AirDroid 3 nie jest konkurentem Continuity od Apple. Co wcale nie umniejsza jego użyteczności
AirDroid to bardzo użyteczne narzędzie pozwalające na zarządzanie urządzeniami z systemem Android z poziomu przeglądarki internetowej. Nowa wersja wyposażona zostanie dodatkowo w aplikację dostępową na komputery stacjonarne i szereg nowych funkcji. Daleki byłbym jednak od porównywania tej aplikacji, swoją drogą świetnej, do rozwiązania o nazwie Continuity od Apple wprowadzonego wraz z OS X Yosemite oraz iOS 8.
Aplikacja AirDroid nie jest nowością. Już od lat użytkownicy smartfonów z Androidem mogli korzystać z aplikacji do łączenia się z urządzeniem za pomocą przeglądarki internetowej. W tym celu nie trzeba instalować nawet dodatkowego oprogramowania na komputerze. Wystarczy wpisać odpowiedni adres strony internetowej w polu adresu i… gotowe.
AirDroid to potężny i przydatny kombajn
Program już wcześniej miał rozbudowane możliwości. Do tej pory AirDroid pozwalał wykonywać wiele operacji, takich jak wysyłanie i odbieranie SMS-ów ze smartfona z poziomu komputera, sprawdzanie stanu zapełnienia pamięci, przegrywanie plików, przeglądanie kontaktów i wiele innych.
Kolejna aktualizacja wprowadza jednak kolejne funkcje. Są one na tyle zaawansowane, że wiele osób gotowe jest pomyśleć, że Continuity od Apple doczekało się konkurenta. Jako użytkownik OS X Yosemite na komputerze Mac i iOS 8 na iPhonie nie byłbym skłonny do tak daleko idących porównań, ale i tak jestem pod wrażeniem rozwoju AirDroida.
Z czym dokładnie w rezerwacie konkuruje AirDroid?
Continuity to jedna z nowości ze świata Apple. Rozwiązanie to zaprezentowano podczas czerwcowego WWDC 2014 i wprowadzono w życie na jesieni wraz z aktualizacjami systemów OS X do wersji 10.10 Yosemite iOS do wersji 8-mej. Dzięki temu smartfony i tablety Apple mogą “rozmawiać” z komputerami tego samego producenta.
Apple pozwala na wiele różnych akcji, takich jak pisanie SMS-ów z komputera za pośrednictwem aplikacji iMessage oraz odbieranie i inicjowanie rozmów z sieci komórkowej poprzez aplikację FaceTime. Firma już wcześniej pozwalała na kopiowanie plików przez Wi-Fi przez iTunes, a kontakty synchronizowane są automatycznie przez iCloud.
Przewaga rozwiązań systemowych jest niezaprzeczalna.
Continuity ma tę przewagę nad AirDroidem, że to rozwiązanie systemowe wspierane przez producenta. Póki producent sam z niego nie zrezygnuje - a na to się nie zanosi - nie będzie problemów z kompatybilnością np. po aktualizacji systemu do nowej wersji.
Deweloperzy AirDroida muszą z kolei reagować na zmiany w kodzie zielonego robota i samodzielnie dbać o to, by np. nie gryzły się z kolejnym wydaniem, jednocześnie zachowując kompatybilność wsteczną z poprzednimi wydaniami.
Integracja Continuity jest przy tym naprawdę szeroka.
Rozwiązanie Apple pozwala nie tylko na pisanie SMS-ów i wykonywanie połączeń, ale też na kontynuowanie na kolejnym urządzeniu pracy przerwanej na innym sprzęcie. W praktyce funkcja o nazwie Handoff daje mi to, że mogę zacząć przeglądać sieć, pisać wiadomość email oraz robić szereg innych czynności na telefonie lub tablecie, czynność dokończyć na Maku. Wspiera też aplikacje firm trzecich.
W Docku na komputerze pojawia się ikonka aktualnie używanego na iPhonie lub iPadzie programu. W odwrotną stronę wygląda to podobnie - skrót do aplikacji używanej na Maku pojawia się na ekranie blokady w urządzeniach mobilnych. Taka wymiana informacji funkcjonuje oczywiście też pomiędzy telefonami i tabletami Apple, więc można w pełni wykorzystać cały ekosystem urządzeń.
Czy AirDroid 3 faktycznie jest odpowiedzią na Continuity?
Informacja o nowej wersji AirDroida nad którą trwają obecnie prace pojawiła się na oficjalnej stronie internetowej projektu. Twórcy zachęcają użytkowników do testowania wersji beta nowej aplikacji i udostępnili na firmowym blogu szereg linków do pobrania odpowiedniej wersji i krótką instrukcję instalacji.
W celu uruchomienia nowego AirDroida 3 należy zainstalować aplikację na smartfonie z wykorzystaniem pliku APK dostarczonego przez deweloperów. Uprzednio należy tylko w opcjach włączyć instalację aplikacji z nieznanych źródeł, by proces wgrywania wersji beta AirDroida 3 zakończył się powodzeniem.
