Piractwo kontra VOD? Błędne koło!
Piractwo filmów ma się świetnie, nie tylko ze względu na to, że jest społecznie akceptowalne, ale też ze względu na słabość serwisów VOD.
Marcin Pery, prezes zarządu firmy Redefine, czyli części Grupy Polsat odpowiadającej za serwis Ipla wypowiedział się o barierach jakie stoją przed internetowym biznesem. Obok problemów administracyjno-prawnych w Polsce i w Unii Europejskiej nie mogło zabraknąć tematu piractwa.
Trudno nie zgodzić się z faktem, że z piractwem jest ciężko wygrać. Jest ono niesłychanie popularne, choć oczywiście ma pewne udowodnione ekonomiczne zalety. W tej wypowiedzi problemem jest jednak fakt, kto to mówi. Gdyby te słowa padły z ust przypadkowego człowieka wszystko byłoby w porządku. Niestety padły one ze strony przedstawiciela serwisu VOD.
Jak można konkurować z piractwem, które tak właściwie nie jest konkurencją dla prezentowanej oferty serwisów VOD?
Cenię sobie popularność i bogatą ofertę serwisu Ipla. Usługa przecierała szlaki, jest dostępna zarówno z poziomu komputera jak i smartfonów, tabletów czy większości platform Smart TV. Odniosła na rynku duży sukces i wciąż się rozwija, za co brawa i chwała. Tylko trzeba pamiętać, że dla piratów oferta prezentowana przez serwis jest zupełnie nieatrakcyjna, sama usługa do niedawna nie przyciągała też wyglądem i swoją specyfikacją. Ppiracić jest łatwiej, wygodniej, lepiej i w dodatku ma się dostęp do ogromnej ilości treści. Po co więc korzystać z jakiegoś zielonego potworka z wyskakującymi reklamami z paska zadań?
Ipla wizualnie nadrobiła, ale takie serwisy jak Ipla, Iplex czy Strefa VOD, a nawet niestety mój ulubieniec vod.pl czy polska wersja iTunes Store nie są w stanie rywalizować z filmowym piractwem. Co znaczy kilka mocnych premier w roku, w momencie gdy mocne tytuły pojawiają się w dystrybucji praktycznie co tydzień?
Poza polskimi serialami, kilkoma fajnymi klasykami te serwisy nie oferują atrakcyjnych treści. VOD.pl poszło tu w dobrym kierunku i na tym zyskuje, podobnie Vodeon na starcie przyznał, że bije się o coś innego niż hit. Skoro nie jesteśmy w stanie opłacić wielkich wytwórni i zapewnić widzom najnowszych premier, nie udawajmy w przekazie, że jesteśmy tacy rewelacyjni. Nie stać nas, to idźmy w nisze.
Koło się zamyka
Oczywiście to dość znaczące spłaszczenie i uogólnienie problemu. W rzeczywistości duża skala piractwa odstrasza wytwórnie, które stawiają na zaawansowane i kosztowne systemy zabezpieczeń. Pozyskanie nawet drugorzędnych treści to długotrwałe i niełatwe rozmowy. A w dodatku gwarancja zwrotu z takiej inwestycji w usługi VOD jest praktycznie żadna, bo przecież piractwo wciąż istnieje. Pozyskanie seriali to jeszcze większa sztuka, w końcu piraci mają je już na drugi dzień w serwisach online z napismi, a w korpoświecie takie zabiegi w większości przypadków na dziś nie są wykonalne.
W ten właśnie sposób zamyka się błędne koło pewnej beznadziejnej sytuacji pokazujące, że praktycznie nikt z wewnątrz nie ma szans zmienić rynku. Przynajmniej bez zaryzykowania gigantycznych sum. A jednocześnie potrzebujemy zmiany w mentalności. Przy stanie obecnym trudno dziwić się piractwu na rynku filmowym. Na szczęście korzystając z Cyfrowego Rozdawnictwa na sPlay możecie wygrać sporo legalnych treści także z serwisu Ipla:)
Oby tych legalnych treści było jak najwięcej i w jak najwygodniejszej formie. A twórcy serwisów nie bali się zaryzykować, lub nie narzekali na piractwo, gdy nie mogą z nim konkurować.