Życie można zuberyzować - Polacy wiedzą jak
Jakub Krzych jest współzałożycielem Estimote - polskiego startupu, który jest przykładem na to, że firmy technologiczne znad Wisły mogą z sukcesami wypływać na międzynarodowe wody. Jego spółka ma przed sobą jeden klarowny cel - chce „zuberyzować” nasze życie. Co to oznacza?
Estimote to startup tworzący beacony i pomagający stworzyć aplikacje, które będą z tym urządzeniami współpracowały. Beacony to małe bezprzewodowe czujniki, które można umieścić w różnych lokalizacjach. Łączą się ze smartfonami i innymi urządzeniami za pomocą Bluetootha 4.0. Pozwalają na dokładną lokalizację w pomieszczeniach, ale także komunikację z użytkowaniami znajdującymi się w zasięgu beacona.
Firma Jakuba Krzycha projektuje i produkuje tego typu urządzenia. Oprócz tego udostępnia deweloperom SDK, które umożliwia tworzenie nowych rozwiązań w oparciu o ich technologię. Jak podkreślają założyciele Estimote, sami o sobie myślą raczej jako o startupie software’owym niż hardware’owym.
Estimote powstało w 2012 roku. W tym czasie udało się im w sześciu rundach inwestycyjnych zebrać 6,5 mln dol. finansowania. Wśród inwestorów wspierających ten projekt znalazły się tak prestiżowe fundusze jak Andressen Horowitz czy Innovation Endeavors, którego współzałożycielem jest Eric Schmidt, były CEO Google. Estimote przeszło też przez jeden z najbardziej obleganych programów akceleracyjnych w Dolinie Krzemowej organizowany przez Y Combinator. W tej chwili firma zatrudnia 45 osób i ma swoje biura w Krakowie, Nowym Jorku i Dolinie Krzemowej.
Jakub Krzych w 2014 roku znalazł się na liście New Europe 100 Challengers. W tym samym roku wraz z Łukaszem Kostką znalazł się na szycie rankingu 50 najbardziej kreatywnych w biznesie magazynu „Brief”. Krzych jest przedsiębiorcą z doświadczeniem. Zanim zaangażował się w Estimote, współtworzył AdTaily - odnoszący sukcesy startup zajmujący się automatyzacją reklamy internetowej, który w 2010 roku kupiła Agora.
Paweł Luty, Spider’s Web: Kiedy wraz z Łukaszem Kostką zostaliście najbardziej kreatywnymi ludźmi w biznesie według magazynu „Brief” to mieliśmy okazję chwilę porozmawiać. Przy okazji tego wywiadu powiedziałeś, że przyszłością technologii będzie „uberyzacja” różnych dziedzin naszego życia. Czy w świetle kontrowersji związanych z nie przestrzeganiem prawa przez Ubera, dyskusyjnym zawyżaniem stawek w godzinach szczytu czy wreszcie śledzeniem dziennikarzy podtrzymujesz ten osąd?
Jakub Krzych, Estimote: Opór przed nowym nie jest czymś zaskakującym. Od samego początku było wiadomo, że korporacje taksówkowe będą robiły wszystko, żeby zdyskredytować Ubera. Nie jest też niczym zaskakującym, że prawo nie nadąża za rozwojem technologii. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że ten opór jest bezcelowy. Ta technologia i cała usługa jaką proponuje Uber zmieni sposób w jaki ludzie się przemieszczają, ale także sposób w jaki ludzie zarabiają.
Chyba nikt nie kwestionuje tego, że „uberyzacja” to fundamentalna zmiana jeżeli chodzi o doświadczenie klientów, oszczędzaniu przez nich czasu i pieniędzy. Obserwuję, że coraz więcej moich znajomych i znajomych moich znajomych z dużych miast w Stanach Zjednoczonych po prostu pozbywa się swoich samochodów, ponieważ są one za drogie w utrzymaniu. Kiedy potrzebują dotrzeć gdzieś samochodem to korzystają z Ubera. Co więcej, Travis Kalanick, CEO Ubera, ogłosił niedawno, że Uber w San Francisco jest kilka razy większy niż rynek usług taksówkarskich w tym mieście. Oznacza to, że stare modele przewozu osób wcale nie były tak wydajne.