W następnej kolejności należy program kliencki na komputer stacjonarny.
Twórcy udostępnili pliki EXE (dla komputerów z systemem Windows od Microsoftu) oraz DMG (z myślą o posiadaczach sprzętów od Apple). Zabrakło niestety wersji na Linuksa. Uruchomiono za to wersję beta strony internetowej służącej do odpalania AirDroida w przeglądarce internetowej, która znalazła się pod adresem beta.airdroid.com.
Po instalacji oprogramowania na urządzeniu mobilnym oraz komputerze użytkownika i otwarciu wersji beta AirDroida w przeglądarce należy wszędzie zalogować się na swoje konto użytkownika. Twórcy zachęcają do wykorzystania oprogramowania i zgłaszania im wszystkich błędów i usterek, jakie mogą się jeszcze na tym etapie rozwoju pojawić.
Trzeba pamiętać, że to oprogramowanie nie jest jeszcze wolne od błędów.
AirDroid 3 już teraz działa całkiem nieźle, ale jego twórcy nadal pracują nad wykryciem ostatnich błędów i zwrócili się teraz o pomoc do społeczności. Ostrzegają, żeby nie zrażać się na tym etapie spowolnieniem działania interfejsu i problemami ze stabilnością.
Inny problem może pojawić się podczas instalacji aplikacji desktopowej. Programy antywirusowe i inne pakiety bezpieczeństwa mogą zapalić alarmową lampkę, ale w finalnej wersji ma być wszystko dopracowane i takich sygnałów typu false-positive ma zabraknąć.
Twórcy opisali też szeroko zaawansowane możliwości nowego AirDroida.
Największą zmianą jest powstanie desktopowego klienta usługi, która do tej pory dostępna była za pośrednictwem przeglądarki internetowej. Ten krok powinienem ocenić pozytywnie, ale jednocześnie AirDroid traci jedną ze swoich największych zalet. Do tej pory do telefonu można było dostać się z dowolnego komputera, teraz jesteśmy przywiązani do własnej maszyny.
Desktopowy klient zdejmuje jednak z deweloperów wiele ograniczeń, pozwala przechowywać dane lokalnie i możne znacznie lepiej zintegrować się z systemem, niż nawet najbardziej zaawansowana webaplikacja. Pozwoliło to na wprowadzenie funkcji AirMirror, czyli zdalnej obsługi Androida z poziomu komputera z systemem OS X lub Windows na zasadzie wirtualnego pulpitu.
Działa to w połączeniu z powiadomieniami.
Pomysł twórców AirDroida jest genialny w swej prostocie i sami opisują przykładowy scenariusz wykorzystania tego rozwiązania. W hipotetycznej sytuacji użytkownik korzystający z komputera może bowiem, po odebraniu przez smartfon informacji o nowej wiadomości w komunikatorze internetowym Whatsapp (który, dodajmy, nie ma wersji desktopowej) otrzymać powiadomienie o tym zdarzeniu na ekranie komputera.
Kliknięcie w takie powiadomienie otwiera nowe okienko prezentujące obraz aplikacji danego komunikatora internetowego uruchomionego na smartfonie od razu z otwartym oknem odpowiedzi. Dzięki temu można wpisać odpowiedź na wiadomość na klawiaturze i wysłać ją kliknięciem myszy bez wyciągania telefonu z kieszeni.
To genialne!
Niestety twórcy AirDroida szybko ostudzają zapał użytkowników. Wprowadzenie tej funkcji nie jest proste i na starcie funkcja AirMirror dostępna będzie tylko dla kilku urządzeń. Wymaga to bowiem współpracy z producentem. W przypadku innych sprzętów konieczne będzie zrootowanie urządzenia
Niestety, nawet złamanie zabezpieczeń i uzyskanie przez użytkownika dostępu do praw roota nie jest gwarancją poprawnego działania nowej funkcji. Ekipa odpowiedzialna za rozwój AirDroida obiecuje jednak kontaktować się z producentami i rozszerzać listę kompatybilnych sprzętów.
AirDroid uderza też w strunę związaną z prywatnością.
Temat prywatności w sieci nie znika, a coraz więcej użytkowników jest zainteresowania chronieniem swojej tożsamości online przed wścibskimi oczami i botami. Twórcy AirDroida zachęcają do korzystania ze swojej aplikacji informując o szyfrowaniu typu End-to-End (E2EE).
Taka forma szyfrowania stosowania jest przy przesyłaniu przez informację wszystkich danych, które można uznać za wrażliwe. Objęte są nim treści SMS-ów, powiadomień, danych o kontaktach, danych logowaniach itp.
Jak można wyczytać w informacji zapowiadającej nową wersję aplikacji ma to uniemożliwić dostęp do danych nie tylko nieuprawnionym osobom trzecim i twórcom AirDroida, ale też… agencjom rządowym.
