Leica kończy sto lat! Z tej okazji powstało kilka jedynych w swoim rodzaju produktów
Firma ze stuletnią tradycją – to brzmi dumnie. Niewiele jest firm, które są na rynku przez cały wiek, a jeszcze mniej jest takich, które w tym czasie suchą nogą przeszły cyfrową rewolucję. Taką firmą jest niemiecka legenda fotografii – Leica.
Wszystko zaczęło się w 1913 roku. Tego roku Oskar Barnack - niemiecki inżynier, konstruktor optyki i projektant urządzeń przemysłowych - skonstruował pierwszy prototyp aparatu Leica, który wtedy jeszcze funkcjonował pod szyldem Ernst Leitz Optische Werke. W ten sposób powstał pierwszy funkcjonalny aparat, który jako materiał światłoczuły wykorzystywał taśmę 35mm. Tak zaczęła się rewolucja w fotografii.
Taśma 35mm była znana w przemyśle filmowym, ale sposób zaimplementowania jej w fotografii był przełomowy. Na taśmie filmowej klatki były ustawione pionowo i miały wymiary 24x18 mm, natomiast w pierwszej Leice kadry ustawione były poziomo, dzięki czemu ich rozmiary powiększył się do 36x24 mm.
Tak właśnie narodziła się „pełna klatka”
Od tego czasu aż po dziś dzień rozmiar klatki 36x24 mm jest w fotografii punktem odniesienia. W ten sposób Oskar Barnack został ojcem pełnej klatki, choć wtedy jeszcze nikt tak tego formatu nie nazywał. Tak jak dziś „pełna klatka” brzmi dumnie i w cyfrowym świecie jest pierwszoligowym formatem, tak w czasach analogowych było to maleństwo, które określano mianem „małego obrazka”.
Od prototypu pierwszego aparatu do jego seryjnej produkcji upłynęły niemal dwa lata, podczas których firma Ernst Leitz Optische Werke przekształciła się w Leitz Camera, by finalnie, równo sto lat temu, przyjąć skróconą nazwę Leica.
M jak dalmierz
Nie ma drugiej tak zasłużonej w fotografii firmy, jak Leica. Najwięksi z największych fotografów pokochali dyskretne rozmiary Leiki, dzięki czemu na przestrzeni dekad z różnych wersji tego aparatu wyszły najbardziej znane w historii kadry.
Chociaż pierwsze aparaty Leica I, II i III wcale nie były dalmierzami, to właśnie na dalmierzach firma zbudowała swoją potęgę. Dziś serię M znają chyba wszyscy pasjonaci fotografii (swoją drogą, M pochodzi od niemieckiego "Meßsucher", co oznacza po prostu „dalmierz”). Od 1954 roku powstawały kolejne modele linii M (M1 – M7 z różnymi odmianami), by w 2003 roku powstał ostatni analogowy dalmierz oznaczony symbolem MP (skrót od "Mechanical Perfection").
W 2006 roku Leica zaprezentowała swój pierwszy cyfrowy dalmierz - M8. Był to bardzo kontrowersyjny aparat i to nie tylko z uwagi na cyfrę samą w sobie. W związku z raczkującą technologią cyfrową, Leica M8 miała kompromisową matrycę APS-H z cropem x1,3. Dopiero Leica M9 z 2009 roku powróciła z dumą do formatu pełnej klatki. Aparat ten doczekał się kilku odmian, m.in. wersji M Monochrom (która wykonuje tylko czarno-białe zdjęcia) i M-E (która w założeniu miała być aparatem „entry-level”). Następcą M9 i jednocześnie najnowszym aparatem tej linii jest model oznaczony po prostu literą M zaprezentowany w 2012 roku.
Leica kiedyś i dziś
Najciekawsze jest to, że mimo upływu czasu i mimo przejścia z analogowego filmu na cyfrową matrycę, dalmierze Leiki są właściwie identyczne. Ponadczasowa linia i surowa elegancja sprawiły, że dla wielu firm Leica jest obecnie głównym źródłem inspiracji przy projektach aparatów.
Dzisiejsza Leica to jednak nie tylko dalmierze. W produkcji są i były także lustrzanki, i to zarówno pełnoklatkowe (Leica R), jak i średnioformatowe (Leica S). W połączeniu z Panasonikiem powstały także serie kompaktów C-Lux, D-Lux i V-Lux. Najnowszym dzieckiem Leiki jest bezlusterkowiec Leica T, który zapoczątkował zupełnie nowy system z wymienną optyką i matrycą formatu APS-C.
Bezkompromisowa optyka
Dla wielu fotografów aparaty Leika, mimo swoich zaporowych cen, stanowią tylko mało istotną ściankę umożliwiającą podłączenie obiektywów Leiki. To właśnie szkła stanowią o sile tej marki, gdyż najprościej mówiąc optyka jest wręcz bezkompromisowa. Obiektywy to najlepszy pokaz geniuszu inżynierii, dzięki czemu łączą w całość pozornie wykluczające się cechy – małe rozmiary, bezlitosną ostrość obrazu, fantastyczne światło i pełną kontrolę nad wadami optycznymi.
W tej beczce miodu jest duża łyżka dziegciu, czyli cena. Wystarczy powiedzieć, że standardowy Summilux-M 50mm f/1.4 ASPH kosztuje ponad 12 tysięcy złotych. Obiektywy o odpowiadających parametrach w systemach Nikona i Canona kosztują ok. 10 razy mniej. Z kolei Summilux-M wcale nie jest ostatnim słowem Leiki – najjaśniejsza pięćdziesiątka tego producenta, czyli Noctilux-M 50mm f/0.95 ASPH, kosztuje bez mała 40 tysięcy złotych.
Leica świętuje setne urodziny
Na stulecie firmy, Leica przygotowała kilka unikalnych produktów i zestawów. Pierwszym jest zestaw Leica M ‘Edition 100’, który w niepozornej czarnej walizce kryje prawdziwe cudeńka – analogową Leikę M-A (zbudowaną na bazie ostatniego analogowego dalmierza MP), oraz cyfrowy dalmierz Leica M Monochrom. Walizka kryje także trzy sztandarowe obiektywy Leica Summilux-M o ogniskowych 28, 35 i 50 mm i światłosile f/1.4. Cena zestawu to 22 tysiące euro, a wyprodukowanych zostanie tylko 101 sztuk.
Kolejnym jubileuszowym zestawem jest walizka Leica S ‘Edition 100’, która kryje średnioformatową lustrzankę Leica S i dwa kompatybilne z nią obiektywy - Leica Summarit-S 2.5/70mm ASPH (CS) i Leica Elmarit-S 2.8/30mm ASPH (CS). Cena to ok. 35 tysięcy dolarów
Leica przygotowała także bardziej przystępną cenowo ofertę. Kompakt Leica D-Lux 6 ‘Edition 100’ posiada specjalny jubileuszowy grawer oraz pokrowiec, a wyceniona została na jedyne 950 dolarów.
Wraz z firmą Valbray, Leica zaprojektowała także jedyny w swoim rodzaju chronograf. Ponad tarczą zegarka znajduje się najprawdziwsza przysłona, którą można otworzyć, aby ukazać tarczę. Powstanie 100 takich zegarków. 50 z nich będzie wykonane z piaskowanego tytanu, a kolejne 50 z materiału DLC (diamond-like carbon).