Tam często bywało tak, że ludzie rezygnowali z „wyjścia na miasto”, ponieważ obawiali się, że nie złapią taksówki wracając do domu. Teraz, kierowcy Ubera są dosłownie wszędzie i zamówienie przejazdu powrotnego nie jest większym problemem. Uber zatem nie tylko zmienił już istniejący rynek, ale go znacząco poszerzył, stworzył na nowo. Dał też możliwość dorobienia wielu ludziom, którzy do tej pory byli mniej aktywni. A surge pricing to świetny model motywacji zleceniobiorców, nie wspominając o tym, że ceny Ubera w godzinach szczytu w San Francisco i tak są niższe od cen korporacji taksówkarskich. I to właśnie nazywam „uberyzacją”.
A jak miałaby wyglądać „uberyzacja” handlu przy pomocy beaconów, czyli to czym zajmujecie się w Estimote?
Jeżeli chodzi o klientów to największa zmiana dotyczy płatności. Beacony zapewnią taki sposób dokonywania transakcji, w którym nie jest potrzebna ani gotówka, ani karty kredytowe czy płatnicze. Nie trzeba nawet mieć przy sobie portfela. Do tego dochodzą ułatwienia w nawigacji w galeriach handlowych, ułatwianie znalezienia produktów najbardziej interesujących z punktu widzenia klienta, możliwość dopasowania oferty cenowej do możliwości, preferencji i lojalności kupującego.
Mówiąc o kontrowersjach związanych z Uberem wspomniałeś o zmiennych stawkach, które idą w górę np. gdy psuje się pogoda. Zauważa, że wszystkie rynki tak działają. Jeżeli zmieni się technologia wytwarzania cukru to i jego cena się zmieni. Nikogo nie dziwi też, że ceny biletów lotniczych zmieniają się w zależności do pory roku czy oddalenia lotu w czasie. Dzięki beaconom takie mechanizmy będą też naturalne dla handlu. Cena produktu będzie dopasowana z jednej strony do ciebie, z drugiej do warunków popytu i podaży.
Beacony zatem wpisują się też w szerszy trend - postępującą personalizację. Niedługo zapewne zobaczymy modułowy smartfon, a już teraz każdy może prawie do woli „zaprojektować” sobie swoją własną Moto X.
Ludzie od zawsze chcieli, żeby to, co posiadają jakoś się wyróżniało. Stąd tak duży rynek wszelkiej maści obudów i akcesoriów do urządzeń mobilnych. Natomiast to co my chcemy zrobić w handlu wiąże się raczej ze zwiększeniem efektywności całego procesu, z punktu widzenia klienta. W handlu internetowym konsument już teraz ma szerokie możliwości porównania ofert, dostępności produktów, jakości obsługi klienta i wielu innych parametrów. Porównania można dokonać natychmiast, a tylko jeden klik dzieli cię od następnego sklepu. To ogromna motywacja dla e-sklepów, żeby pracować nad swoją ofertą i usługą.
W wypadku tradycyjnego handlu te możliwości są ograniczone. Tutaj wciąż jednym z głównych czynników branych pod uwagę przy decyzji zakupowej jest po prostu lokalizacja sklepu czy galerii handlowej. Chodzisz to tego konkretnego warzywniaka, bo on po prostu jest najbliżej. Ale to zaczyna się zmieniać.
Spójrz na Instacart. To firma, która tak jak my przeszła przez program akceleracyjny Y Combinatora i jest w tej chwili warta ponad miliard dolarów. To jest świetny przykład „uberyzacji”. Chcesz napić się coca-coli? Odpalasz aplikację, stukasz w ekran kilka razy i za 15 minut goniec na rowerze lub autem z lokalnego warzywniaka ci tę puszkę przynosi. W tym modelu ten właściciel wysyłający gońca działa trochę jak kierowca Ubera. Nie unikniemy „uberyzacji” i tej strefy naszego życia, ponieważ rozwój technologii ubieralnych będzie tylko napędzał ten trend.
