REKLAMA

Leica T – zupełnie nowy system bezlusterkowców, który zrywa z tradycją

Leica znana jest chyba wszystkim fotografom, choć dla większości aparaty ze słynną czerwoną kropką pozostają w sferze marzeń. Leica to synonim jakości, luksusu, niezawodności i ogromnej tradycji fotograficznej. Dziś niemiecka firma zeszła na ziemię i pokazała swojego pierwszego bezlusterkowca Leica T.

Leica T – zupełnie nowy system bezlusterkowców, który zrywa z tradycją
REKLAMA

Dzisiejszy dzień jest przełomowy dla Leiki, jak i chyba dla całej branży foto. Do tej pory wielu „wychowanych na analogu” fotografów ironizowało, że bezlusterkowce są wymysłem firm „od telewizorów” (Samsung, Sony), czy marnymi i wybrakowanymi fanaberiami klasyków (Nikon, Canon). Jednak skoro swojego bezlusterkowca zaprezentowała Leica -  chyba nikt już nie spojrzy na ten typ aparatów jak na zabawkę. Czy Wy też widzicie tu analogię do „wyznawców” Apple, którzy uwierzyli, że „święte” 3,5 cala na wyświetlaczu to jednak nie ideał?

REKLAMA
leica t 6

Nowa Leica T

Odstawmy jednak na bok te wojenki. Nowa Leica T to pierwszy korpus zupełnie nowego systemu. Aparat jest typowym bezlusterkowcem, ale nie dalmierzowcem, tak jak Leica M. Nowa Leica T zbudowana jest wokół matrycy CMOS w rozmiarze APS-C o rozdzielczości 16 megapikseli. W aparacie umieszczono nowy bagnet T, zatem niemiecki producent postanowił zbudować całą bazę obiektywów od podstaw. Wraz z premierą aparatu zaprezentowano dwa obiektywy nowego systemu: Vario-Elmar T 18–56 mm f/3.5–5.6 ASPH oraz Summicron T 23mm f/2 ASPH. Co ciekawe, są one wyposażone w autofocus (w przypadki Leiki nie jest to takie oczywiste). Dostępny jest jednak adapter pełnoklatkowego systemu Leica M, dający dostęp do kilkudziesięciu obiektywów.

leica t 4

Wspomniana wyżej dygresja o Apple nie wzięła się zupełnie znikąd. Obudowa Leiki T jest stworzona została z jednego bloku surowego aluminium, który jeszcze przed złożeniem aparatu jest ręcznie polerowany przez 45 minut przez wyszkolonego pracownika. Aparaty powstają w nowej fabryce w Niemczech, a Leica zapewnia, że jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie. Projekt aparatu powstał w kolaboracji z firmą Audi Design. Dbałość o detale stoi na bardzo wysokim poziomie, o czym świadczą chociażby zaprojektowane od podstaw zaczepy paska.

Aparat nie jest wyposażony w wizjer. Leica T pracuje na czułościach ISO 100-12500 i potrafi zrobić 5 kl/s. Korpus wyposażony jest we wbudowaną, chowaną lampę błyskową, a także w sanki gorącej stopki.

Leica na miarę XXI wieku

Projektując nowy aparat, Leica naprawdę weszła w XXI wiek. Nie dość, że koncept bezlusterkowca sam w sobie trudno uznać za tradycyjny, to na dokładkę firma nie pożałowała w aparacie nowych technologii. Z tyłu urządzenia właściwie nie znajdziemy przycisków – aparat obsługuje się poprzez duży (3,7 cala), dotykowy ekran. To zupełnie nowe podejście do ergonomii w aparatach Leica.

leica t_5

Dodatkowo aparat wyposażony jest w łączność Wi-Fi i ma 16 GB wbudowanej pamięci, choć oczywiście obsługuje standardowe karty SD. Leikę T można sparować ze smartfonem lub taletem i wykorzystać mobilne urządzenie jako cyfrowy wizjer. Na dodatek aparat nagra filmy w Full HD. Wraz z aparatem debiutuje także cały zestaw pasków, pokrowców, toreb, ale także dedykowana zewnętrzna lampa i elektroniczny wizjer.

leica t 7

Wizjonerstwo, czy obawa przed konkurencją?

Powiem wprost: gdyby podobny aparat pokazał któryś z typowych producentów foto, przeszedłby on bez echa. W przypadku Leiki ta premiera jest małym trzęsieniem ziemi. Trudno doszukać się tu innowacyjności, gdyż Leica postawiła na sprawdzone rozwiązania. Górne kółka nastaw przypominają rozwiązanie z Sony A6000, a korpus, mimo niezaprzeczalnej elegancji, nie różni się kształtem od tego, co znamy z innych firm. Leica to jednak przede wszystkim obiektywy i wydaje mi się, że to właśnie w kwestii optyki niemiecki producent wysunie najcięższe działa.

leica t 0jpg

Swoją drogą, można odnieść wrażenie, że Leica T powstała… ze strachu. Nie jest tajemnicą, że bezlusterkowce FujiFilm uznawane są za „tanią Leicę”, właśnie dzięki doskonałym obiektywom i świetnie przemyślanemu sterowaniu, nawiązującymi do analogowych tradycji. FujiFilm zdobywa coraz większe uznanie i Leica na pewno poczuła na plecach oddech rosnącego w siłę rywala. Zwłaszcza, że FujiFilm jest bardziej przystępny cenowo, co dodatkowo napędza sprzedaż.

REKLAMA

Premiera nowej Leiki T na pewno mocno namiesza w bezlusterkowym segmencie premium. Choć aparat będzie kosztował 1800 dolarów za wersję z obiektywem 18-56 i 1900 dol. za komplet z 23mm f/2, dla fanów Leiki nie będzie to problemem. Obawiam się tylko, że nowinki techniczne, takie jak dotykowy ekran i Wi-Fi, paradoksalnie mogą odstraszyć wiernych klientów od nowego bezlusterkowca.

Tak naprawdę o sukcesie zadecyduje jakość i „magia” obiektywów, zatem zostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na to, co zaprezentuje Leica.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA