Sztuczne zwierzęta w sztucznym ZOO. Czy coś jeszcze pozostało prawdziwe?
Idąc w sobotnią noc po Muranowie słuchałem muzyki i byłem dosyć zamyślony. Kątem oka zobaczyłem, księżyc w pełni. Był w pełni, ogromny i świecił bardzo jasno – pełny romantyzm. Dopiero po kilku sekundach zobaczyłem, że to wcale nie księżyc, a tylko wielka, okrągła reklama PZU świecąca nad moją głową. Pomyślałem, że to byłby całkiem niezły księżyc. To byłby całkiem niezły księżyc, gdybym wcześniej nie widział prawdziwego.
Nie zwróciłbym na ten incydent jakiejkolwiek uwagi, gdyby nie informacja, jaką dziś znalazłem. Mówi ona o ZOO, w którym nie możemy znaleźć żywych zwierząt, a plastikowe rury przyczepione do sufitu. Choć opis ten nie wygląda zbyt ciekawie, to znajdujące się w nim „zwierzęta” potrafią reagować na odwiedzających jak ich prawdziwe odpowiedniki. Mogą one patrzeć na odwiedzających, reagować na kontakt z nimi i ruszać się tak, by wyglądały zaciekawione. Oprócz tego mogą udawać znudzenie i brak zainteresowania, gdy sami stajemy się mniej aktywni.
Udało się to zrobić dzięki zaprogramowaniu ich w języku Processing, który odpowiada za synchronizowanie ruchów zwierząt i sprawienie, że wszystkie mogą reagować zarówno na jedną osobę, jak też każdy może reagować na zaczepki kilku osób. Oczywiście jeśli starają się one zdobyć ich uwagę. Jeśli ktoś po prostu się stoi i na nie patrzy, najzwyczajniej w świecie będzie zignorowany. Maszyny rozpoznają ludzi za pomocą wielu podłączonych sensorów Kinect.
Inspiracją do stworzenia sztucznych zwierząt były prace Williama Greya Waltera, który był pionierem robotyki i ponad pół wieku temu stworzył roboty zwane żółwiami, które reagowały na otaczający ich świat i symulowały inteligencję. Co prawda nie mogą się one równać wielu dzisiejszym zabawkom kosztującym kilka złotych, ale cóż, taka jest cena rozwoju techniki. To, co wczoraj wydawało się szczytem nauki, dzisiaj jest przestarzałym bibelotem, na który nikt nie spojrzy z zainteresowaniem.
Swoją drogą nieco przerażające wydaje mi się, że ludzie chcą tworzyć takie twory. Teoretycznie są one wyjątkowo ciekawe, ale skoro dziś tworzymy roboty udające zwierzęta, być może jutro zapragniemy kotów i psów, które nie brudzą, nie jedzą i nie trzeba ich wyprowadzać na spacer? Może powstaną ZOO z prawdziwego zdarzenia, gdzie możliwe będzie oglądanie zwierząt składających się nie z mięśni i ściegien, ale po prostu przekładni, układów scalonych i kół zębatych?
Wszystko tanie w utrzymaniu, do bólu przewidywalne, higieniczne, lepsze? Tak jak szynka jest lepsza od słynnej świnki pakowanej w całości w jednej sieci sklepów. Szybko zapomnieliśmy, że kawał piersi z kurczaka był kiedyś żywym zwierzęciem, teraz chcemy zapomnieć o tym, że zwierzęta to nie zabawki. Że można je pogłaskać i się z nim pobawić, ale czasami trzeba też po nich posprzątać.
Wspomniane ZOO nie jest jedynym sztucznym wytworem naszego świata. Weźcie na przykład ekonomię, której nie rozumieją sami ekonomiści. Wszystkie firmy rosną przez kilkadziesiąt lat po to, by zawalić się w kilka tygodni. A Public Realtions, Couching? To wszystko są zawody zastępcze. Zastępcze, bo nagle się okazało, że większość przyziemnych rzeczy są w stanie zrobić maszyny.
Jako że ludzie nie mogą się nudzić, wymyślili sobie takie różne zajęcia. W naszych lodówkach leży sztuczne, modyfikowane genetycznie jedzenie, które możemy popić jeszcze bardziej sztuczną Coca-Colą. Nawet gdy widzimy znajomych na Facebooku, to zawsze są uśmiechnięci, zadowoleni. Takich ludzi niestety nie ma, wszyscy przeżywamy wiele smutnych chwil. Wszyscy jesteśmy nieco sztuczni.
Sztuczne też są nasze problemy. Na pewno słyszeliście o problemach pierwszego świata. Ze zmieszczeniem ręki do tuby z Pringelsami, koniecznością przyniesienia zasilacza do komputera z drugiego pokoju, wyborem między jednymi a drugimi butami, z rysą na obudowie telefonu, zbyt małą ilością pasty do zębów. Większość z nas nie miała prawdziwych problemów, w tym wypadku na szczęście.
Ale wróćmy na chwilę do naszego, oczywiście sztucznego, ZOO. Nie wiem, czy doczekam się humanoidalnych androidów*, ale cos mi mówi, że już za kilkanaście lat zobaczymy pierwsze mechaniczne ZOO i znajdujące się w nich sztuczne zwierzęta. Czy to będzie coś złego? Samo w sobie nie, może ograniczy to niewolę zwierząt, a widok żywych osobników będzie przeznaczony tylko dla najbogatszych ludzi?
Możliwe, ale jestem przekonany, że dla większości w przyszłości szokiem może być zobaczenie słodkiego lwa i uświadomienie sobie, że ten szczęśliwy kot nie dość, że robi pod siebie i śmierdzi, to jeszcze byłby gotów każdego zjeść, gdyby tylko był głodny. Cóż, świat czasami jest brutalny i nie odpowiada naszym oczekiwaniom. Ale to tylko czyni go bardziej ciekawym, zaskakującym i prawdziwym.