Jak działa ochrona przed pornografią przekonamy się niedługo na modelu... rosyjskim
Walka o ochronę nieletnich przed nieodpowiednimi treściami znajdującymi się w Internecie pozornie wygląda na cel szlachetny i taki, którego realizacji warto kibicować. W rzeczywistości jednak godząc się na wprowadzenie takich rozwiązań, przekazujemy rządzącym narzędzia, które mogą raz na zawsze zmienić to, jak wygląda dla nas globalna sieć. Przykładem może być Rosja.
To właśnie tam od dłuższego czasu próbuje się wprowadzić ustawę, której opis jest niebezpiecznie podobny do tej, nad którą debatuje się również w Polsce. Cel jest wręcz identyczny: chronienie osób niepełnoletnich przed dostępem do treści uznawanych za szkodliwe lub nieodpowiednie, czyli, jak dość łatwo się domyślić, przede wszystkim pornografii.
Sposób rozwiązania również brzmi podobnie. W Polsce dostawcy Internetu mieliby instalować po swojej stronie odpowiednie oprogramowanie, które miałoby wykluczyć dostęp do treści pornograficznych po stronie komputera, którego właściciel życzy sobie nałożenia takiej blokady.
W Rosji realizowane byłoby to podobnie, z tym że system filtrowania działałby w czasie rzeczywistym, nie korzystając przy tym z gotowej listy stron, a blokując je na bazie zawartych na nich informacji.
Dodatkowo, w obecnej wersji rosyjskiej ustawy, przewiduje się możliwość (przynajmniej częściowe) obejście tego ograniczenia, ale w tym celu konieczne byłoby złożenie odpowiedniego wniosku z potwierdzeniem swojej tożsamości oraz pełnoletniości. Nie wiadomo jednak kto zajmowałby się rozpatrywaniem takich wniosków, ani ile czasu zajmowałaby ich ewentualna akceptacja. Pewne jest natomiast jedno - taka blokada miałaby być zakładana na rosyjskojęzyczną część Internetu domyślnie.
I teoretycznie, gdybyśmy mieli absolutną pewność, że takie działania mają na celu faktycznie ochronę dzieci przed pornografią, że rządzący mają dobre intencje i nikt nie zamierza nadużywać tak potężnych narzędzi, takie rozwiązanie - w tym blokowanie nałożone odgórnie i zdejmowane na specjalny wniosek - może nie brzmieć jak taki straszny pomysł. Owszem, godzi w nasza prywatność ("Oficjalny wniosek Piotra Baryckiego o odblokowanie dostępu do stron z pornografią" brzmi trochę kompromitująco), ale warto zwrócić uwagę na jeden fakt.
Odpowiednie narzędzia, możliwe do zastosowania z poziomu domowego komputera czy przeglądarki, pozwalające na ograniczenie dostępu czy monitorowanie użytkowania, są już dostępne od lat. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przynajmniej utrudnić dziecku dostęp do stron z pornografią, albo przynajmniej mieć świadomość, że dziecko takie strony odwiedza. Mało kto z nich jednak korzysta, co prawdopodobnie wynika z niewiedzy, a nie z braku chęci. Taka pomoc byłaby więc potrzebna, gdyby nie to, że...
... powyższe dwa akapity były wyłącznie teoretyczne, a założenia całkowicie nierealne.
Niezależnie od tego, jak dobre są intencje rządzących (przynajmniej w ich wypowiedziach) i jak często będą powoływać się na ochronę nieletnich, nie ma żadnych podstaw, aby wierzyć, że nie wykorzystają tych narzędzi dla swoich korzyści.
Tym bardziej, że już teraz zaczyna się mówić o tym, że po "oczyszczeniu" sieci z pornografii, zacznie się jej czyszczenie z nienawiści. Kto będzie podejmował odpowiednie decyzje? Jakie będą kary dla stron, na których ta nienawiść miałaby się pojawić? Czy całkowicie znikną z polskiego Internetu, czy - również wzorem rosyjskim - będziemy dążyć do tego, aby żaden internauta nie mógł pozostać anonimowy, a właściwie osoby odpowiednio ukarane?
W kwestiach technicznych również nie wygląda to zbyt dobrze. Przewiduje się, że adaptacyjne rozwiązanie mające znaleźć zastosowanie w Rosji być może jeszcze w tym roku, okaże się ogromnym problemem dla dostawców usług i użytkowników końcowych. Ci pierwsi będą musieli ponieść spore koszty, które prawdopodobnie zostaną przeniesione na klientów, którzy oprócz tego nie tylko będą mieli ograniczony dostęp do treści, ale i... wolniejszy Internet. Niestety w nie w takim znaczeniu, jakiego mogliby oczekiwać.
* Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock