To Google powinno jutro poprawić w Androidzie
Już jutro rozpoczyna się konferencja Google I/O, na którą czekają wszyscy miłośnicy Androida. W trakcie imprezy poznamy najważniejsze nowości w systemie z zielonym robotem, a także nowe produkty z linii Nexus oraz Android Wear (miejmy taką nadzieję). A czego oczekuję ja, jako posiadacz Nexusa 4?
Android nie jest systemem idealnym. Nie ma co z tym dyskutować, bo tak naprawdę nie ma oprogramowania bez wad. Każdy znalazłby coś w iOS, Windows Phone i Androidzie właśnie, co nie przypadłoby mu do gustu i wymagałoby poprawy. Jednak zawsze jest to kwestia indywidualnych preferencji.
Wsparcie dla Nexusa 4 i aktualizacje
Jako posiadacz Nexusa 4 z całą pewnością wydłużyłbym okres wsparcia dla urządzeń sygnowanych przez Google’a. Jest spore ryzyko, że już niedługo mój telefon nie będzie otrzymywał aktualizacji systemu. Nie byłaby to dobra wiadomość. Za przedłużeniem wsparcia przemawiają podzespoły wykorzystane w Nexusie 4, które nie różnią się tak bardzo od aktualnie flagowych modeli.
Zresztą sam proces aktualizacji mógłby zostać poprawiony. Apple robi to dobrze. W momencie, w którym pojawia się nowa wersja systemu, od razu każdy użytkownik może ją pobrać. W przypadku Androida jedni mają aktualizację od razu, a inni muszą czekać 2 tygodnie lub więcej. Podobnie jest z samymi aplikacjami. Część użytkowników ma np. nowe Mapy, a część musi na nie czekać. I nie ma na to żadnej reguły.
Ujednolicenie systemu i zmiany w wyglądzie
Niestety, mobilny system operacyjny, który jest z nami już od kilku dobrych lat i doczekał się wielu zmian oraz usprawnień, cały czas nie stanowi jednolitej całości. Niektóre elementy wyglądają tak, jakby były tworzone przez zupełnie różne zespoły, które w ogóle się ze sobą nie komunikowały.
Nie chodzi oczywiście o aplikacje firm trzecich, bo te zawsze będą różnić się od wizji projektantów Google’a, ale system sam w sobie. Weźmy na przykład ekran ustawień, który przeszedł chyba najmniejsze zmiany od początku istnienia Androida. Od bardzo długiego czasu mamy to samo czarne tło z białą czcionką (co już samo w sobie jest słabym pomysłem). Co prawda pasuje ono do wysuwanej, górnej belki z szybkimi ustawieniami, ale nijak ma się do aplikacji systemowych.
Zresztą same aplikacje od Google’a też nie są jednolite. Wystarczy tylko spojrzeć na niektóre ikony. Z jednej strony mam Gry Play, YouTube i Analyticsa w stylu flat design, a z drugiej strony trójwymiarową ikonę Map, Kalendarza, czy też Sklepu Play.
Na szczęście już wcześniej pojawiły się pogłoski, jakoby nowa wersja Androida została ujednolicona pod tym kątem. Co więcej, do Sieci wyciekł zestaw ikon aplikacji Google, który otrzymał kodową nazwę „Moonshine”. Zmian najprawdopodobniej doczeka się też cały system, między innymi wspominany wcześniej ekran ustawień, wysuwana belka oraz widok siatki aplikacji.
Pojawiają się także pogłoski o tym, że nowy Android ma mieć sporo wspólnego z Projektem Hera, który ma ujednolicić zielonego robota, Chrome i Google Search.
Usprawnienia w systemie i niższe zużycie energii
Na to z pewnością czekają wszyscy. Nie byłoby lepszej wiadomości niż to, że nowa wersja Androida pożera mniej zasobów, dzięki czemu poprawi się wydajność zielonego robota i czas pracy na baterii. Być może Google postara się to osiągnąć dzięki całkowitej rezygnacji z Dalvika i przerzuceniu się w całości na ART.
ART cały czas jest we wczesnej fazie rozwoju, ale programiści Google’a mieli wystarczająco dużo czasu, żeby popracować nad „czasem wykonywania” i mogli go dopracować do tego stopnia, aby każdy użytkownik mógł zacząć z niego korzystać.
Moje osobiste odczucia po przełączeniu się z Dalvika na ART są takie, że system rzeczywiście działa trochę sprawniej i płynnej, a bateria wytrzymuje nieco dłużej bez konieczności podłączania ładowarki. Jestem pewien, że po dopracowaniu mogłoby być jeszcze lepiej i na to zresztą liczę.
Nowe funkcje i aplikacje
Z całą pewnością nowy Android będzie współpracował z Androidem Wear. Po prostu musi, skoro ten drugi również ma teraz oficjalnie zadebiutować. Dlatego też należy się spodziewać zupełnie nowego zestawu funkcji i aplikacji, które ogólnie można nazwać Google Fit. Ma to być swego rodzaju hub, który będzie zbierał informacje z czujników i aplikacji firm trzecich, aby później prezentować je w jednym miejscu, w spójny sposób.
Kolejną nowością na pewno będzie wsparcie dla 64-bitowych procesorów. Po pierwsze, Apple wprowadziło to już przy okazji iOS 7. Po drugie, producenci układów mobilnych, w tym Intel i Qualcomm, już zapowiedzieli tego typu chipsety. Na razie zapewne nie przyniesie to zbyt wiele korzyści, bo deweloperzy musieliby przygotować nowe wersje swoich aplikacji, ale z czasem na pewno będzie spory usprawnieniem. No i producenci urządzeń będą mogli oferować sprzęty z 4 GB pamięci RAM.
Chciałbym też, aby Google zaprezentowało API niskiego poziomu, które zmniejszałoby narzut wydajnościowy i pozwalało lepiej wykorzystać możliwości układu graficznego. Apple ma swoje Metal, a AMD Mantle. W przypadku Androida byłoby to o tyle trudniejsze, że jest zdecydowanie więcej konfiguracji sprzętowych, na których działa system, niż w przypadku Apple’a, więc optymalizacja byłaby zapewne koszmarem.
Lizak?
No i ciekawe, jak będzie się nazywać nowa wersja Androida. Są spore szanse na to, że będzie to Lollipop, czyli po prostu lizak. Po pierwsze, Google zawsze nazywa wersje mobilnego systemu od jakiegoś pożywienia. Po drugie, dotychczas nazwy szły alfabetycznie (Apple Pie, Banana Bread, […] Jelly Bean, KitKat…), więc teraz czas na literkę „L”. Po trzecie, „L” pojawia się na screenach, które rzekomo przedstawiają nowego Androida.
Wszystko wyjaśni się już jutro. Początek konferencji o godzinie 18.00. My oczywiście będziemy ją relacjonować dla was na żywo.
Zdjęcie główne pochodzi z Shutterstock