REKLAMA

Jak w dobrym thrillerze - lądownik Philae odżyje już na wiosnę?

Kilka niespodziewanych awarii i trudności nieco przyćmiło i tak niesamowite osiągnięcie Europejskiej Agencji Kosmicznej, jakim jest wylądowanie na komecie. Na szczęście jest już plan naprawczy misji.

Jak w dobrym thrillerze – lądownik Philae odżyje już na wiosnę?
REKLAMA
REKLAMA

Ostatnie dni zdominowała brawurowa misja Europejskiej Agencji Kosmicznej, której celem było zbadanie powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Niestety, nie wszystko poszło jak po maśle, finał misji nie zakończył się pełnym happy-endem.

Zawiodły systemy mające zakotwiczyć lądownik Philae na wyznaczonej strefie lądowania. Specjaliści wyznaczyli płaski fragment powierzchni komety, który wydawał się idealny do przeprowadzenia dalszych badań. Pojazd niestety odbił się od powierzchni i wylądował na zboczu niewielkiego urwiska. To na szczęście nie przeszkodziło mu w przeprowadzeniu pierwszej fazy badań, ale wywołało pewien problem.

Płaski teren został wyznaczony również z uwagi na to, że panele słoneczne lądownika mogłyby na nim bez problemu pobierać energię. Zacienione zbocze spowodowało, że Philae zachował się jak typowy smartfon i po dłuższej chwili pracy oznajmił, że jego akumulatory się wyczerpały. Systemy elektroniczne zostały zahibernowane a ESA zaczęła się zastanawiać…

…co dalej?

Na szczęście, zanim akumulatory ostatecznie się wyczerpały, zespołowi kontrolującemu lądownik udało się go obrócić tak, by jeden z paneli słonecznych był wystawiony na działanie promieni Słońca. To za mało na chwilę obecną, ale tor orbity 67P/Czuriumow-Gierasimienko jest na szczęście znany. Wiemy więc, że kometa pędzi w stronę słońca. A inżynierowie są coraz bardziej pewni, co ogłoszono w informacji prasowej, że najpóźniej na wiosnę kometa znajdzie się na tyle blisko naszej gwiazdy, by lądownik mógł wznowić swoje działanie.

rosetta

Wznowienie pracy Philae ma się odbyć w kilku etapach. Pierwszym będzie ponowny rozruch zaszytej w nim elektroniki. W momencie, w którym czujniki ciepła wykażą, że na panele trafia dostateczna ilość energii, rozpocznie się ładowanie akumulatorów. Następnie Philae nawiąże łączność z orbitującą wokół komety sondą Rosetta. Próby nawiązania kontaktu będą przeprowadzane co 30 minut, a pomiędzy tymi próbami lądownik będzie przechodził w stan uśpienia.

By zrozumieć jak delikatna jest to operacja i jak energooszczędne są komponenty lądownika, warto wspomnieć, że wystarczyłoby dostarczenie dwóch, maksymalnie trzech typowych baterii AA, by wznowić jego działanie. Zakładając oczywiście, że Philae miałby gniazdo na takie baterie.

Kiedy dowiemy się, czy się udało?

REKLAMA

O tym informacja prasowa nie mówi, ale są ku temu powody. Naukowcy bowiem nie są pewni gdzie dokładnie na komecie znajduje się Philae. Nowe miejsce lądowania zapewniło ESA, paradoksalnie, więcej materiału do badań, ale dowództwo misji aktualnie zajmuje się ustalaniem dokładnego położenia lądownika.

Dopiero jak to zostanie ustalone, będzie możliwe oszacowanie momentu, w którym odległość do Słońca będzie dostatecznie niewielka. Jeżeli operacja pójdzie zgodnie z planem, ESA najprawdopodobniej będzie mogła przekuć porażkę na jeszcze większy sukces. Philae był bowiem skazany na śmierć: lądownik potrafi się rozgrzać, ale nie potrafi się schłodzić. To oznaczało jego zgon w momencie, w którym kometa zbliży się do Słońca. Wylądowanie na częściowo zacienionym zboczu może wydłużyć możliwość dalszego funkcjonowania lądownika a nawet… uratować go całkowicie przed zagładą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA