IFA 2013: Lenovo stawia na szlifowanie tego, co dobre
Największy producent komputerów PC na świecie zaprezentował na targach IFA... tak, domyśliliście się - nowe komputery osobiste. Większość mi się bardzo podobała, aczkolwiek…
Nie ukrywam, że markę Lenovo, głównie za genialnego ThinkPada, darzę szczególnym afektem. Dlatego ich stoisko było dla mnie jednym z priorytetów na targach IFA 2013. Byłem i się nie rozczarowałem. Nie mogę jednak powiedzieć, że podobało mi się wszystko. I może zacznę od komputera, którego, tak właściwie, nie rozumiem.
Pamiętacie Yogę? Flex jest kontynuacją tego pomysłu. To komputer bardzo podobny do Yogi, tyle że… gorszy. Ma on bowiem zawias podobnej konstrukcji co Yoga, natomiast konstrukcja całego komputera nie pozwala z niego skorzystać tak, jak z tabletu. Mamy więc pozycję klasycznego notebooka, mamy „tryb namiotu”, nie mamy natomiast trybu tabletu.
Poza tym to dość przyzwoity notebook. Ma standardowe „bebechy”, typowe dla Ultrabooka z Haswellem, sprawia wrażenie dobrze zrobionego. Materiały wykończeniowe są przyjemne w dotyku, a klawiatura to standard Lenovo (czyli jest bardzo dobrze). Komputer jest wyposażony też w świetny, duży i wygodny touchpad.
Drugą z ciekawostek, której nie do końca rozumiem, okazał się Lenovo Flex 20. Swego czasu śmiałem się z cudaczności Asusa Transformer AiO. Widać muszę Tajwańczyków przeprosić, bo Flex 20 jest jeszcze zabawniejszy. Ogólnie, pomysł jest ten sam. Jest to dotykowy komputer typu all-in-one, który możemy, w razie potrzeby, odczepić od stojaka i wziąć ze sobą na kanapę.
20-calowy tablet może nie jest szczytem wygody i mobilności, ale Transformera chociaż dało się (przy pewnym wysiłku) trzymać jedną ręką. Flex 20 jest tak ciężki, że nie ma na to najmniejszych szans. Jedyną możliwością jest położenie go na płask na blacie stołu. Wtedy można by pograć ze znajomymi w jakieś fajne planszówki, ale to właściwie… tyle.
Na szczęście dalej jest już tylko lepiej. A wręcz znakomicie. Pojawiła się odświeżona Yoga, nazwana, tak po prostu. Yoga 2. Z wyglądu nie różni się praktycznie niczym od swojej poprzedniczki.
Lifting jest jednak gruntowny. Po pierwsze, czego można było się spodziewać, w środku znajdziemy Haswella. A po drugie, Yoga 2 jest dużo lżejsza. Ultrabook pierwszej generacji był „znośny” jako tablet. Yoga 2 jest leciutka i nie męczy rąk tak bardzo.
Kolejnym urządzenie, które bardzo mi przypadło do gustu, był tablet Miix. Napędzany jest procesorem Atom najnowszej generacji i pracuje pod kontrolą Windows 8. Przedstawiciele Lenovo zapowiedzieli, że w Europie to urządzenie ma się pojawić „w wyjątkowo atrakcyjnej cenie”. Niestety, nie mam pojęcia w jakiej, ale zakładam, że w podobnej, co inne tanie tablety z Windows, czyli przedział cenowy 1100-1500 złotych. Jeżeli tak będzie, to jest to prawdziwa rewelacja. Nowy Atom szybko i sprawnie działa, tablet podczas zabawy nie zaciął się nawet na chwilkę. Rzecz jasna, gdybym zainstalował na nim „służbowego” Photoshopa, to sytuacja by się zmieniła diametralnie. Jednak aplikacje Modern UI i Office działały bez zarzutu.
To, co mnie jeszcze zaskoczyło w Miix, to jego lekkość i wyważenie. Urządzenie jest, tak po prostu, leciuteńkie. Nie męczy rąk. A wyświetlacz nie męczy oczu, jest bardzo przyzwoitej jakości. Ogólnie, całość nie wygląda w żadnym wypadku „tanio”. Jeżeli cena będzie odpowiednia, to Miix może się okazać prawdziwym hitem.
A skoro już mowa o „low-endach”, to fani Androida również mają na co czekać. Lenovo S6000 jest bowiem linuksowym odpowiednikiem Miixa. Podobnie jak poprzednik, mimo iż ma być bardzo tani (tańszy od Miixa), to zupełnie na takiego nie wygląda. Jakość obrazu jest przyzwoita, system działa płynnie. Jasne, nie ma tu żadnych „bajerów”, ale nimi charakteryzują się droższe urządzenia. Tu jest po prostu wszystko tak, jak powinno.
Kolejną rzeczą, któa zwróciła moją uwagę, są smartfony Lenovo. Niestety, nie będą dostępne w sprzedaży w Europie, a szkoda. Bo są bardzo ciekawe. Co prawda Android w wersji od Lenovo swoją estetyką odrzuca (aczkolwiek jest to też kwestia gustu), tak sprzęt jest… całkiem smakowity. Wyświetlacz jasny, czytelny, z ostrym, kolorowym obrazem. Obudowa wykonana jest z plastiku wysokiej jakości i całość sprawia wrażenie na tyle dobre, że zaczęła mi się kojarzyć z rewelacyjnym… One X. Rzecz jasna, nie mamy tu Androida od HTC, ale jakość wykonania samego sprzętu mile zaskakuje.
Na deser zostawiłem sprzęt z serii, której jestem fanbojem. Chodzi tu o ThinkPada. Lenovo pokazał bowiem na IFA 2013 ultrabooka ThinkPad Yoga. A zatem mamy wszystkie zalety laptopowego „klasyka”, czyli świetna, mocna konstrukcja, superwygodna klawiatura, wspaniały touchpad i świetny ekran, a do tego mamy zawiasy z Yogi, czyli możemy odchylić ekran pod dowolnym kątem, zamieniając komputer w tablet. Niestety, tryb tabletowy nie jest tak wygodny, jak w Yodze 2 z uwagi na zauważalnie większą wagę urządzenia. Mimo wszystko, byłem zachwycony.
Ogólnie, Lenovo na swoim stoisku nie pokazał nic rewolucyjnego. Po prostu ulepszył to, co robi najlepiej. I, muszę przyznać, nie mam takiemu podejściu nic do zarzucenia.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.