REKLAMA

Nowe Google+ to świetne miejsce dla fotografów. Czy aby na pewno?

Ostatnie odświeżenie portalu Google+ zaprezentowane podczas konferencji Google I/O to duży ukłon w stronę fotografów. Google+ dostało cały szereg fotograficznych nowości, nie wszystkie są jednak tak przemyślane, jak być powinny. Wczoraj ukazała się także aktualizacja wersji Google+ na Androida, która niestety powiela błędy desktopowej wersji.

Nowe Google+ to świetne miejsce dla fotografów. Czy aby na pewno?
REKLAMA

Nowe Google+ nie ukrywa, że zdjęcia to „killer feature” portalu.

REKLAMA

Fotografowie dostali w końcu możliwość umieszczania zdjęć większych niż 2048 pikseli na dłuższym boku. Od teraz możliwa jest publikacja zdjęć w pełnej rozdzielczości, bez martwienia się o rozmiar. Zdjęcia większe niż 2048 pikseli odejmują nam miejsce na dysku, co jest zrozumiałe, z uwagi na ich sporą wagę. Natomiast najciekawsze jest to, że zdjęć mniejszych od 2048 px możemy wgrać dowolnie dużo - nie zabierają one przestrzeni dyskowej.

Sam limit zdjęć także jakiś czas temu został powiększony. Do niedawna fotografowie dysponowali tylko jednym gigabajtem darmowej przestrzeni dyskowej. Obecnie darmowy plan Google obejmuje 10 GB przestrzeni na Gmaila oraz 5 GB współdzielonej przestrzeni na Dysk Google oraz Google+ (w tym oczywiście zdjęcia). W kontekście dzisiejszej premiery nowego Flickra i jego terabajta darmowej przestrzeni, limity Googla wydają się wręcz zabawne. Sytuację ratuje jedynie nielimitowane miejsce na zdjęcia do 2048 px. W końcu - nie oszukujmy się – czy ktoś potrzebuje większych zdjęć w sieci?

google+-galeria

W nowym Google+ bardzo podoba mi się sposób wyświetlania zdjęć. Lista fotografii w albumie wyświetlana jest w postaci kafelków, które wyglądają bardzo dobrze. Co ważne, mają one takie same proporcje, jak faktyczne zdjęcia. Spora część serwisów pokazuje kafelki w formie kwadratów, mimo różnych proporcji oryginalnych zdjęć, co jest okropnym pomysłem. Pojedyncze zdjęcia wyświetlane są na przygaszonym, ciemnym tle, co także poprawia ich odbiór. Google+ to także łatwe dzielenie się zdjęciami, co jest bardzo ważne dla fotografa. Na tym polu g+ zjada Facebooka. Ustalanie prywatności zdjęć jest banalnie proste, mamy pełną kontrolę nad tym kto z naszych znajomych widzi poszczególne albumy i fotografie. Google+ umożliwia także podzielenie się linkiem go galerii z nieznajomymi. Specjalnie wygenerowany link galerii można podać każdemu, a taka osoba będzie mogła obejrzeć wybrane przez nas zdjęcia niezależnie od tego, czy nas obserwuje, ani czy nawet posiada konto Google. Rewelacja.

W tej beczce miodu jest niestety także łyżka (całe wiaderko?) dziegciu.

Przede wszystkim, wszystkie zdjęcia wrzucone na G+ zostają automatycznie poddane autokorekcie. Seriously, Google? Skoro serwis celuje w fotografów, jest to po prostu niedopuszczalne. Po godzinach obróbki wrzucamy zdjęcia na nasz profil na G+ i okazuje się, że zamiast perełek o precyzyjnie doszlifowanych kolorach otrzymujemy obrazki z podbitym do granic przyzwoitości kontrastem i przesyconymi kolorami. Niczym radosna twórczość osoby, która pierwszy raz włączyła Photoshopa.  Ok, rozumiem, że dla zdjęć z komórki taki zabieg prawdopodobnie poprawi jakość. Tyle, że jeśli celujemy w fotografów, potraktujmy ich na poważnie i uszanujmy ich wizję swoich własnych zdjęć. Autokorekta jest włączona automatycznie dla każdego użytkownika i niestety każde wrzucone zdjęcie zostaje jej poddane. Mało tego – Google wprowadziło także potworka o nazwie „Niesamowite obrazy” („Auto Awesome”), który z naszych zdjęć ma automatycznie tworzyć gify, panoramy, lub HDRy. Oczywiście także każdy użytkownik ma go z automatu włączonego. Istny koszmar! Na szczęście, opcje te można wyłączyć w ustawieniach, chociaż są one dosyć głęboko zakopane. Znajdziecie je tutaj, w części „Zdjęcia”.

