Posiadasz akcje Microsoftu? Analitycy twierdzą: sprzedawaj!
Wydawać by się mogło, że w Microsofcie wyraźnie widać powiew świeżego powietrza. Firma się przeobraża ze skostniałej korporacji do przecierającego szlaki innowatora, a przynajmniej takie ma aspiracje. Podoba się to większości obserwatorów… poza tymi, którzy liczą na konkretne zyski.
Autorzy Spider’s Web to, z nielicznymi wyjątkami, przede wszystkim entuzjaści nauki, techniki i elektronicznych zabawek a nie specjaliści od prowadzenia biznesu przez korporacje. Dlatego też obserwując poczynania Microsoftu, zmiany w podejściu firmy do swoich produktów, usług i klientów zazwyczaj je chwalimy. Patrzymy jednak na korzyści wyłącznie z naszego punktu widzenia, a więc użytkowników. Akcjonariusze firmy, popierający od lat konserwatywną politykę Steve’a Ballmera, są już mniej zadowoleni ze zmian, jakie szef Microsoftu wprowadził tuż przed swoim odejściem i jakie kontynuuje Satya Nadella.
Rozdawnictwo, otwieranie produktów, umacnianie (co najmniej tymczasowe) pozycji konkurentów jako cena za oferowanie microsoftowych usług na innych platformach niż Windows, perspektywa dużych inwestycji i małych zysków… Goldman Sachs uważa, że miarka się przebrała. Analitycy ogłosili właśnie rekomendację sprzedaży akcji Microsoftu, przewidując, że w przeciągu najbliższych 12 miesięcy ich wartość spadnie z 40 do 38 dolarów za akcję.
Dlaczego?
- Windows będzie miał trudne zadanie w porównaniu do poprzedniego roku, kiedy to firmy z pośpiechem kupowały licencje na nowe wersje Windows z uwagi na koniec wsparcia dla Windows XP.
To prawda. Tyle że… taki jest właśnie plan. Windows ma stać się usługą, a koszt zakupienia licencji jest jednorazowy. Microsoft zakłada kontynuację trendu sprzedażowego, w którym głównymi klientami są partnerzy OEM oraz korporacje, które w większości i tak wykupują pakiet Software Assurance, a więc w pewnym sensie z Windows jako usługi korzystają od dawna. Owszem, zniknie pewna część przychodów ze „starego” modelu biznesowego, a więc w przewidywalnej przyszłości faktycznie odnotujemy ich spadek. - Najistotniejszy dział firmowy stanowi 51 procent przychodów i 66 procent zysków Microsoftu. Szykują się dla niego ciężkie czasy z uwagi na zwiększenie przez Microsoft cen za swoje produkty serwerowe.
Tu ciężko o nasz komentarz. Nie czujemy się na tyle kompetentni, by prowadzić własne symulacje rynku serwerowego i wpływu cen produktów serwerowych na ich sprzedaż. Pozostaje nam tylko przyjąć to uzasadnienie analityków do wiadomości. - Z uwagi na darmową aktualizację do Windows 10, system ten nie zapewni Microsoftowi wysokich przychodów.
Przecież to podobny zarzut do tego z punktu pierwszego. Więc nasz komentarz będzie identyczny. Dodajmy do tego strategię zakładającą, że Windows będzie napędzał wykorzystanie microsoftowych usług i sprzętu. Czyli robił dokładnie to, co jego odpowiedniki u konkurencji. - Microsoft nie ma możliwości na ograniczenie kosztów w związku ze spadającymi przychodami. Następne zwolnienia są niemożliwe, a pensje muszą być zwiększone, by przyciągać nowe, utalentowane osoby.
Tak, to prawda. Restrukturyzacja została zakończona, zbędne osoby zwolnione, a Microsoft w tej chwili inwestuje mocno w kadry. Co więcej, największe czystki i przetasowania miały już miejsce, co nie wpłynęło w istotny sposób na sytuację finansową firmy. Steve Ballmer doskonale umiał optymalizować przepływ kapitału przez firmę. - Większość analityków przewiduje brak wzrostów na rynku PC.
Owszem, również przewidywane są spadki na rynku tabletowym, pozostawiając tylko miejsce na wiecznie nienasycony rynek smartfonów. Goldman Sachs tu jednak celnie punktuje Microsoft: mobilny Windows to nadal egzotyka i choć technologia nadal nie pozwala na zastąpienie komputerów podłączanymi do stacji dokujących smartfonami tak, by miało to sens, to kiedyś w końcu stanie się to możliwe. Jeżeli Windows nadal będzie w ogonie na rynku mobilnym, to zostanie pożarty w całości przez konkurencję. Ta batalia jednak dopiero przed Microsoftem. - Microsoft przenosi swoich klientów korporacyjnych z wysoce dochodowych produktów, takich jak Office, do chmurowych usług, takich jak Office 365, gdzie przychody są zbierane przez dłuższy czas, a marże są niższe.
Ponownie, prawda. Ale czy właśnie nie o to chodzi? Plan na oferowanie oprogramowania jako usługi jest wdrażany właściwie przez wszystkich. Firmy informatyczne argumentują to likwidacją piractwa i nawiązaniem stałej, bliskiej i bezpośredniej relacji z użytkownikiem, co owocuje przedłużaniem subskrypcji, co docelowo zwiększa kwotę przychodu i jego efektywność.
Czujecie się przekonani przez analityków?
Fakt, że firma musi przynosić zyski, jest oczywisty. Zastanówmy się jednak co by było lepsze dla akcjonariuszy: zaciśnięcie pasa przez Microsoft, inwestowanie i przeobrażenie się w twór o dynamice działania porównywalnej do startupu, czy też trwanie w konserwatywnym i lukratywnym modelu, który jest w dzisiejszych czasach skazany na odejście w niebyt?
Konserwatywne podejście i trzymanie się „pewnych zysków” prawie że zniszczyło Microsoft, gdy stracił Internet na rzecz Google’a i Amazonu, a rynek mobilny na rzecz Apple’a i Google’a. Tylko jeden pożar udało się ugasić, dzięki pracy podlegającego wówczas Ballmerowi pana Nadelli.
Choć nikt na Spider’s Web nie czuje się na tyle kompetentny, by przeprowadzić szczegółową analizę finansową korporacji jaką jest Microsoft, instynktownie odnosimy wrażenie, że sędziwi księgowi z Goldman Sachs, wpatrzeni w słupki ze starego Excela, zapominają o realiach w jakich znajduje się analizowana przez nich firma.