BlackBerry nie trafi w prywatne ręce. Firma pozbywa się CEO i... zbiera fundusze
Po miesiącach zamieszania i spekulacji związanych z tym, w czyje ręce trafi ostatecznie kanadyjski producent smartfonów, oficjalnie wystawiony na sprzedaż przez jego zarząd, dzisiejsze rozwiązanie jest dość szokujące. Okazuje się bowiem, że BlackBerry ostatecznie nie zmieni właściciela. Nie oznacza to jednak, że wewnątrz firmy nie czekają nas ogromne zmiany.
Jak łatwo się domyślić, złożona pod koniec września oferta konsorcjum prowadzonego przez Faifax Financial i zaakceptowana przez Kanadyjczyków nie doszła ostatecznie do skutku. Powód? Jeśli wierzyć w niedawne doniesienia, Prem Watsa nie był po prostu w stanie zebrać odpowiednich funduszy (9$ za akcję czyli 4,7 mld dolarów za całość), w związku z czym przejęcie zmieniło się ostatecznie w... dofinansowanie.
Według zawartej dziś umowy Fairfax Financial Holdings Limited oraz inne podmioty (nie podano nazwy) zainwestują w BlackBerry około miliarda dolarów w zamian za tzw. obligacje wymienne. Fundusze te mają pomóc w utrzymaniu firmy w obecnej (lub zbliżonej) formie i walce o utraconą w ciągu ostatnich lat pozycję na rynku urządzeń mobilnych.
Zmiany kadrowe w BlackBerry
Wraz z niepowodzeniem przekazania BlackBerry w prywatne ręce, swoją posadę traci również Thorsten Heins, dotychczasowy CEO firmy. Jego miejsce tymczasowo zajmie John S. Chen, odpowiedzialny m.in. za odbudowę Sybase i podniesienie wartości firmy z nieco ponad 350 milionów dolarów do prawie 6 miliardów, za którą to kwotę Sybase trafiło pod skrzydła SAP. Chen będzie odpowiedzialny m.in. za kierunek rozwoju firmy oraz partnerstwa strategiczne.
Swoją pozycję w radzie BlackBerry zmieni także Prem Watsa, awansując na stanowisko Lead Director, co najprawdopodobniej nie jest końcem zmian, które zajdą w najbliższym czasie w strukturach kanadyjskiego przedsiębiorstwa.
Według Barbary Stymiest z rady BlackBerry, dzisiejsza decyzja jest wynikiem analizy wszystkich strategicznych alternatyw oraz ofert sprzedaży firmy w całości lub w częściach. Zdaniem członków zarządu, w obecnych warunkach najlepszym wyjściem z sytuacji było zrezygnowanie z jakiejkolwiek firmy sprzedaży i próba dalszego rozwoju firmy na obecnych zasadach.
Oznacza to najprawdopodobniej, że wszystkie oferty, na temat których spekulowano do tej pory (Microsoft, Qualcomm, etc.) nie zostały ostatecznie złożone lub też nie były wystarczająco atrakcyjne, aby potraktować je jako wyjście z i tak niezbyt dobrej sytuacji. Czy nie pojawiły się one w ogóle czy też wymuszały np. podział firmy na części, które trudno byłoby potem odsprzedać lub rozwijać – tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Nie można jednak nikogo oszukiwać - jeśli pojawiłaby się jakakolwiek oferta lepsza finansowo od tej złożonej przez FF, z całą pewnością zostałaby przyjęta.
Nie podano niestety do publicznej wiadomości czy i w jaki sposób BlackBerry planuje wprowadzać dalsze zmiany w swojej strategii, która obecnie skupia się na rozwiązaniach korporacyjnych i urządzeniach oraz oprogramowaniu dla „bardziej wymagających użytkowników”. Dotychczas wprowadzone na rynek cztery smartfony z systemem operacyjnym BlackBerry 10 spotkały się wprawdzie z ciepłym przyjęciem ze strony recenzentów, jednak nie przełożyło się to bezpośrednio na wyniki sprzedaży – zalegające na magazynie egzemplarze BlackBerry Z10 wyceniono na około miliard dolarów.
Niezbyt przychylnie na informację zareagowali inwestorzy, którzy i tak nie zostali rozpieszczeni ofertą Faifax.
W ciągu zaledwie kilkunastu minut od pierwszych informacji na temat anulowania sprzedaży akcje BlackBerry zanurkowały prawie 20%, spadając do poziomu 6,5$. Przed dalszym spadkiem uchroniło je prawdopodobnie jedynie wstrzymanie obrotu na czas ogłoszenia oficjalnych informacji ze strony Kanadyjczyków.
Jakie wnioski można wyciągnąć z dzisiejszej decyzji?
I pozytywne i bardzo negatywne. Z jednej strony w dalszym ciągu istnieje grupa osób dysponujących wielkimi pieniędzmi, która wierzy w to, że BlackBerry da się jeszcze w jakimkolwiek stopniu odbudować. Z drugiej strony, brak pozyskania funduszy przez Fairfax może oznaczać, że liczba tych osób jest dość ograniczona i nie są oni w stanie przekonać reszty do potencjału BlackBerry. W końcu z zakładanych prawie 5 miliardów udało się w ciągu ostatnich tygodni uzbierać... zaledwie jeden. Być może dzisiejsze działania mają na celu jedynie przeciągnięcie w czasie całkowitego przejęcia i są jedynie pierwszym krokiem?
Brak ofert ze strony innych podmiotów, które mogłyby chcieć jedynie wybranych części firmy (np. patentów) każe się również zastanowić jaką wartość mają kluczowe obecnie dla wyceny składniki. W końcu same patenty wyceniane były na około 2-5 miliardów dolarów. Czyżby okazało się, że są jednak warte mniej? Przecież w „skrzyni” BlackBerry jest jeszcze więcej dóbr – zaczynając od BES (5 i 10) a kończąc na BBM.
Tak czy inaczej nadal nie wiadomo jaka przyszłość pod wodzą nowego CEO czeka BlackBerry po wejściu w życie nowej umowy. Czy rację mają wieloletni inwestorzy, którzy wstrzyknęli właśnie firmie kolejne miliony dolarów czy też ci, którzy zdecydowali się jak najszybciej opuścić pokład?
Zdjęcie Cell phone keyboard close up pochodzi z serwisu Shutterstock.