Wrócimy jeszcze na chwilę do „uberyzacji” płatności. Skoro dzięki beaconom będą one mogły odbywać się przez aplikacje, nawet bez podchodzenia do kasy to może niedługo i kasjerzy nie będą potrzebni. Pójdżmy krok dalej - skoro wszelkie informacje o produktach i cenach będziemy mieli wyświetlane na ekranie smartfona czy zegarka to i fizyczna obsługa w sklepie nie będzie potrzebna. Nie za bardzo ekstrapoluje już widoczne trendy?
Wiesz co, równie dobrze można byłoby powiedzieć, że pewnego dnia kierowców Ubera zastąpią autonomiczne samochody.
Cóż, Travis Kalanick sam nie ukrywa, że jego firma właśnie do tego dąży. Jego zdaniem przyszłość do inteligentne, autonomiczne samochody.
My jako przedsiębiorcy z branży nowych technologii i osoby interesujące się tym, co dzieje się w tej branży zapewne kibicujemy takim projektom jak autonomiczne czy nawet latające samochody i chcemy, żeby coś takiego się pojawiło. Ale bądźmy też realistami. Jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie zanim tego typu samochody będą w stanie bezpiecznie poruszać się po przeciętnych miastach.
Zwróć też uwagę na to co mówi Eric Schmidt, były szef Google’a i współwłaściciel funduszu, który w nas zainwestował. On twierdzi, że ludzie zawsze będą lepsi od maszyn jeżeli chodzi o kreatywność, intuicję czy relacje społeczne. Kierowca Ubera jeszcze długo nie zostanie zastąpiony przez maszynę, ponieważ musi na bieżąco podejmować decyzję jaką trasą dokładnie ma pojechać, znać skróty i miasto, wie kiedy które ulice korkują się bardziej no i może uciąć sobie pogawędkę z pasażerem.
Technologia ma nam ułatwiać życie, żebyśmy mogli w większym stopniu skupiać się na tym, co potrafimy najlepiej, czyli rozmawianiu ze sobą, wymianą poglądów, procesem kreatywnym. Kierowca Ubera ani pasażer dzięki technologii nie musi pilnować taksometru czy pamiętać o wydrukowaniu paragonu tylko może skupić się na rozmowie i prowadzeniu.
Z handlem jest tak samo. Kontakt z dobrym sprzedawcą zawsze będzie wzbogacał doświadczenie zakupowe. Żywa osoba, która się pasjonuje aparatami, rowerami czy jakimkolwiek innym produktem zawsze lepiej oceni nasze potrzeby i trafniej podpowie co wybrać niż zrobiłby to automat. Chociaż masz rację, że liczba samoobsługowych punktów handlowych, hoteli czy lotnisk będzie rosła. Ale nie bałbym się o miejsca pracy.
Z drugiej strony, dzięki big data sklep może mieć o tobie naprawdę dużo informacji, dzięki twojemu profilowi ze swojej bazy danych może przewidzieć jakiego produktu będziesz potrzebować, jaki będzie spełniał twoje potrzeby. I automat zastąpi sprzedawcę. Podobnie z kierowcami - Google Maps już w tej chwili pokazują w czasie rzeczywistym informacje o korkach czy remontach. Most Łazienkowski zniknął z Map Google w ekspresowym tempie.
A z jeszcze innej strony mamy 2015 roku i Amazon, gigant globalnego e-handlu i big data, wciąż nie potrafi stworzyć dobrego systemu rekomendacji. Czym innym jest gromadzenie danych, a czym innym ich skuteczne i przydatne przetwarzanie. Dzisiaj ani Google, ani Amazon, ani Facebook nie są w stanie dokładnie przewidzieć czego chcesz i jeszcze trochę im zejdzie zanim się tego nauczą. O ile w ogóle jest to możliwe. Moim zdaniem ludzie zawsze będą najlepszymi doradcami.
