Takiego dziwu jak Twitter w historii giełdy jeszcze nie widziano
To będzie jeden z najdziwniejszych debiutów spółek technologicznych na giełdzie w jej całej historii. Chyba nigdy wcześniej nie było podmiotu z branży internetowej, którego biznesowe podstawy byłyby tak kruche, którego funkcjonowanie byłoby niezrozumiałe przez większość osób i który nie zaprezentowałby chociaż obiecującej wizji rozwoju przed debiutem. Twitter będzie pierwszy. Właśnie wycenił się na 26 dol. za akcję, co oznacza, że warty jest 18,2 mld dol.
Na papierze Twitter wygląda jak jeden wielki chaos:
- nie jest rentowny. Nie był nigdy przez całą swoją 7-letnią historię.
- nie ma dobrze zarysowanego planu biznesowego. Jego główna linia przychodów: reklamy jako promowane tweety nie tylko nie przynoszą wielkich pieniędzy, ale także są otwarcie krytykowane za niezwykle niską skuteczność dla marketerów.
- baza użytkowników wcale nie rośnie w zastraszającym tempie, a co najbardziej zaskakujące: liczba użytkowników, która porzuciła Twittera jest znacznie większa niż liczba tych, którzy z niego de facto korzystają.
- nie ma wyraźnego planu rozwoju funkcji serwisu. Co więcej, wszystkie dotychczasowe usprawnienia, jak chociażby opcję odpowiedzi @ innym użytkownikom serwisu, czy # hashtagi, które grupują tweety na dany temat nie zostały wymyślone przez twórców i zarządców Twittera, lecz przez społeczność, która go używa
- oficjalne aplikacje mobilne Twittera, czyli najważniejsze narzędzia serwisu funkcjonującego w 80% w internecie mobilnym, są znacznie gorsze od produktów firm trzecich (np. Tweetbot)
Wystarczy?
To nie wszystko, bo największą bolączką Twittera jest fakt, że twórcy serwisu wciąż mają problemy z definicją tego, czym w ogóle serwis jest. Spróbujcie w 2 zdaniach wytłumaczyć komuś, kto z Twittera w ogóle nie korzysta, czym jest ten serwis. Spróbujcie wytłumaczyć w jaki sposób poruszać się po serwisie.
Wniosek: Twitter nie jest serwisem mainstreamowym, dla wszystkich. To serwis dla wtajemniczonych. Dla tych, którzy - jak przedstawiciele mediów, świata show-biznesu, czy polityki - traktują go jako część swojej codziennej pracy i którzy spędzają w nim mniej lub bardziej aktywnie całe dnie. I choć dzięki temu Twitter jest symbolicznie odpowiedzialny za kolosalne zmiany na rynku medialnym, w tym szybkiego upadku dziennikarstwa newsowego w stylu prasowym, choć dzięki temu Twitter jest serwisem o zasięgu globalnym, to jego praktyczny wymiar w ujęciu społecznościowym jest niewielki.
Twitter nie jest motorem światowego ruchu internetowego. Google jest. Facebook coraz częściej jest. Ale nie Twitter.
Twitter nie jest miejscem, gdzie reklamodawcy mieliby łatwe, szybkie i skuteczne dotarcie do jasno zdefiniowanych grup docelowych. Google takim miejscem jest. Facebook coraz częściej również.
Twitter nie rozwiązuje żadnego problemu. Nie jest niezbędny. Google niezbędny jest. Facebook coraz częściej też.
I tak dalej.
Mimo tego, wcale nie jest łatwo wyrokować co będzie się działo z Twitterem zarówno przy debiucie giełdowym, jak i w krótko i długoterminowym okresie po nim. Podobnie jak debiut Facebooka, będzie to niezwykle głośne, medialne IPO, o którym będzie się mówić na całym świecie, pewnie w głównych wydaniach lokalnych wiadomości telewizyjnych. To sprzyja histerii, która udziela się inwestorom, a w tym przypadku nie będzie brakowało amatorów zafascynowanych głośną marką debiutanta, a to sprzyja zarówno spektakularnym wzrostom, jak i spadkom.
Jedno jest jednak pewne - będzie się działo. Czy do końca racjonalnie? W to można wątpić. Ale już sam fakt, że taka mała, niszowa, nierentowna i bez wyraźnego planu na rozwój spółka jak Twitter debiutuje na giełdzie jest całkiem irracjonalne.