google+ ustawienia

Google+ na swojej konferencji I/O szumnie zapowiadało umieszczenie zaawansowanego edytora zdjęć w swoim serwisie. Warto przypomnieć, że niedawno koncern z Mountain View wykupił team Nik Software, odpowiedzialny m.in. za fantastyczną aplikację Snapseed, służącą do całkiem zaawansowanej obróbki zdjęć. Implementację Snapseeda w nowym G+ widać, tylko dlaczego jest ona tak słaba? W wersji desktopowej serwisu dostajemy dostęp do podstawowego, ale całkiem szerokiego wachlarza opcji. Zdjęcia można obracać, przycinać, zmieniać ich rozmiar, ale także zmieniać ekspozycję, kolory, czy wyostrzenie. Opcji do wyboru mamy całkiem sporo, jednak nie jest to poziom, ani wygoda rewelacyjnej aplikacji Snapseed.

edycja-zdjęć-w-google+

Nowa aplikacja mobilna także rozczarowuje

Nowa wersja aplikacji mobilnej Google+ na Androida rozczarowuje pod tym względem jeszcze mocniej. Co prawda wyraźnie widać wprowadzenie systemu sterowania gestami znanego ze Snapseed, ale aplikacja Googla zaimplementowała Snapseeda jedynie częściowo. Mamy tu dostępne jedynie filtry (co prawda w sporej ilości i do tego całkiem ładne), oraz najprostsze polecenia takie jak obrót i przycięcie zdjęcia. Oczywiście nie mogło zabraknąć także nachalnej autokorekty.

Snapseed jako zewnętrzna aplikacja mobilna charakteryzuje się bardzo rozbudowaną, a przy tym banalnie prostą w obsłudze obróbką zdjęć. W aplikacji mobilnej od Google brakuje najbardziej podstawowych narzędzi, takich jak kontrola jasności, ostrości, nasycenia kolorów, czy choćby kontrastu. Wszystkie te zmienne upchnięte są do jednego worka pod tytułem "Popraw", zatem są sprowadzone do autokorekty, której w żaden sposób nie można kontrolować. Możliwości zmiany kontrastu i nasycenia dostajemy tylko po nałożeniu odpowiedniego filtra, jednak wtedy zmieniamy poziom nasycenia owego filtra, nie zaś wyjściowego zdjęcia.

Wielka szkoda, że Google tak nonszalancko podeszło do możliwości obróbki zdjęć w swojej aplikacji. Wystarczyło dodać kilka najbardziej podstawowych opcji poprawiających jakość wyjściowego zdjęcia, a nie nałożonego filtra, a mielibyśmy naprawdę solidną aplikację.

REKLAMA
Google+ aplikacja mobilna

Google+ ma spore problemy z ustaleniem targetu swojego serwisu społecznościowego. Z jednej strony mamy świetnie pomyślaną galerię z doskonale rozwiązanym problemem dzielenia się zdjęciami, przy pełnej kontroli prywatności. Mamy nielimitowaną przestrzeń na zdjęcia w rozdzielczości do 2048 pikseli na dłuższym boku. Z drugiej strony, dostajemy przymusową autokorektę zdjęć, która jest jeszcze bardziej nielogiczna w kontekście małych możliwości manualnej obróbki. Nie skreślałbym jednak G+, ba, dam mu nawet szansę w jego nowej odsłonie. Po wyłączeniu autokorekt serwis prezentuje się mimo wszystko ciekawie i , jeśli mowa o zdjęciach, wyraźnie przewyższa swojego głównego konkurenta, czyli Facebooka. Co ciekawe, jak zauważa w swoim tweecie Kevin Mullett – Google+ ma nad Facebookiem także tę przewagę, że nie usuwa danych EXIF ze zdjęć, tak jak robi to portal Zuckeberga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA