana. Ponieważ w kilka minut od startu zamówień typu preorder szary zegarek z czarnym paskiem w rozmiarze 42 mm przestał być dostępny zdecydowałem się na Apple Watch Sport z kopertą 38 mm i zielonym paskiem. Prawdopodobnie wymienię go na większy model w kolorze Space Gray za niecałe dwa tygodnie, ale na początek mogłem zapoznać się już z tym akcesorium w wariancie o krótszej przekątnej ekranu.
Zegarek, zgodnie z obietnicą Apple, został doręczony 24 kwietnia.
Dzięki zamówieniu przedpremierowemu, gdzie wziąłem to, co akurat było dostępne, nie musiałem jechać pod butik Corner, by koczować od wczesnych godzin rannych w kolejce i... kupić ten model zegarka, który jeszcze był dostępny.
Do Berlina dotarłem w sobotni wieczór i o 22:00 rozpakowałem swoje pudełko. Już samo opakowanie mnie zaskoczyło, bo było znacznie większe i cięższe niż się spodziewałem.
Przemek Pająk już pokazał na nagraniu Spider’s Web TV jak wygląda opakowanie Apple Watcha i proces konfiguracji zegarka, więc nie będę się na ten temat rozwodził. Dodam tylko, że wymiana paska na dłuższy w biegu nie sprawiła mi żadnych problemów, a konfigurowałem zegarek łącząc się z siecią 3G przez roaming stojąc w kolejce do recepcji w hostelu.
Nie był to jednak mój pierwszy kontakt z zegarkiem Apple’a.
Podstawy obsługi Apple Watcha mogłem poznać już w połowie kwietnia, gdy odwiedziłem Apple Store w Londynie. Co prawda nie mogłem wtedy sparować zegarka ze swoim telefonem, ale na specjalnych stanowiskach mogłem przeklikać się przez interfejs, przymierzyłem różne warianty kolorystyczne i przygotowałem galerię zdjęć. Dzięki temu po założeniu własnego egzemplarza na nadgarstek wiedziałem czego się spodziewać i nie byłem zaskoczony tym, jak bardzo filigranowy wydaje się model z kopertą 38 mm.
Niezmiernie mnie przy tym cieszy, że Apple w swoim stylu nie próbuje nam wmówić, na którym ręku powinno nosić się zegarek. Jestem leworęczny i chociaż to w kręgach miłośników zegarków podobno olbrzymie faux pas, to od kiedy pamiętam czasomierze zakładam na prawy nadgarstek - na nim też wylądował Apple Watch. Nadgarstek i stronę, po której znajdzie się koronka, można wybrać podczas konfiguracji i potem w dowolnej chwili można to ustawienie zmodyfikować oraz zamienić obie części paska miejscami.
Po trwającej kilka minut konfiguracji zacząłem bawić się zegarkiem i dostosowałem ustawienia do swoich potrzeb.
Nie bardzo też rozumiem, skąd bierze się opinia o braku intuicyjności interfejsu Apple Watcha. Po kilku minutach bez czytania żadnej szczegółowej instrukcji wiedziałem już dokładnie, za co odpowiadają poszczególne przyciski i jak wywołać wszystkie funkcje. Jedyną nowością, której trzeba faktycznie się nauczyć, jest tzw. Force Touch, czyli gest mocniejszego przyciśnięcia ekranu.
Zdarza mi się jeszcze pomylić silne wciśnięcie wyświetlacza z dłuższym dotknięciem, ale to naprawdę nie jest większy problem. Mile zaskoczyła mnie cyfrowa koronka, które użycie do przewijania list i np. oddalania mapy jest intuicyjne. Nie jestem przekonany tylko do dodatkowego przycisku, którego funkcją jest wyświetlanie ulubionych kontaktów (jedno wciśnięcie) oraz aktywacja Apple Pay (niedostępnego w Polsce).
Użytkownik iPhone’a nie powinien mieć żadnego problemu z obsługą Apple Watcha.
Nie mogę do końca zgodzić się z Przemkiem Pająkiem w kwestii skojarzeń związanych z interfejsem zegarka i porównania go do rozwiązania znanego z systemu Android. Szukając analogii do interfejsu iPhone’a i iPada lepiej patrzeć na tarczę zegarka tak, jak na ekran blokady w iOS. Tarcza zegarka to pierwszy ekran, który widać po odblokowaniu urządzenia, które może nastąpić przez naciśnięcie przycisku, dotknięcie ekranu lub… delikatny ruch ręką.
W widoku tarczy zegarka możemy podejrzeć powiadomienia za pomocą gestu ściągnięcia ekranu do dołu, a ich obecność sygnalizuje mała czerwona kropka. Gest przesunięcia z dołu ekranu do góry wywołuje z kolei menu Glances, nazwanych w polskim tłumaczeniu dość niefortunnie Skrótami. Ja traktuję je jak połączenie Centrum Ustawień oraz… widżetów z Centrum Powiadomień z iOS. Na zegarku tak jak na iPhonie korzystam z zaledwie kilku.
W przeciwieństwie do Przemka nie widzę w Glances zbyt dużego potencjału.
Skróty wysuwane z zegarkowego ekranu blokady prezentowane są w postaci kart, między którymi można przeskakiwać jednym ruchem palca w lewo i w prawo. Problem w tym, że jeśli umieścimy ich tam za dużo, to zapamiętanie położenia wszystkich funkcji będzie trudne, a dostanie się do każdej z nich zajmie zdecydowanie zbyt dużo czasu. W tym wypadku maksyma “less is more” sprawdza się wyśmienicie.
Zdecydowałem się zostawić w centrum kartę z informacjami z aplikacji Aktywność, która pokazuje mi liczbę wykonanych kroków i inne dane o aktywności. Jeden ruch palca dalej w lewo i w prawo mam teraz dostęp do odtwarzacza muzycznego i pulsometru, a dwa przesunięcia palca w lewo i prawo to odpowiednio szybkie ustawienia (w tym szalenie istotny w kontekście zegarka tryb Nie Przeszkadzać) oraz stan akumulatora.
Ekran z “bąbelkowymi” skrótami aplikacji to w moim rozumieniu odpowiednik Springboarda z iOS, a nie App Drawera z Androida.
Apple zdecydowało się zamiast na ikony ułożonych w prostokątną siatkę wprowadzić menu oparte o okrągłe skróty, które przylegają do siebie w nierównych rzędach. Z początku miałem mały problem z ułożeniem ikon w sensowny sposób, ale po kwadransie udało mi się zrobić podwójną piramidę, która odzwierciedla - mniej więcej - mój układ skrótów na ekranie głównym smartfona. Z nawigacją i wybraniem konkretnej aplikacji problemu nie miewam.
Znacznie więcej problemu miałem z… tarczą zegarka. Wzory zaproponowane przez Apple wydają mi się jakieś bezpłciowe, a jak na razie nie da się zainstalować nowych. Korzystam na zmianę z tarczy pełnej skrótów (budzik, kalendarz, pogoda, aktywność) i cyfrowego zegarka z animacją pory dnia. Tarcze stylizowane na analogowe mi nie przypadły do gustu w ogóle, a wirtualnym globusem pobawiłem się raz. Może i bym zdecydował się na Myszkę Miki, ale wolę cyfrowy wskaźnik.
Na samych aplikacjach nieco się zawiodłem.
Z programów używanych przeze mnie na smartfonie zaledwie kilka ma rozszerzenie na Apple Watcha. W sklepie App Store do zegarka może i jest już 3 tysiące pozycji, ale jeszcze nie trafiłem na aplikację, której faktycznie bym potrzebował. Tak naprawdę wiele z tych programów tworzyli deweloperzy mający dostęp do SDK, którzy dopiero w ubiegły piątek zobaczyli swoje aplikacje na prawdziwym zegarku.