Czyli, popraw mnie jeśli się mylę, nie podzielasz obaw o to, że postępująca automatyzacja i robotyzacja sprawią, że zniknie wiele zawodów i będziemy mieli globalny, gigantyczny problem ze strukturalnym bezrobociem?
Myślę, że będzie dokładnie odwrotnie. Technologia, która pozwoli nam skupić się na tym w czym jesteśmy najlepsi da nam też możliwość realizacji zupełnie nowych projektów i ambicji. Na dodatek dużo sprawniej i dużo efektywniej. Mamy 2015 rok, a wciąż wiele czynności wykonujemy tak jak dziesiątki czy setki lat temu. Wciąż jak idziesz do Ikei to dostajesz drewniany ołóweczek, karteczkę, na której zapisuje kod produktu, jakieś szwedzkie nazwy i jego lokalizację w magazynie, po czym idziesz do tego magazynu, pchasz ten wózek i go półka po półce przeszukujesz, żeby potem tarabanić się ze wszystkim do auta.
Uważam, że nie ma co się bać automatyzacji i robotyzacji. Twierdzę nawet, że technologia sprawi, że osoby do tej pory nieaktywne zawodowo się uaktywnią. Z jednej strony, zaoszczędzony czas i energię będą mogli lepiej spożytkować, a z drugiej prace, które wykonują będą mogli wykonywać efektywniej, ponieważ wszelkie potrzebne informacje dostaną na swój telefon czy zegarek.
Można jednak odbić piłeczkę, że nie każdy może być poetą albo pracować w szeroko pojętym sektorze kreatywnym. Nie każdego też stać na to, żeby kupić smartfona czy smartzegarek, żeby korzystać ze zdobyczy technologii. A jak nie będą mieli dostępu do tych technologii to popadną w strukturalne bezrobocie, ich pauperyzacja będzie postępować, ponieważ cały czas będzie się zwiększał dystans między nimi, a tymi, którzy wykorzystują technologie.
Wciąż jednak uważam, że będzie dokładnie odwrotnie. Rozwój technologii sprawi, że proces aktywizacji czy ponownej aktywizacji będzie jeszcze prostszy i szybszy. Będziemy w stanie jeszcze lepiej wykorzystywać te przewagi, które ludzie mają nad maszynami. Ludzie są bardziej precyzyjni niż maszyny. Dlatego wiele produktów wciąż jest składana ręcznie. Żaden robot nie ma takiej precyzji jak każda z 40 osób składających iPhone’a. Ludzie zawsze będą mieli lepszą motorykę, zawsze będą lepsi w rozpoznawaniu emocji, zawsze będą mieli krótszy czas reakcji niż maszyny. To są kompetencje, które mamy jako ludzie, po prostu. Niezależnie od wykształcenia czy zarobków. Nowe technologie natomiast pozwolą lepiej tymi umiejętnościami zarządzać.
No dobrze, a kto będzie te technologie dostarczał? Czy model taki jak funkcjonuje obecnie, czyli najnowsze technologie konsumenckie są kolportowane przez duże komercyjne korporacje utrzyma się w przyszłości? Czy może okaże się, że smartfon i smartzegarek to dobra pożytku publicznego i będą zapewniane przez państwo?
To, że w tej chwili funkcjonują monopole Google’a czy Apple’a, bo nie oszukujmy się - to są monopole - nie wynika z jakiejś nielegalnej działalności. To efekt masy krytycznej. Niektórzy konsumenci wybierają produkty z logiem nadgryzionego jabłka, ponieważ uważają, że zapewni im to najwyższą jakość wykonania i najszerszą ofertę aplikacji, a deweloperzy, gdyż liczą na większe zyski niż gdzie indziej. Produkty i usługi Google klienci wybierają z kolei ze względu na ich uniwersalność, a programiści ze względu na największą grupę docelową.
Czy tak będzie w przyszłości? Nie wiem. Może okazać się tak, że za kilka lat smartfony będą tak powszechne, że będą do kupienia w Biedronce nie za kilkaset złotych, ale za kilka złotych i jednym ich mankamentem będzie to, że będzie regularnie dostawać informacje o aktualnej ofercie tej sieci. Smartfony mają przede wszystkim ułatwiać nam życie, a nie każdy oczekuje od nich nie wiadomo jak świetnych osiągów czy najszerszego wachlarza najbardziej skomplikowanych aplikacji.
Wracając do Estimote, co jeszcze musi się stać, żeby Wasza wizja „uberyzacji” handlu się ziściła?
Kilka rzeczy. Jak wiesz, czy Uber czy Instacart to przede wszystkim platformy rozwiązujące konkretne problemy. Podobnie jest w handlu. Technologia beaconów jest dostępna od nieco ponad roku i jeszcze trochę czasu musi upłynąć zanim menedżerowie z tej branży dostrzegą jak to rozwiązanie pomoże im budować ich biznesy. Potem trzeba poświęcić dobrych kilkanaście miesięcy, żeby stworzyć funkcjonalną aplikację, która będzie napędzać cały system wykorzystujący beacony, trzeba to wszytko poddać odpowiednim testom. Następnie musi zostać zbudowana baza użytkowników.
Myślę, że rozwój beaconów można spokojnie porównać z cyklem życia pierwszych komputerów osobistych. Na początku, czyli powiedzmy w latach 70. i 80 XX w., ich użytkownikami byli głównie entuzjaści nowinek technologicznych, którzy zaczęli dostrzegać szerszy potencjał w tych urządzeniach. Z czasem ktoś stworzył przeglądarkę, jeszcze ktoś inny wyszukiwarkę, ktoś zaprogramował pierwszą grę, ktoś inny stworzył pierwszy arkusz kalkulacyjny i z czasem komputery zaczęły trafiać pod strzechy, a ich producenci z nimi eksperymentować.
To procesy, które trwają latami. Tak jak w wypadku komputerów, będą firmy, które będą bardzo intensywnie rozwijać te technologię i wykorzystywać na co dzień. Chociaż pewnie największy sukces odniosą te firmy, które jeszcze nie powstały albo o których jeszcze nie usłyszeliśmy. Jeszcze kilka lat temu nikt nie myślał o Airbnb, o Uberze a to one dzisiaj sprawiają, że prezesi z wielu firm z tradycyjnego biznesu łapią się za głowę i zastanawiają jak będzie wyglądała ich przyszłość.
Ile czasu potrwa etap edukacji rynku i adopcji na szerszą skalę beaconów? Będzie tak jak z PeCetami, czyli zajmie to mniej więcej 15 lat?
Cóż, te 15 lat to całkiem niezły wynik. Chociaż myślę, że w wypadku beaconów zajmie to mniej czasu. Teraz każda nowa technologia szybciej się adoptuje, ponieważ korzysta na osiągnięciach z poprzednich lat. Na pewno będziemy świadkami sporych zmian. Jeszcze w tym roku powstaną nowe produkty i usługi bazujące na beaconach. A ile zajmie ich upowszechnienie? Może trzy, może pięć lat? Choć już teraz jest całkiem sporo środowisk, w których beacony to żadna nowość.
Jak działają beacony Estimote?
Najlepiej przedstawi to film stworzony przez polski startup.
Gdzie można stosować beacony Estimote?
Najkrótsza odpowiedź brzmi: wszędzie. W tej chwili najwięcej wdrożeń platform i aplikacji wykorzystujących beacony miało miejsce w muzeach i innych instytucjach łączących kulturę z rozrywką. Przykład - warszawskie Muzeum Neonów i ich aplikacja na urządzenia z iOS.
Beacony są także wykorzystywane do lokalizacji. Znajdują zastosowanie w przedsiębiorstwach przemysłowych czy dużych farmach hodowlanych. Działają na lotniskach, gdzie stanowią swoiste drogowskazy do odpowiedniego gate’u.
W handlu rozwiązania Estimote służą również w komunikacji marketingowej. Pozwalają na wysyłanie spersonalizowanych ofert oraz reklam opartych na kontekście lokalizacji. Sprzedawcy eksperymentują także z płatnościami przy wykorzystaniu beaconów.
Aplikacja Estimote jest dostępna w sklepie Google Play.