„Rząd to mafia” - zdjęcie, które przejdzie do historii
Fotografowanie protestów to wymagające i niebezpieczne zadanie. Opór, odwaga i zimna krew fotografów mogą jednak zaowocować fotografiami, które stają się kultowe. Tak też może być w przypadku tego zdjęcia.
Mowa tu o zdjęciu Laszlo Beliczaya, któe powstało w Budapeszcie podczas ulicznych protestów. Tysiące zbulwersowanych internautów wyszło przed siedzibę ministerstwa gospodarki, by wyrazić swój sprzeciw wobec nowego podatku od… Internetu. Węgierski rząd zamierza od przyszłego roku opodatkować transfer danych, a stawka ma rosnąć wraz z liczbą pobranych megabajtów. Byłby to pierwszy na świecie przypadek opodatkowania pobieranych danych. Zupełnie nie dziwię się zdecydowanej reakcji społeczeństwa, ale odłóżmy politykę na bok.
Podczas tej fali protestów powstało zdjęcie, które niedługo może zostać kultowe.
Fotografia przedstawia setki ludzi trzymających w geście protestu smartfony uniesione w górę. Ekrany wszystkich telefonów świecą, co ma symbolizować fakt, że Internet łączy ludzi i nie powinien być sztucznie ograniczany. Spomiędzy smartfonów wyrastają liczne transparenty, jednak zdjęcie skupia uwagę na żółtej tabliczce z napisem „MAFFIA KORMANY”, co można przetłumaczyć jako „rząd to mafia”.
Zdjęcie jest naprawdę doskonałe. Jest tu bardzo mocny i łatwy do zrozumienia przekaz, ale zachwyca także strona techniczna.
Autor perfekcyjnie skupia ostrość, a przy tym uwagę widza, na głównym transparencie. Zdjęcie było robione nocą, a więc fotograf musiał użyć jasnego obiektywu, co przełożyło się na małą głębię ostrości, która jest tu świetnym środkiem artystycznym. Jedynie wąski pas telefonów na środku zdjęcia jest ostry, a pozostałe ekrany ulegają malowniczemu rozmyciu. Całość wygląda niczym bożonarodzeniowa ozdoba.
Dodatkowo widać, że fotograf świetnie zapanował nad balansem bieli, co w tego typu scenie jest wyjątkowo trudne. Nocne światła miasta mają zupełnie inną temperaturę barwną niż świecący agresywnym światłem ekran smartfona. Jeżeli widoczny efekt powstał już na etapie wykonywania zdjęcia, to naprawdę podziwiam umiejętności fotografa. Myślę jednak, że to kwestia postprocesu i umiejętnego korzystania z dobrodziejstw plików RAW. To kolejny przykład na to, że są sytuacje, w których RAW może uratować teoretycznie nieudane zdjęcie.
Bardzo podoba mi się także złamanie zasad kompozycji, dzięki czemu zdjęcie jest niebanalne. Główny transparent znajduje się w 1/3 kadru, ale leży znacznie powyżej mocnego punktu, bo prawie przy górnej krawędzi zdjęcia. Żółty kolor wyniesiony ponad morze niebieskich świateł stanowi także ciekawy kontrast kolorystyczny.
Mocne fotografie z protestów
Zdjęcie na pewno zostanie symbolem protestów na Węgrzech, a być może zostanie także kolejnym prawdziwie kultowym zdjęciem prasowym. Podobna sytuacja spotkała inną fotografię z zamieszek, która została wykonana w czerwcu 2011 roku w Vancouver, kiedy drużyna Vancouver Canucks przegrała z Boston Bruins w finale rozgrywek hokejowych o Puchar Stanleya. W mieście wybuchły zamieszki, co stanowiło niesamowite tło dla fotografii, która niedługo później obiegła cały świat. Widać na niej leżącą na ziemi, całującą się parę. Na pierwszym planie widnieje rozmyta sylwetka policjanta trzymającego pałkę i tarczę.
Jak się później okazało, na zdjęciu Scott Jones próbował uspokoić swoją dziewczynę, Alex Thomas, po tym, jak oboje otrzymali kilka ciosów z rąk policji. To zdjęcie stało się wręcz internetowym viralem i pojawiało się na wielu portalach na całym świecie.
To oczywiście nie jedyne tego typu przypadki. Jednym z najsłynniejszych zdjęć przedstawiających protest jest fotografia wykonana podczas demonstracji na placu Tian’anmen w 1989 roku, kiedy jeden z protestujących zatrzymuje kolumnę czołgów.
Te fotografie to tylko wierzchołek góry lodowej.Więcej doskonałych zdjęć z protestów można obejrzeć np. pod tym adresem.
Jakkolwiek by to nie brzmiało, fotografowanie protestów i konfliktów jest z punktu widzenia fotografa bardzo atrakcyjne.
Taka sceneria to gwarancja mocnych wydarzeń z dużymi emocjami. Jest to chleb powszedni dla fotoreporterów, zwłaszcza tych prasowych, ale często przyciąga także wielu młodych adeptów fotografii. Aby się o tym przekonać, wystarczy wybrać się na jakąkolwiek większą demonstrację w Warszawie – znajdziemy tam mnóstwo domorosłych fotografów polujących na "łatwe" kadry.
Wobec tego mam problem z jednoznaczną oceną tego typu fotografii. Z jednej strony, fotografowie wykonujący ją zawodowo zasługują na wielkie słowa uznania za swoje poświęcenie i za ryzykowanie zdrowia i utraty sprzętu. Z drugiej strony, trudno mieć szacunek do fotografów chcących zabłysnąć na kanwie wydarzeń, którzy czasami wręcz prowokują protestujących. Jest to chyba najgorsza kategoria fotografów.
Jedno jest pewne – fotografia w takich przypadkach jest niesamowicie mocnym środkiem wyrazu, mającym duży wpływ na odbiór wydarzeń przez widza. I choć zdjęcie zawsze przedstawia rzeczywistość, to fotograf może bardzo łatwo przemycić swój punkt widzenia. Wystarczy wybrać odpowiedni moment, a można zupełnie wypaczyć sens przebiegu wydarzeń.
Dlatego właśnie w fotografii protestów najtrudniejszym zadaniem nie jest dobór kadru, czy ekspozycji, ale zachowanie obiektywizmu.