Jak na razie z aplikacji firm trzecich zostawiłem na zegarku Trello i Slacka - z których nie miałem jeszcze okazji skorzystać i się na to nie zanosi. Oprócz tego na ekranie głównym mam skróty do Yelpa, Ubera i MyTaxi, ale jeśli z nich skorzystam, to tylko z czystej ciekawości niż z realnej potrzeby. Reszty rozszerzeń aplikacji, takich jak Amazon i Instagram, szybko się pozbyłem.
Kupując Apple Watcha trzeba liczyć się z tym, że na dziś te najbardziej przydatne aplikacje są na nim preinstalowane przez producenta.
To się może oczywiście szybko zmienić i to właśnie między innymi w App Storze doszukiwałbym się przyszłości Apple Watcha. Jak na razie jednak trzeba zadowolić się głównie tym, co oferuje Apple. Za wiele tego zresztą nie ma, a z najciekawszych appów mogę wymienić pilota do Apple TV (który nie pozwala włączyć napisów w HBO Now…) i budzik wibracyjny - z którego nie skorzystam, bo w nocy zegarek się ładuje.
Z ciekawych dodatków można wymienić też możliwość wyświetlenia karty pokładowej z Passbooka na zegarku. To akurat fajny bajer, ale użyteczny kilka razy w roku, a zresztą nie wszystkie linie lotnicze Passbooka wspierają. Jak na razie funkcją z której najczęściej korzystam jest możliwość sterowania odtwarzaczem muzycznym w smartfonie, co było przydatne gdy w hostelu uruchomiłem głośnik z Bluetooth.
To oczywiście nie wszystko, ale pozostałe funkcje Apple Watcha zdecydowanie nie przekonują mnie, że to urządzenie warte 1,7 tys. zł w najtańszym wariancie.
Na zegarku mogę odczytać SMS-a i wysłać wiadomość z szablonu lub nagranie audio lub odebrać połączenie telefoniczne mówiąc do nadgarstka “Halo Zordon”. Niestety, głośnik jest na tyle cichy, że trzeba przysunąć nadgarstek do ucha, żeby móc w miarę normalnie rozmawiać nawet w cichym pomieszczeniu, więc ograniczam się do sprawdzenia na Apple Watchu kto dzwoni, a połączenie odbieram na słuchawkach Bluetooth.
Oprócz tego na zegarku można sprawdzić pogodę, włączyć mapę ze wskazówkami nawigacyjnymi i zapisać prosty trening sportowy. Zegarek co jakiś czas będzie sugerował wstanie od biurka by rozprostować kości, wyświetli następne spotkanie w kalendarzu i pozwoli usunąć spam ze skrzynki pocztowej. Posiadacze zegarków konkurencji mogą w tym momencie spojrzeć na Apple Watcha z pewnym politowaniem i nie będzie to przesadzona reakcja.
Apple Watch ma w dodatku pewne braki w oprogramowaniu, których nie umiem racjonalnie wytłumaczyć.
Wśród aplikacji systemowych dostępnych na zegarek zabrakło mi jednej, z której bardzo często korzystam: Przypomnień. Jest dostępny kalendarz, ale przypomnienia wyświetlane są wyłącznie w formie powiadomień. Nie rozumiem, dlaczego będąc w sklepie nie mogę podejrzeć listy zakupów i bez wyciągania telefonu odznaczyć kolejnych pozycji jako zrealizowane.
Wielkim rozczarowaniem jest też brak analizy jakości snu. Z początku myślałem, że będę zakładał zegarek do spania, a do ładowania podłączę go na chwilę podczas tzw. porannej toalety. W praktyce jednak nie ma to sensu. Owszem, budzik pierwszej nocy potrafił wyrwać mnie ze snu po trzech godzinach, ale zrezygnowałem z używania zegarka w ten sposób i będę go podłączał do kabla co wieczór razem z iPhone’m.
Wszystko przez fatalną baterię.
Moje rozczarowanie jest tym większe, że mam problemy ze słuchem, a budzik na nadgarstku w formie wibracji byłby znacznie skuteczniejszym sposobem na pobudkę. Niestety, prąd zgromadzony w akumulatorze Apple Watcha znika w oczach. Nie zmieniałem większości ustawień, odbieram wszystkie powiadomienia z telefonu na zegarku.
W poniedziałek po odpięciu go od ładowarki o 11:30 już o godzinie 19:00 urządzenie zakomunikowało, że w akumulatorze pozostało mniej niż 10 proc. energii. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdybym poszedł godzinę pobiegać, a Apple wprowadziłoby zapalanie się ekranu przy każdym powiadomieniu, tak jak na iPhonie.
Na szczęście we wtorek bateria już tak nie szalała.
Nie muszę na szczęście rozważyć wyłączenia wszystkie funkcji smart w Apple Watchu z nadzieją na to, że będzie wytrzymywał cały dzień. We wtorek poradził on sobie już znacznie lepiej i po 8,5 godzinach pomiędzy 9:00 i 17:30 pokazywał jeszcze 52 proc. pojemności. Mimo wszystko kilkanaście godzin to śmiesznie mało jak na zegarek. Mamy tutaj podobny problem, jaki był kiedyś z iPhone’ami, a urządzenie może się rozładować przed końcem dnia. W przypadku telefonów dopiero iPhone 6 i iOS 8 jakoś sobie radzi, chociaż nadal smartfony konkurencji deklasują Apple jeśli chodzi o czas pracy z dala od gniazdka.
W przypadku smartwatchy ta przepaść jest jeszcze bardziej widoczna i potwierdziły się moje obawy. Użytkownicy Pebble mogą popatrzeć na użytkowników Apple Watcha z politowaniem, skoro ich urządzenie woła o podłączenie do źródła prądu zaledwie raz na kilka dni. Mam nadzieje, że Apple Watch z kopertą 42 mm, w którym mam zamiar się wyposażyć w przyszłości, sprawdzi się nieco lepiej - co zresztą sam producent sugeruje. Nie spodziewam się jednak cudów, bo odrobinę większa bateria musi zasilić... nieco większy ekran. Z drugiej strony jednak nie widziałem posiadacza zegarka z kopertą 42 mm, który byłby tak rozczarowany czasem pracy jak ja.
Ciekaw jestem jednak, co by było, gdybym na zegarku Apple wgrał kilkanaście albo kilkadziesiąt aplikacji.
Z pewnością znajdą się użytkownicy, którzy będą tak korzystać z zegarka. Problemem jest też to, że ładowanie zegarka do pełna może trwać nawet 2,5 godziny - sam dokładne testy przeprowadzę niedługo. Czas ładowania liczony w godzinach przy ogniwie o pojemności 205 mAh jest wręcz śmieszny. Jeśli ładowanie trwałoby kwadrans, to nie miałbym problemu ze zdjęciem go na chwilę siedząc przy biurku. W obecnej formie zniechęca mnie to niestety do szybkiego naładowania zegarka do pełna w ciągu dnia.
Na dokładkę połączenie z Apple Watch wyraźnie wysysa prąd z akumulatora w telefonie. Mam nadzieję, że nie będę musiał powrócić do codziennego ładowania telefonu z powerbanka, jak to miało miejsce w iPhonie 5s. Na szczęście posiadacze zegarka nie będą musieli się głupio uśmiechać na pytanie "która godzina?" i mówić wieczorem, że zegarek się rozładował. Jak zabraknie prądu to włączy się tryb oszczędzania energii i przez następne dwa dni zegarek będzie wyświetlał aktualny czas, a wyłączone zostaną wszystkie funkcje "smart".
Optymalizacja oprogramowania też pozostawia nieco do życzenia.
Mam wrażenie, że gotowy produkt radzi sobie znacznie lepiej pod względem płynności interfejsu od wersji demo wystawionych w Apple Store, ale niestety nie da się ocenić zegarka pod tym względem pozytywnie. Pierwsze krytyczne recenzje uważam za mocno przesadzone, ale układowi Apple S1 najwyraźniej zabrakło nieco mocy obliczeniowej.
W większości przypadków zegarek działa poprawnie, ale sporadycznie się zdarza, że animacje zaczynają klatkować, a wczytywanie nowego ekranu trwa o pół sekundy za długo. Największy problem jest z aplikacjami czerpiącymi dane z iPhone’a, a np. odświeżenie mapy trwa zdecydowanie zbyt długo. Nie ma tragedii, ale nie jest to płynność znana z iPhone’a.
