REKLAMA

Nadarzyła się szansa na skolonizowanie androidowych smartfonów i Norwegowie wykorzystali ją w 100%

Rynek mobilny przyzwyczaił nas już do tego, że układ sił pomiędzy producentami prezentuje się tu często inaczej, niż w tzw. internecie stacjonarnym. Jedną z firm, która osiągnęła spory sukces w smartfonowym i tabletowym świecie, jest norweska Opera. Przeglądarka internetowa o tej samej nazwie jest szalenie popularna wśród użytkowników smartfonów, chociaż wśród posiadaczy komputerów nie cieszy się zbytnim uznaniem. 

Szyfrowanie wiadomości
REKLAMA
REKLAMA

Opera Mini, która już w czasach Symbiana była popularną aplikacją, nie zdobyła serca użytkowników urządzeń najlepszym możliwym interfejsem, dobrze rozwiązaną synchronizacją zakładek z desktopową wersją programu, ani płynnością działania. Największą zaletą przeglądarki Opery w wersji Mini jest kompresowanie stron internetowych do mniejszych rozmiarów, co pozwala oszczędzać transfer danych.

Polega to na tym, że strona wysyłana jest najpierw na serwer Opery, który ogałaca ją ze zbędnych skryptów i zmniejsza rozmiar grafik i zdjęć.

opera mini 2

Strony internetowe puchną, a aplikacje pobierają coraz więcej danych, więc zaoszczędzone przez Operę Mini megabajtów są bardzo na rękę użytkownikom. Opera oferuje użytkownikom kilka sposobów na przeglądanie sieci: trzy różne wydania przeglądarki internetowej - oprócz Opery Mini dostępna jest “zwykła” Opera oraz dostępna tylko na iOS Opera Coast. Oprócz tego można skorzystać z kompresującej dane usługi Opera Max. Poszczególne wersje różnią się zestawem funkcji, możliwościami i przeznaczeniem, ale w przypadku Androida to właśnie ta najbardziej oszczędna dla paczki danych edycja jest najchętniej wybierana przez użytkowników.

System Google jest przy tym bastionem Opery w mobilnym świecie. Mobilne Safari ma monopol na iOS, tak samo jak Internet Explorer na Windows Phone. Apple i Microsoft, czyli twórcy tych dwóch zamkniętych systemów, nie pozwalają na łatwą zmianę przeglądarki. Niemożliwe jest ustawienie alternatywnej jako domyślnego programu otwierającego linki, a do tego inne przeglądarki niż fabryczne dostępne w sklepach z aplikacjami na alternatywne systemy są tylko cieniem swoich odpowiedników z Android.

Opera ma szansę zabłysnąć wyłącznie na Androidzie. Na iOS i Windows Phone ogranicza ją sam system, a żaden inny mobilny OS spoza wielkiej trójki nie ma udziału w rynku większego niż błąd statystyczny

opera mini 1

Operze, mimo wszystkich przeciwności, udaje się nawiązać walkę z innymi przeglądarkami w świecie mobilnym. Znamienne jest, że norweski program nie jest popularny na desktopach. Owszem, ma oddane grono fanów - między innymi naszego redaktora prowadzącego Mateusza Nowaka, który niczym rasowy hipster korzysta z jej 64-bitowej, deweloperskiej wersji wydanej na Ubuntu - ale to by było na tyle. Rynek dzielą między siebie Chrome, Firefox, Internet Explorer.

Mobilny rynek rządzi się jednak swoimi prawami. Opera Mini, czyli najchętniej wykorzystywana dziś wersja norweskiej przeglądarki na smartfonach i tabletach, zdobyła rzeszę fanów jeszcze w czasach sprzed nastania ery Androida i iOS - jeszcze w czasach feature phone’ów. Google w swoim systemie długo jednak nie podchodził do tematu przeglądarki internetowej na poważnie, co dało szansę innym firmom na zgarnięcie bazy użytkowników. To udało się właśnie Operze, a nawet późniejsza premiera Chrome w mobilnej odsłonie nie sprawiła, że przeglądarka z Norwegii stała się irrelewantna.

Wręcz przeciwnie.

Opera świętuje dzisiaj zebranie bazy 100 milionów aktywnych użytkowników, z których większość wybrała właśnie przyjazną dla paczek danych wersję Mini. Już samo to mówi sporo o tym, czego od alternatywnej przeglądarki oczekują użytkownicy. Ważne jest też to, że twórcy tej przeglądarki nie chwalą się mówiącą niewiele liczbą pobrać ze sklepu Google Play. Te 100 milionów osób to ludzie, którzy aktywnie korzystali z oprogramowania Opery w przeciągu ostatniego miesiąca - liczba pobrań aplikacji w wersji Mini szacowana jest na 250 milionów.

Istotny jest też wzrost liczby użytkowników w skali roku. Owszem, samych posiadaczy urządzeń mobilnych z Androidem w tym czasie też przybyło, ale dwukrotny wzrost bazy użytkowników jest godny podziwu. Opera w końcu nie jest pozbawiona konkurencji - użytkownicy mają przecież preinstalowaną przeglądarkę Chrome, a swoje do powiedzenia w tej sprawie mają też twórcy Firefoksa oraz również popularnego na Androidzie mobilnego Dolphina.

opera mini 3

Statystyki jednak nie kłamią. Opera Mini jest nadal na topie, a na liście krajów, w których internauci najchętniej korzystają z przeglądarki wersji Mini, znalazły się Chiny, Indie, Indonezja, Meksyk i Rosja. Twórcy zarzekają się z kolei, że algorytmy kompresji w Operze Mini zmniejszają objętość witryn do 10% pierwotnego rozmiaru, a przy tym pozwala to na nie tylko na oszczędność cennych megabajtów, ale też na przyspieszenie czasu ładowania przy kiepskiej jakości połączeniu.

REKLAMA

W Polsce dzięki rozwojowi sieci komórkowych Opera Mini może już nie jest niezbędna do komfortowego surfowania po sieci, ale w wielu regionach świata jest dla mieszkańców miejscowości oddalonych od nadajników GSM genialnym narzędziem.

Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA