Z pamiętnika “Młodego Technika” - kwiecień 1986
Błądząc po przepastnych czeluściach historii techniki można trafić na bardzo ciekawe i na pierwszy rzut oka budzące zdziwienie fakty, jak choćby taki, że pierwszą w Europie stację telewizyjną uruchomił... urząd pocztowy. Berliński Urząd Pocztowy dokładnie. Dokładnie 22 marca 1935 roku. W tym czasie w Berlinie było ledwie kilka odbiorników telewizyjnych. Program emitowano 3 razy w tygodniu po 1,5 godziny dziennie.
Pierwszym największym wydarzeniem transmitowanym przez berlińską telewizję były relacje z letnich Igrzysk Olimpijskich rozgrywanych w 1936 roku w stolicy Niemiec. W 1935 roku w Paryżu powstaje studio do realizacji programów w systemie telewizji w pełni elektronicznej, choć ówczesną elektronikę rozumiano prawie zupełnie inaczej, niż współcześnie. W listopadzie 1936 roku pierwszą stację telewizyjną w Londynie uruchamia British Broadcasting Corporation, czyli BBC.
To, że telewizja na Starym Kontynencie miała swój początek w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji, nie powinno dziwić. Właśnie te kraje przed II Wojną Światową przodowały w dziedzinach elektroniki i radioelektroniki. Ciekawszym faktem jest jednak to, że we wrześniu 1937 roku, już 2 lata po uruchomieniu stacji nadawczej w Berlinie, rozpoczęła nadawanie próbnych programów pierwsza polska stacja telewizyjna - Eksperymentalna Stacja Telewizyjna w Warszawie.
Historia polskiej telewizji rozpoczęła się wcześniej - w 1935 roku
W Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym finansowanym przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów powstał Dział Telewizji. Dział tworzyło 17 inżynierów i techników pracujących pod kierownictwem Lesława Kędzierskiego - wtedy jeszcze inżyniera, później profesora. Zespół ten zaczął przygotowywać budowę pierwszego polskiego sprzętu pozwalającego na przygotowanie i emisję programów telewizyjnych. Konstruktorzy postawili na wersję mechaniczno-elektroniczną telewizji - wybieranie elementów obrazu do analizy odbywało się za pomocą tzw. tarczy Nipkowa, nazwanej tak od nazwiska niemieckiego wynalazcy, a synteza obrazu odbywała się w pełni elektronicznym odbiorniku wyposażonym w lampę obrazową z odchylaniem i skupianiem elektrostatycznym.
Tarcza Nipkowa wykonana jest z nieprzezroczystego materiału, w którym wywiercone są mikrootwory rozmieszczone po spiralnym torze. Tarczę w ruch wirowy wprawiał silnik elektryczny. Obserwując obraz przez wycinek tarczy można było uzyskać przesuwanie się po kadrze w poprzek kolejnych otworów tarczy. Brzmi dość enigmatycznie, ale prawda jest taka, że samo działanie tarczy nie jest skomplikowane - jej wykonanie nie było już takie łatwe. W tarczy o grubości 0,03 mm należało wyciąć sześciokątne otwory o średnicy koła opisanego równej 0,15 mm w precyzyjnie określonych punktach z dokładnością liniową rzędu 0,01 mm. Zespół inżyniera Kędzierskiego po pierwszych nieudanych próbach samodzielnego wykonania tarczy zdecydował się zwrócić się o pomoc do bardziej doświadczonych Francuzów. Ci jednak odmówili i ostatecznie tarczę wykonał jeden z techników Działu Telewizji, Edward Bartos, wycinając w pocie czoła punkty w tarczy pod mikroskopem.
Elektroniczna część aparatury konstruowanej w Warszawie była budowana w większości na bazie elementów krajowych. Lampy elektronowe pochodziły z warszawskiej filii Philipsa, a rezystory i kondensatory dostarczała wytwórnia Horkiewicza. Pierwsze konstrukcje nie były idealne - po wielu przebudowach i usunięciu wszystkich napotkanych po drodze problemów ostatecznie zbudowano aparaturę składającą się z (bagatela) 19 000 elementów. W 1936 roku Dział Telewizji kupił jeden z nowocześniejszych wówczas projektorów kinematograficznych - niemiecki projektów filmów dźwiękowych Erneman 5. W ten sposób przygotowano się do transmisji telewizyjnej filmów kinowych.
Pierwsza polska stacja telewizyjna swoje gniazdko uwiła na początku 1937 roku na 17 piętrze gmachu “Prudential” - pierwszego warszawskiego “drapacza chmur”. Po wojnie w budynku tym mieścił się hotel “Warszawa”. Przed wojną na niższych piętrach “Prudentalu” mieściły się biura przedstawicielstw firm zagranicznych, na wyższych - luksusowe mieszkania. W jednym z nich - w trzypokojowym, przestronnym apartamencie - zainstalował się zespół inżyniera Kędzierskiego i przystąpił do montażu aparatury telekinematograficznej. Źródłem światła w projektorze Erneman 5 była lampa łukowa zasilana prądem stałym, stąd w piwnicach “Prudentalu” na jej potrzeby zamontowano specjalną przetwornicę prądu zmiennego pobieranego z sieci miejskiej na prąd stały, a przewody doprowadzające zasilanie przeciągnięto na 17 piętro w szybie windy.