To jak to w końcu jest z tym Apple Watchem - kupić czy nie kupić?
W większości przypadków odpowiedź na to pytanie będzie prosta - nie, nie warto. Apple Watcha mogę polecić tylko najbardziej zagorzałym fanom Apple, którzy korzystają z wielu usług i sprzętów tegoż producenta. Osoba, która korzysta z iPhone’a, ale ma na nim zainstalowaną pocztę Gmail i korzysta w domu z komputera z systemem Windows nie będzie mogła skorzystać z większości udogodnień oferowanych przez to urządzenie - a tych i tak nie ma zbyt wiele.
Dla fanów firmy z Cupertino zegarek może okazać się ciekawą zabawką, ale to nie jest urządzenie “odmieniające to, jak żyjemy”. Nie mogę jednak tego urządzenia ocenić w pełni negatywnie. Z pewnością nie można Apple zarzucić nic pod względem wykonania urządzenia, które wygląda naprawdę nieźle nawet w najbardziej podstawowej wersji Sport. Wyświetlacz, chociaż niestety nie jest okrągły, bardzo ładnie odwzorowuje kolory, a problemy są tylko w naprawdę ostrym słońcu.
Apple wiele rzeczy rozwiązało naprawdę nieźle.
Ekran bardzo dobrze odwzorowuje czerń, a oprogramowanie wyświetla treści zwykle na czarnym tle. Dzięki temu nie widać bez przyglądania łączenia się ekranu z obudową. Zegarka w wersji 38 mm nie czuć na nadgarstku i zapominam o tym, że go noszę. Ręka pod paskiem się nie poci, chociaż jest to wymyślnie nazwana specjalna guma. Lepiej niż się spodziewałem działa też wybudzanie zegarka przez ruch ręką, chociaż czas reakcji mógłby być o ułamek sekundy szybszy.
Bardzo podobają mi się delikatne wibracje, które można porównać do stukania palcem w nadgarstek. Cały dzień odbieram powiadomienia i ręka mi jeszcze nie zaprotestowała, jak to miało miejsce w przypadku niektórych smartwatchy od innych producentów. Same powiadomienia idealnie synchronizują się z telefonem, więc nie trzeba dwukrotnie oznaczać tego samego jako przeczytane, a zegarek przestaje wibrować przy zapalonym ekranie w telefonie i po zdjęciu z ręki.
Apple ciekawie rozwiązało kwestię odblokowania zegarka.
To akurat bardzo istotne w kontekście wykorzystania go do wykonywania płatności Apple Pay. Urządzenie trzeba odblokować kodem gdy tylko straci łączność z iPhone’m lub zostanie zdjęte z nadgarstka. W normalnych warunkach wystarczy ruch nadgarstka, dotknięcie ekranu lub wciśnięcie koronki bądź przycisku, a zegarek jest gotowy do użytku.
Niestety, nie wszystko twórcy Apple Watcha przewidzieli, a problemem są chociażby powiadomienia, gdy włączę ekran iPada - gdy z niego nie korzystam, aktywuje się tryb Nie Przeszkadzać. Jeśli tylko pójdę na kanapę z tabletem, to o nowym mailu poinformuje mnie tenże tablet, zegarek, telefon i MacBook, jeśli go nie uśpiłem - idzie zwariować.
W kontekście tych wszystkich małych plusów i sporych minusów Apple Watch strasznie trudno ocenić.
Jeśli miałbym się jeszcze poprzyczepiać, to w standardowej ładowarce jest strasznie zdecydowanie za długi kabel, skoro wychodząc z domu na dłużej niż jeden dzień trzeba go przecież zabierać. Założenie zegarka zdjętego z ładowarki nie należy też do najprzyjemniejszych czynności, bo jego spód dość mocno się nagrzewa.
