REKLAMA

Myślę, więc nie ślę

Pamiętam pierwsze zetknięcie z filmikami nagranymi nie do końca ku uciesze bohaterek. Miałam 19 lat, wcześniej chyba żyłam w bańce, w której nie było tak bezmyślnych ludzi...

Myślę, więc nie ślę
REKLAMA
REKLAMA

Znajoma zaczęła opowiadać o jakiejś obcej dziewczynie z jej miasteczka. Dziewczyna pijana na imprezie zrobiła dobrze jakiemuś chłopakowi. Ktoś to nagrał na telefon, wrzucił do sieci. Głupia młodzież rozsyłała sobie - jeszcze wtedy za pomogą GG - filmik i sprawiła, że bohaterka wraz z rodziną musiała się wyprowadzić z miejscowości. Filmik podążył za nią do nowego miasta. Znajoma chciała nam go pokazać, nie chcieliśmy oglądać.

Pamiętam jednak jej niezdrowe zainteresowanie tematem, rozgorączkowanie i podniecenie sensacją. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Nagie fotki i “odważne” filmiki przesyła się już powszechnie, a aplikacje typu Snapchat czy Wickr to ułatwiają, obiecując fałszywą anonimowość. Wyrywanie w sieci czy seksting to dla kolejnych pokoleń powoli normalność.

Akcja jeszcze przed oficjalnym startem zebrała krytykę skierowaną głównie na przesłanie dotyczące myślenia przed wysłaniem materiałów, które mogą przynieść nieoczekiwane, negatywne konsekwencje. W końcu przy upowszechnianiu czyichś prywatnych zdjęć nie powinniśmy obwiniać autora, a osobę, która nadużyła zaufania i rozesłała je dalej.

Słuszne to spostrzeżenie unaoczniła cała akcja “fappening” ze zdjęciami celebrytek wykradzionymi w zeszłym roku z chmury. Nie one, dorosłe kobiety decydujące o swoim własnym ciele były winne, a idioci, którzy wykradli zdjęcia i wszyscy je upowszechniający.

Tak - tak zwany slut-shaming, czyli zjawisko polegające na obwinianiu ofiar nadużyć (tłumaczenie, że kobieta nie powinna w ogóle robić sobie takich zdjęć, czy że ofiara molestowania jest w jakiś sposób winna bo miała za duży dekolt) jest karygodne i nie można szukać usprawiedliwienia w zachowaniu ofiar.

Jednak kampania “Myślę, więc nie ślę” dotyczy młodzieży. Osób, które wychowane z pełnym dostępem do sieci, pod presją rówieśniczą nie zawsze potrafią przewidzieć konksekwencje swoich akcji. Dzisiejsza młodzież cierpi na brak wrażliwości na takie tematy a my - dorośli - nie pomagamy, bo sami gubimy się w internecie i nie nadążamy za kolejnymi nowościami. “Myślę, więc nie ślę” odpowiada na brak edukacji młodzieży i przede wszystkim dorosłych. Uwrażliwia na to, że młodzież nie zawsze myśli długoterminowo i często wydaje się jej, że coś jest “na zawsze”.

Półgdzinne wideo wspierające akcję opowiada właśnie o tym. Nieporozumienia, okrutni rówieśnicy, chęć zemsty potrafią zmienić niewinną zabawę w ogon ciągnący się latami.

Nie możemy usprawiedliwiać rówieśników, tak jak nie możemy usprawiedliwiać złodziei aut, że kradną samochody, które mają otwarte drzwi. Jednak możemy przypomnieć kierowcom, że zamykanie drzwi i okien jest dobrym pomysłem, prawda?

I tak należy traktować akcję “Myślę, więc nie ślę”. Jako przypomnienie, że coraz powszechniejsze zjawisko wysyłania nagich fotek istnieje i jest nawet po cichu promowane przez kolejne startupy, które tworzą na tym swoją popularność (nieszczęsny Snapchat), a konsekwencje takich kilku sekund na wysłanie wiadomości i zbytniego zaufania do tego, że ludzie godni zaufania będą zawsze go godni mogą ciągnąć się latami.

Razi mnie tylko grafia piersi z biustonoszem zrobiony z okrutnych komentarzy. Jest wymowna i zwraca uwagę, jednak jednocześnie za bardzo seksualizuje temat dotyczący młodych osób. Co do tego mam mieszane uczucia.

REKLAMA

PS. Czy ktoś mógłby uczyć młodych ludzi, że zwroty grzecznościowe oraz imiona powinno pisać się wielką literą?

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA