Analityka Twittera dostępna dla każdego, choć w Polsce bardziej nie działa niż działa
Po cichu Twitter udostępnił swój moduł analityczny wszystkim użytkownikom, nie tylko tym, którzy kupują w serwisie reklamy. Problem w tym, że na razie… działa słabo. Pewnie dlatego, że my Polacy z dalekiego kraju jesteśmy.
Analityka dostępna była dotychczas jedynie dla klientów Twittera, czyli tych, którzy kupowali reklamy w serwisie mikroblogingowym. A reklamy kupować mogły tylko osoby i instytucje tweetujące w języku angielskim, którzy na dodatek rezydują w Stanach Zjednoczonych. Od dzisiaj każdy może podejrzeć statystyki swoich tweetów, ale w przypadku polskich kont na razie ta analityka bardziej nie działa niż działa. Jednak jeśli zacznie działać, to będzie to bardzo wygodne i przydatne narzędzie.
Aby dotrzeć do statystyk naszego tweetowania należy udać się na stronę: ads.twitter.com i zalogować się do serwisu danymi z Twittera. Kolejne monity o rejestracji jako reklamodawca możemy zignorować. To, co nas interesuje, jest na górnej belce nawigacyjnej.
Analytics w domyśle oferuje dwa odczyty: timeline activity oraz followers. Mi działa jedynie to pierwsze i to na dodatek w szczątkowej formie. Zakładka Followers, która w założeniu ma pokazywać jak zmienia się liczba obserwujących nas osób na przestrzeni czasu u mnie jest nieaktywna.
Timeline activity daje dostęp do informacji jakim powodzeniem cieszyły się nasze tweety, czyli ile osób dodało je do ulubionych, ile osób je retweetowało oraz ile odpowiedziało na nie. W zamyśle jest tu też informacja na temat kliknięć w zamieszczone w ramach tweetów linki, ale u mnie przy wszystkich wyświetlana jest liczba 0, czyli nie działa, bo wiem chociażby z Google Analyticsa, że ktoś tam w moje linki klika.
Bardzo ciekawą opcją jest możliwość pobrania historii tweetów wraz z informacjami statystycznymi związanymi z reakcjami na nie. Można je pobierać zarówno w formacie CSV, jak i zapewne popularniejszym u nas XLS.
Jeśli tylko twitterowa analityka będzie działać w pełnej krasie, to dla wielu firm i instytucji, które dziś płacą niemałe pieniądze za "monitoring social media" może to być wielce przydatne i przede wszystkim darmowe narzędzie.
Oby jak najszybciej.