Szkoda, że Apple nie zdecydowało się na złącze Lightning, microUSB albo nowe USB typu C. Zegarek jakieś tam normy spełnia, ale i tak nie jest reklamowany jako w pełni wodoodporny i lepiej nie brać go na basen i pod prysznic. Klasyczny port z klapką byłby znacznie lepszym rozwiązaniem, chociaż zupełnie nie w stylu Apple.
Największy problem Apple Watch jest taki, że ciężko wmówić komukolwiek, że go potrzebuje.
Kupiłem zegarek Apple po części z racji zawodu polegającego na opisywaniu takich nowinek, a po części z czystej ciekawości. Mój wewnętrzny geek bardzo chciał być tzw. early adopterem, ale niestety zakupu Apple Watcha nadal nie umiem sobie, mimo usilnych starań, zracjonalizować.
Nie umiem też wytłumaczyć znajomym, do czego takie urządzenie mogłoby się im przydać i sam jeszcze większego zastosowania dla niego nie widzę. Może patrzyłbym na Apple Watcha nieco inaczej, gdybym miał iPhone’a 6 Plus i model z kopertą w rozmiarze 42 mm, ale pewności co do tego nie mam.
Jak na razie Apple Watch to tylko obietnica, że w przyszłości na nadgarstku możemy mieć “fajne” urządzenie.
To jednak nie będzie pierwszy Apple Watch, a zegarek Apple bardzo teraz przypomina pierwszego iPhone’a. Protoplasta dzisiejszego lidera rynku smartfonów przecież nie wysyłał MMS-ów, nie miał modułu 3G i nawet sklepu z aplikacjami.
Apple albo uda się tak samo namieszać na rynku technologii ubieralnej za sprawą drugiej generacji zegarka, jak wcześniej udało się z innymi kategoriami, albo Apple Watch będzie największą klapą od kiedy Steve Jobs uratował firmę.
Potrzeba jednak więcej funkcji smart, które nie będą powielały rozwiązań ze smartfonów.
Chętnie bym sterował cyfrową koronką Apple Watcha poziomem głośności nie tylko w głośnikach podłączonych przez AirPlay do telefonu, ale też wyjściem audio w komputerze i telewizorze. Nie chcę czytać na nadgarstku Facebooka i przeglądać internetu w Safari, ale przydałaby się aplikacja, która pozwoliłaby mi zdalnie włączyć konsolę lub pokazała godzinę odjazdu najbliższego autobusu.
Skoro już mogę zrobić z zegarka spust migawki aparatu, to czemu z aplikacji Photos nie mogę wysłać zdjęcia przez iMessage? Bez tego użyteczność tej aplikacji jest zerowa, no bo kto chciałby oglądać fotografie na takim małym ekraniku. Na nadgarstku można by mieć za podgląd na to ile osób odwiedza stronę www z Google Analytics albo szybko sprawdzić stan rachunku bankowego stojąc w kolejce do kasy.
Pytanie więc, czy i kiedy deweloperzy sprawią, że ten zegarek stanie się faktycznie przydatny.
Apple Watcha odebrałem w sobotę, więc naturalnie nie miałem jeszcze okazji przetestować w praktyce wszystkich funkcji, w tym tych fitnesowych. Zdążyłem się jednak przekonać, co pierwsza wersja oprogramowania oferuje i chociaż mam wersję Sport, to pomiary aktywności realizowane są w bardzo podstawowym zakresie. Dobrze, że już pojawiły się nieco bardziej zaawansowane aplikacje dla amatorów sportu, ale nadal dedykowane zegarki i opaski nie mają podejścia.
Apple Watch nie jest i raczej nigdy nie będzie dla nich konkurencją. To taki lifestyle’owy gadżet, który dzięki marketingowcom Tima Cooka może stać się po prostu… modny. Bez znaczenia jest to, że zegarki konkurencji potrafią dziś więcej i działają tydzień. Apple Watch jest dodatkiem do iPhone’a, czyli znów najpopularniejszego telefonu świata. Pebble to zabawka dla geeków, a klienci Apple’a zegarków z Android Wear i Gearów od Samsunga do swojego telefonu nie podepną.