Temat tygodnia: To już rok pod sterami Nadelli. Pora na podsumowanie zmian w Microsofcie
Podsumowanie roku pod sterami Nadelli. Czy aktualny kierunek rozwoju Microsoftu jest dobry oraz co się zmieniło na lepsze, a co na gorsze?
Maciej Gajewski: Właściwie, to ciężko mi coś dodać poza tym, co wspomniałem w moim piątkowym tekście. Jest zdecydowanie za wcześnie, by oceniać skuteczność pana Nadelli czy sposób, w jaki zarządza Microsoft. Dwie rzeczy można jednak już dostrzec: nowy szef Microsoftu uznaje politykę swojego poprzednika, Steve’a Ballmera, za słuszną. Różnią go od niego jednak metody, którymi chce osiągnąć swoje cele.
Nowy Microsoft Steve’a Ballmera jest też obecny w głowie Nadelli. To firma otwarta, stawiająca na interoperacyjność, otwarte rozwiązania, bezpieczeństwo i jakość (przy czym nie oceniamy jak skutecznie to osiąga, a samą strategię). Przede wszystkim chce podbić serca użytkowników dorosłych, pracujących, ale stara się (z różną skutecznością) nie zapominać o reszcie. To firma, która stara się znaleźć złoty środek pomiędzy błyskawicznym wprowadzaniem innowacji na rynek (z czego do niedawna nie była znana) a zapewnieniu użytkownikom znajomych, sprawdzonych rozwiązań. To firma, która już nie chce uzależniać klientów od swoich rozwiązań, a chce, by użytkownicy sami je wybierali, nawet jeśli nie chcą korzystać z Windows.
Nadella różni jednak od Ballmera sposób osiągania tych celów i nie mam tu na myśli samego wizerunku. W Nadelli widać sporo wspólnych cech ze Stevenem Sinofskym (który swego czasu był nazywany microsoftowym Stevem Jobsem). To człowiek, który wyraźnie nie cierpi marnowania czasu i zasobów. Jednymi z pierwszych decyzji Nadelli jest zaostrzenie działań jeżeli chodzi o konsolidację struktur Microsoftu. Ballmer chciał uporządkować Microsoft, przeorganizować go tak, by działał szybciej. Nadella nie bał się go odchudzić, kasując wiele działów i zwalniając tysiące osób pracujących nad zbędnymi projektami. Krzykliwy Typowy Amerykanin, jak się okazuje, nie miał tak twardej ręki, jak spokojny elokwentny Hindus.
Nadella dobrze wróży na przyszłość. Stoi za nim jego spuścizna, dzięki której zapewnił stabilny zarobek i byt Microsoftowi jeszcze za rządów Ballmera. Większość jego dotychczasowych działań, jeżeli nie wszystkie, powodują, że nawet moi znajomi fanatycy Maka z coraz większym zainteresowaniem i sympatią patrzy się na to, co rodzi się w Redmond. To jednak dopiero nadzieje. Na sprawiedliwą i rzetelną ocenę nowego CEO jest jednak dużo za wcześnie.
Piotr Barycki: Z perspektywy użytkownika takiego jak ja, który przynajmniej na chwilę spróbował oderwać się na dobre od Windowsa i pozornie wszystkiego co jest z nim związane, kierunek jest zdecydowanie dobry. Z jednego prostego powodu - od produktów MS, szczególnie w wykonaniu mobilnym... po prostu nie da się uciec.
Nie dlatego, że nie ma dla nich żadnej konkurencji (bo ta jest, i to spora, szczególnie wewnątrz "obcego" ekosystemu), ale dlatego, że są po prostu tak dobre (Outlook dla iOS) czy tak standardowo-uniwersalne (Office mobilny i dla komputerów), że aż chce się z nich korzystać. To nie są aplikacje, z których korzystamy tylko dlatego, że korzystało się z nich wcześniej, ale dlatego, że są po prostu dobre.
Z jednej strony to trochę śmieszne, że podstawowymi narzędziami na iOS mogą być właśnie Outlook, Word i Excel, a nie Mail, Pages czy Numbers, ale tak właśnie może być u wielu osób, a z czasem będzie ich - i narzędzi i użytkowników - z całą pewnością coraz więcej. Możliwe, że podobnie będzie z Androidem.
Częściowo zasługa w tym podejściu MS, który kupuje aplikacje, które ludzie lubią, a następnie nie psuje ich (przynajmniej na razie), a częściowo wykorzystywanie potencjału wieloletniej obecności na rynku, popularności i mocy marki. Przy czym teraz marka zaczyna się powoli kojarzyć z czymś dobrym, ciekawym, nowoczesnym, a nie tylko nudnym i takim samym od lat Wordem czy Excelem.
Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że oferta Microsoftu zaczyna być coraz ciekawszą konkurencją dla oferty Google w kwestii podstawowych narzędzi do pracy. Do tej pory mało kto był w stanie zaproponować równie kompletny ekosystem usług internetowych i aplikacji, właśnie do zarządzania pocztą, dokumentami, dyskiem, kalendarzem, etc., na wszystkich możliwych (lub mówiąc wprost: popularnych) platformach. I wygląda na to, że jeśli ktoś ma to zrobić, to zrobi to Microsoft.
Piotr Grabiec: Bardzo podoba mi się to, w jaką stronę rozwija się Microsoft. Nie chodzi nawet o to, że rozważam powrót z OS X do Windowsa i wymianę iPhone'a na Lumię. Na branie tego poważnie pod uwagę jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Nie mogę jednak nie pochwalić tego, jak konsekwentnie Nadella realizuje ballmerowską wizję.
Windows nie jest już centrum, a usługi stały się prawdziwie multiplatformowe. Znamienne jest, że mobilny Office pojawił się najbapierw na... iPadzie. Oczywiście nie uwierzę, że taki był plan Microsoftu od początku, ale to zgrabne wyjście z sytuacji i płynnie wdrożony plan B.
Firma odpowiedzialna za najpopularniejszy system na desktopach dała ciała w świecie mobilnym i teraz zamiast popaść w stagnację z wymuszonym uśmiechem pije nawarzone piwo. Trochę cierpią na tym early adopterzy, którzy uwierzyli Microsoftowi i zdecydowali się na sprzęty z Windows RT i pierwsze Windows Phone'y.
Jedyne czego można żałować to tego, że Microsoft się... pospieszył. Jeśli zamiast zorientowanego na obsługę dotykiem Windows 8 następcą znanej i lubianej "siódemki" byłby Windows 10 - czyli system integrujący pulpit i interfejs Modern w takiej formie, w jakiej przedstawiony został w styczniu - kafelki nie miałyby dzisiaj tylu sceptyków.
Tak jak Maciej uważam jednak, że na ocenę jest dużo za wcześnie. Podoba mi się droga, którą podąża Microsoft, ale czy jest ona słuszna w ujęciu długoterminowym okaże się dopiero za kilka lat.
Mateusz Nowak: Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie w Microsofcie coś drgnęło. Nowe, świetne aplikacje dla komputerów i urządzeń mobilnych zbierają od użytkowników praktycznie tylko najwyższe noty. Nowy Outlook, pakiet biurowy, czy webowy Skype, to elementy portfolio usług Microsoftu, które potrzebowały gruntownej przebudowy oraz odświeżenia. I już teraz możemy podsumować ten proces opisując go prawie w samych superlatywach.
Dorzućmy do tego jeszcze zapowiedziane i częściowo zaprezentowane nowości związane z systemem Windowsem 10 dla PC oraz dla smartfonów. Po średnio udanej moim zdaniem Ósemce, Windows 10 ma szansę podbić serca użytkowników. Nowa przeglądarka, ujednolicony interfejs i Cortana zintegrowana z systemem w telefonie oraz komputerze osobisty, to będą killer feature'y - oczywiście o ile Bing w Polsce zostanie poprawiony.
Dodajmy do tego zmiany w mentalności Microsoftu, który wreszcie zdecydował się na rozdanie części usług za darmo lub w bardzo korzystnych pakietach cenowych. Mam tu na myśli przede wszystkim aktualizację systemu do Windowsa 10, olbrzymią powierzchnię dysku w chmurze oraz wiele aplikacji mobilnych, które są dostępne bezpłatnie, a mogą spokojnie konkurować z innymi, płatnymi produktami.
Dla mnie najlepszym dowodem na szereg korzystnych zmian w Microsofcie jest to, że po kilku latach z Ubuntu zdecydowałem, że nowy komputer będzie działał na Windowsie. Obecnie mam jeszcze system w wersji 8.1, ale z niecierpliwością wyglądam chwili, w której możliwe będzie zainstalowanie finalnego wydania Windowsa 10.
W końcu zobaczyłem, że wizja nowego Microsoftu nabiera kształtów. Niesamowita wręcz synergia desktopu, mobile’a oraz usług w chmurze zaczyna dawać pierwsze efekty, a im dalej patrzę w przyszłość, tym bardziej jestem przekonany, że te wszystkie górnolotne plany związane z odbudowaniem marki i poprawą jej atrakcyjności uda się z czasem zrealizować.
Największe obawy mam odnośnie rynku smartfonów. Bardzo niskie udziały praktycznie w większości obszarów, w których Windows Phone jest obecny nie pozwalają na wysnuwanie zbyt optymistycznych wizji. Zapewne przez najbliższe lata smartfony z Windowsem pozostaną produktami niszowymi. A szkoda, gdyż z wersji na wersję i z modelu na model, są to coraz lepsze urządzenia, które z powodzeniem potrafią zaspokoić potrzeby sporej grupy użytkowników.
Paweł Luty: Moim redakcyjni koledzy doskonale podsumowali pierwszy rok „rządów” Satyi Nadelli jeśli chodzi i o stronę technologiczną, i o stronę biznesową. Trudno wrzucać tutaj jakiekolwiek kamienie do ich ogródków. Faktycznie, można zachowując dużą dozę ostrożności stwierdzić, że Microsoft pod nowym kierownictwem co najmniej poprawnie realizuje strategię mającą na celu wyrównanie przepaści, która powstała między gigantem z Redmond a konkurencją w działce mobilnej.
Nie mniej jednak, wciąż nurtuje mnie pytanie czy nie jest już za późno? Czy zmiana kierownictwa i kursu nie powinna się dokonać wcześniej? To co zobaczyliśmy przy okazji premiery Windowsa 10 prezentuje się dobrze, ale nie wiem jak sprawdzi się w praktyce. Mobilny soft Microsoftu znajduje uznanie u użytkowników i recenzentów... zajmujących się iOS i Androidem.
Platforma mobilna należąca do giganta z Redmond to peryferium rynku - zarówno jeżeli chodzi o bazę użytkowników przez bogactwo ekosystemu a na wydajności finansowej kończąc.
Kto wie jaka teraz byłaby pozycja Microsoftu gdyby wajcha została przesunięta dwa czy trzy lata wcześniej? To wróżenie z fusów, oczywiście. Jednak stan na dziś wskazuje, że ekipa Nadelli radzi sobie najlepiej jako dostarczyciel świetnych aplikacji na cudze platformy, a nie twórca własnego ekosystemu.
*Część zdjęć pochodzi z Shutterstock.