Patrząc na to jakie dane będzie przesyłał nowy AirDroid ich dobre zabezpieczenie jest bardzo istotne. Takie podejście do bezpieczeństwa zresztą bardzo się chwali, zwłaszcza biorąc pod uwagę kolejne funkcje aplikacji, takie jak np. transfer plików z jednego urządzenia na drugie.
Wykorzystując AirDroida można bezprzewodowo w sieci lokalnej lub z wykorzystaniem chmury przesyłać dane pomiędzy urządzeniami - z komputera na androidowy smartfon lub tablet i na odwrót oraz pomiędzy dwoma sprzętami z Androidem.
Ważną częścią AirDroida jest też obsługa wiadomości SMS i powiadomień o połączeniach.
Już wcześniej można było wysyłać wiadomości SMS z telefonu komórkowego z wykorzystaniem komputera. Odbywało się to poprzez stronę internetową AirDroida i w kolejnej wersji oczywiście tej funkcji nie zabraknie. Pojawi się też możliwość odbierania i odrzucania połączeń oraz - w tym drugim przypadku - automatycznego wysyłania do rozmów predefiniowanych powiadomień SMS.
Tutaj jednak użytkowników zachęconych porównaniami AirDroida 3 do Continuity spotkać może zawód. Okazuje się bowiem, że połączenie nadal realizowane jest przez smartfon, a głos rozmówcy nie zostanie przeniesiony na głośniki komputera lub na podłączony do niego zestaw słuchawkowy. To jest największym rozczarowaniem, ale liczę na to, że twórcy AirDroida dodadzą taką funkcję w przyszłości.
Jak to wypada w praktyce?
Patrząc na opis AirDroida nie mogłem oczywiście nie przetestować jego nowej wersji. Aplikacja na Androida prezentuje się znacznie lepiej od poprzedniej wersji, ale nadal nie jest to narzędzie, które mógłbym z czystym sumieniem polecić mniej zaawansowanym użytkownikom. Ekran główny w aplikacji jest pełen tak naprawdę zbędnych dodatków, jak np. funkcji czyszczenia pamięci RAM w urządzeniu. Menu ustawień w formie listy na pierwszy rzut oka z kolei odstrasza skomplikowaniem.
Na ekranie głównym AirDroida 3 można też znaleźć ikonę-zaślepkę, która po wydaniu pełnej wersji pozwoli zwiększać dostępny miesięczny transfer danych w zamian za polecanie aplikacji znajomym. Model biznesowy zapowiada się na dość prosty: aplikacja jest w wersji freemium, ale za opcje "chmurowe" trzeba będzie zapłacić dodatkowo. Nie wygląda to na zły pomysł, ale ciekaw jestem, czy tak zaawansowana aplikacja znajdzie na tyle chętnych, by się utrzymać. To, że AirDroid działa od kilku lat wróży jednak bardzo dobrze.
Program na Maka z kolei prezentuje się już bardzo schludnie.
Menu jest przemyślane, a program podzielony jest na kilka sekcji. Pierwsza z nich pokazuje informacje na temat wykorzystywanych przez użytkownika urządzeń. W programie można podejrzeć ile miesięcznego transferu pozostało do wykorzystania, a także skorzystać z przesyłania plików, podglądu ostatnich połączeń itp.
Udało mi się również uruchomić funkcję wysyłania i odbierania wiadomości SMS, a także zsynchronizować skrzynkę odbiorczą. Po chwili od uruchomienia programu do aplikacji zaczęły docierać powiadomienia z telefonu. Liczę jednak na to, że w przyszłości AirDroid będzie integrował się z systemowym Centrum Powiadomień na komputerach Mac.
Ciekawe przy tym, czy kiedyś AirDroida zdecyduje się wykupić Google. Aż chciałoby się zobaczyć wiele z wymienionych funkcji dostępnych out-of-the-box w następcy Androida 5.0 Lollipop.
AirDroid 3 w wersji beta to rozwiązanie dla zaawansowanych użytkowników, którzy docenią możliwość szerszej komunikacji pomiędzy kilkoma różnymi typami urządzeń komputerowych, z których dzisiaj korzystamy na co dzień. Nie jest on jednak dziś konkurencją dla Continuity, a czymś nieco innym.
Nowy AirDroid oferuje tylko po części tożsamy zestaw funkcji do rozwiązania Apple, oraz oczywiście działa na zupełnie innej platformie, niż iOS. Z pewnością posiadacze Androidów będą z tego rozwiązania zadowoleni, chociaż w wielu miejscach nie jest ono na tyle “zatopione w systemie”, jak stworzone przez Apple Continuity.
Mam też nadzieję, że w przyszłości ktoś w Apple skorzysta z AirDroida 3 i przeniesie do kolejnej wersji OS X i Yosemite kilka znalezionych tu rozwiązań. Możliwość otwierania na ekranie komputera ekranu aplikacji mobilnej wygląda bowiem na strzał w dziesiątkę. W Cupertino powinni spalić się ze wstydu, że nie wprowadzili tego pierwsi do Continuity.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę rozwijany protokół AirPlay, który z perspektywy użytkownika mógłby się tutaj idealnie sprawdzić.
*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.