Nie potrafię sobie dziś wyobrazić jednego powodu, dla którego słowa Tima Cooka o Apple Watchu miałyby okazać się prawdą. Ale to dobrze
„Nikt nie kupuje smartwatchy z Android Wear” - krzyczały ostatnio nagłówki donosząc o zaledwie 720 tys. sprzedanych zegarków z systemem Google’a. Tim Cook rzucił za to potężnie buńczucznym sloganem: „z Apple Watch zmienimy sposób, w jaki żyją dziś ludzie”.
Nie potrafię sobie dziś wyobrazić choćby jednego powodu, dla którego słowa Cooka miałyby okazać się prawdą. Ale to dobrze - jeśli Apple Watch ma być hitem na miarę iPhone’a, czy po części iPada, to musi mieć to coś, czego nie rozumieją ani przedstawiciele mediów, ani konkurenci.
Na rynku jest dziś sporo smartwatchy. Od Pebble’a, który sprzedał ponad 1 mln swoich pionierskich zegarków, przez zegarki z Android Wear, które na razie nie okazały się sprzedażowymi hitami, aż do autorskich pomysłów typu Withings. O żadnym z nich nie możemy powiedzieć, że zmienił świat, że rozpoczął rewolucję, która wywróci rynek zegarków do góry nogami.
Wszystkie one są do siebie z natury rzeczy podobne. Różnią się wprawdzie co nieco wyglądem, materiałami wykończeniowymi, technologią wyświetlaczy, ale w ujęciu funkcjonalnym poruszają się po tej samej przestrzeni: obsługują powiadomienia ze smartfonów oraz oferują szeroko rozumiane funkcje fitness i zdrowie.
Czy Apple Watch będzie inny?
Wnioskując po tym, co Apple prezentował na konferencji we wrześniu oraz to, co dziś można zobaczyć na specjalnie przygotowanej zakładce produktowej na stronach apple.com, Apple Watch nie będzie odbiegał funkcjonalnie od tego, co oferują obecne już dziś na rynku smartzegarki.
Czym więc zegarek Apple’a będzie zmieniał sposób, w jaki żyją dziś ludzie? To musi być coś zupełnie nowego. Coś, czego nikt dziś nie rozumie, a co rozumie Apple.
Zanim co poniektórzy zaśmieją się w głos, przypomnę może co działo się w okresie od premiery medialnej iPhone’a do jego debiutu na półkach sklepowych.
Znawcy rozpisywali się o tym, jak to iPhone jest wykastrowanym gadżetem, bo nie ma fizycznej klawiatury (w końcu obecne wtedy na rynku telefony z dotykowym ekranem wcale nie były hitami), bo nikt nie potrzebuje internetu na tak małym ekranie (w końcu strony internetowe przygotowywane były wtedy tak, by dobrze wyglądały na komputerach), bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał ładować telefonu każdego dnia (w końcu najpopularniejsze wtedy na rynku telefony działały do tygodnia na jednym ładowaniu). A tak w ogóle to iPhone nie obsługuje MMS-ów, nie ma funkcji kopiuj-wklej oraz nie da się na nim instalować zewnętrznego oprogramowania, więc nie wiadomo po co ktokolwiek miałby go kupić. No i kosztuje tyle co 3 telefony.
Co było potem, wszyscy wiemy. Dziś strony internetowe buduje się przede wszystkim tak, by działały na urządzeniach mobilnych, na rynku nie da się praktycznie kupić telefonów z fizycznymi klawiaturami, a spora grupa klientów w plecakach nosi powerbanki, by ładować swoje telefony przynajmniej dodatkowy raz w ciągu dnia.
Jeśli - powtarzam: jeśli - Apple Watch ma być wielkim sukcesem, który zmieni życie ludzi, musi zapoczątkować coś, co zredefiniuje większość tego, co dziś wyobrażamy sobie myśląc o smartzegarkach.
Na dodatek Apple Watch musi pociągnąć za sobą szereg zmian na wielu rynkach, pobudzić do życia nowe jego segmenty oraz otworzyć drogę do powstania kilku niemałych sukcesów podmiotów trzecich, które tworzyć będą ekosystem wokół niego.
No właśnie, ekosystem.
Myślę, że to jest klucz do ewentualnego sukcesu Apple Watcha. I nie chodzi tu wcale o ekosystem aplikacji, a przynajmniej takich, które znamy z App Store na iPhone’a i iPada. Bardziej chodzi o ekosystem usług, które będą z zegarkiem powiązane.
Inicjatorem powstania takich ekosystemów jest oczywiście sam Apple. Jeśli spojrzymy na to, co Apple robi dziś obok Apple Watcha, to możemy chyba znaleźć ślady potencjalnych kierunków przyszłego ekosystemu.
Apple Pay - to klucz do powstania wielu powiązanych usług, które będą wzbogacać możliwości i funkcjonalny kontekst użycia zegarka Apple.
Dziś trudno nam sobie wyobrazić wszystkie sytuacje, w których Apple Pay w Apple Watchu może być używane, ale kto wie, czy za kilka lat nie przyczyni się on do wyeliminowania gotówki z obiegu, przynajmniej częściowego.
Jeśli po prostu w barze nie będziemy musieli szukać po kieszeniach drobnych na piwo, czy też po pijaku machać kartami kredytowymi przed oczami kelnerów, bo zegarek będzie za nas płacił, to może to być‚zmiana tego, w jaki sposób żyją ludzie’.
Jeśli w McDrivie zamiast szukać nerwowo gotówki w portfelu po prostu odbierzemy zamówienie z okienka, bo Apple Watch automatycznie za nas zapłaci, to to również może być znacząca jakościowa zmiana.
Jeśli w marketach znikną kasy, a klienci z Apple Watchami po prostu wezmą produkty z półek sklepowych i wyjdą ze sklepu, a całość transakcji zakupu zostanie dokonana automatycznie via Apple Pay w zegarku, to to będzie wielka zmiana.
Siri - to drugi klucz, który może przyczynić się do powstania zupełnie nowych usług powiązanych z zegarkiem.
Dziś używanie Siri publicznie wiąże się pewnie ze stresem i niezrozumieniem, a nawet wrogością otoczenia, ale wystarczy obejrzeć film „Ona” żeby zrozumieć, że wizja asystenta cyfrowego wcale nie musi ograniczać się do banalnych poleceń typu ‚pokaż co mam w kalendarzu’, czy ‚zadzwoń do mamy’.
Jeśli bowiem dzięki Siri w Apple Watchu zmienimy sposób nawigacji pieszej, to będzie to jakościowa zmiana w życiu posiadaczy zegarka.
Jeśli Siri będzie identyfikowała obiekty i inne osoby w bezpośredniej bliskości człowieka z zegarkiem Apple, to rodzi to wielkie możliwości interakcji informacyjno-marketingowo-społecznej, o których nam się dzisiaj w ogóle nie śni.
Apple HomeKit i iBeacon - to kolejny klucz, który może stanowić przyczynek do powstania zupełnie nowych usług na miarę ‚ekonomii aplikacji mobilnych’.
Tu najłatwiej jest wyobrazić sobie szereg nowych usług powiązanych z Apple Home, beaconami Apple’a oraz zegarkiem.
Apple Watch jako uniwersalny pilot do wszystkiego: telewizora, komputera, smartfona, tabletu, sprzętu audio, oświetlenia, garażu i innych domowych sprzętów.
Apple Watch jako klucz do samochodu, a także wyszukiwacz wolnych miejsc parkingowych. Apple Watch jako czytnik informacji o produktach w sklepie. Apple Watch jako metronom do strojenia instrumentów muzycznych. Apple Watch jako… - dobra, zarysowałem już wizję.
W końcu Beats - to również może być kolejny klucz do tego, w którym kierunku ‚Apple Watch zmieni życie ludzi’. Jakoś nie chce mi się wierzyć, by chodziło li tylko o rewitalizację pozycji Apple’a na rynku muzycznym.
Potrafię sobie za to wyobrazić scenariusze, w której Beats w Apple Watchu staje się czymś zupełnie innym niż normalny serwis streamingowy połączony z aplikacją na smartfonie. Może obsługiwać dowolny sprzęt audio w domu, może być geolokalizacyjnie czuły i reagować na pojawienie się człowieka na miejscu koncertu, czy w sklepie muzycznym, może też automatycznie tworzyć playlisty związane z czynnościami, które wykonuje aktualnie człowiek (np. bieganie, sprzątanie, 15-minutowy relaks na sofie, itd.)
Dodajmy do tego oczywiste dziś: obsługę powiadomień ze smartfona oraz funkcje fitness/zdrowie.
Żadnemu z aktualnie działających na rynku smartzegarków graczy nie udało się wyjść poza te dwa konteksty użycia podłączonego do internetu zegarka. Stąd tak słaba sprzedaż: 720 tys. zegarków z Android Wear to - jak policzył Wall Street Journal - tyle ile Apple sprzedaje iPhone’ów w… 2 dni. 1 mln sztuk Pebble’a też w szerokim rynkowym kontekście wielkiego wrażenia nie robi.
Jeśli Apple nie chce zaliczyć potężnej wtopy z Apple Watchem musi wytworzyć na niego popyt, musi pokazać, że to urządzenie ‚zmienia życie jego posiadaczy’, czyli dokładnie to, o czym mówi dziś, na dwa miesiące przed debiutem rynkowym, Tim Cook. Musi też powołać do życia nowe rynki i nowe usługi.
Pytanie tylko, czy Tim Cook wie jak tego dokonać. Bo ja nie wiem. I inni producenci smartzegarków też nie.