Przygotowanie i uruchomienie nadajników wzięła na swoje barki wydzielona komórka telewizyjna w “Polskim Radio”, kierowana przez inżyniera Cetnera. Nadajniki wizji i fonii zmontowano z części dostarczonych przez brytyjską firmę Marconi i zainstalowano na poddaszu budynku, tuż nad studiem telekinematograficznym. Na dachu wybudowano kilkunastometrowej wysokości maszt antenowy o kratownicowej konstrukcji. Nadajnik eksperymentalnej stacji miał moc około 5 kW i pracował na falach ultrakrótkich na częstotliwości 90 MHz. Swym zasięgiem obejmował cały obszar ówczesnej Warszawy. Koszt opracowania i wybudowania Eksperymentalnej Stacji Telewizyjnej wyniósł około 400 tysięcy złotych polskich.
Za eksploatację studia i nadawanie programów odpowiadało “Polskie Radio”. W czasie próbnych emisji nadawano kroniki filmowe i filmy fabularne, w tym hit kina przedwojennego - “Barbarę Radziwiłłówną”. Programy odbierano w budynku Państwowego Instytutu Telekomunikacyjnego na ulicy Ratuszowej 11 na Pradze Północ. Używano dość nietypowych w porównaniu ze współcesnymi odbiorników o okrągłych ekranach o średnicy 30 cm produkcji brytyjskiej firmy Cosso. Prywatnych odbiorników w tym czasie w Warszawie jeszcze nie było.
W 1938 roku Dział Telewizji Państwowego Instytutu Telekomunikacyjnego rozpoczął pracę nad własnym w pełni elektronicznym systemem telewizyjnym, w tym nad kamerą, która pozwalałaby na przekazywanie obrazu zarówno ze studia, jak i z pleneru. Kamera miała być wyposażona w lampę analizującą typu ikonoskop, która eliminowała konieczność stosowania tarczy Nipkowa. W latach 1940-41 planowano zakupić w firmie Marconi bardziej nowoczesny sprzęt studyjny i nadawczy i przystąpić do publicznego nadawania audycji telewizyjnych. Wszystkie prace i plany we wrześniu 1939 roku przerwał wybuch wojny. W miesiąc po zajęciu Warszawy hitlerowcy zdemontowali aparaturę znajdującą się w “Prudentalu” i wywieźli ją w nieznanym kierunku.
Ten wspaniały, ale jakby zapomniany kawałek historii polskiej myśli technicznej, przypomniał w kwietniowym numerze z 1986 roku “Młody Technik”. Żeby odetchnąć po tak sporej dawce suchych faktów na temat bardzo poważnych konstrukcji inżynieryjnych, tuż obok artykułu o początkach rodzimej telewizji redakcja “Młodego Technika” umieściła artykuł o przewrotnym tytule “Podwójny świat techniki”. Na pierwszy rzut oka treść artykułu powinna mieścić się w dziale “Pomysły genialne, zwariowane i takie sobie”, ale po dokładniejszym zagłębieniu się w tekst, nie wszystko wydaje się zwariowane, choć artykuł należy traktować z dużym przymrużeniem oka.
Wycieczkę po podwójnym świecie techniki rozpoczynamy od Wielkiej Brytanii,
gdzie w 1930 roku opatentowano dzbanek do herbaty z dwoma dziubkami, który miał ułatwiać angielskim gospodyniom zachowanie zasad savoir vivre przy stole. Na czym to miało polegać - miesięcznik nie wyjaśnia. Wyspiarze w 1877 roku opatentowali nie mniej oryginalny wynalazek - podwójny korkociąg. Twórca przekonywał, że jego korkociąg bardziej równomiernie wyciąga korek z butelki zapobiegając jego rozpadnięciu się.
W 1880 roku, kiedy choinkowe lampki elektryczne należały jeszcze do świata science-fiction, pewien wynalazca opatentował podwójny świecznik do świeczek choinkowych, który miał zapewniać ich bardziej równomierne spalanie i efektowniejsze oświetlenie bożonarodzeniowego drzewka. Pozostając w świątecznym klimacie warto wspomnieć o wynalazku parasola z podwójną konstrukcją nośną, który opatentował wiedeńczyk Josef Forsters - rzecz idealna na prezent pod choinkę. Innym prezentem mogłaby być lalka z obrotową główką i dwiema twarzami - jedną śmiejącą się, drugą płaczącą. W zależności od nastroju wystarczy przekręcić główkę i... Voila!
Powyższe wynalazki można spokojnie zaliczyć do kategorii absurdalnych. W podwójnym świecie techniki można znaleźć jednak bardziej poważne i przemyślane konstrukcje. Jedną z nich są łyżwy o podwójnej płozie przeznaczone dla dzieci stawiających pierwsze ślizgi na lodzie. Inną są... okulary, które zastąpiły popularne monokle. Technika wojskowa przynosi z kolei strzelbę o podwójnej lufie - słynną “dubeltówkę”. Nie jest to jedyna broń o dwóch lufach. W XVI wieku postrachem twierdz była tak zwana podwójna bombarda. W 1879 roku patent na dwulufową armatę otrzymał niejaki Krupp.
Konstrukcji “podwójnych” w naszym otoczeniu znajdziemy sporo: podwójny rower, czyli “tandem”, toster z dwoma komorami do tostowania chleba, dwupoziomowa naczepa do transportu samochodów, karty graficzne umożliwiające wyświetlenie obrazu na dwóch monitorach i... telefony komórkowe z dwoma kamerami. A podwójne espresso? Nooo... bez przesady!
Jak widać, “Młody Technik” nie bał się żartobliwego podchodzenia do poważnej w swojej naturze techniki. No i nie żył wyłącznie polską telewizją w okresie jej początkowego, eksperymentalnego rozwoju i podwójnym światem techniki.
Miłośnikom technik informatycznych miesięcznik prezentował bułgarski komputer Pravec-82
- konstrukcję opartą na sławnym Apple II. Sprzęt budowany był na podzespołach sprowadzanych ze “zgniłego Zachodu”, jak wtedy władze ludowe pieszczotliwie określały narody leżące na zachód od granicy między NRD i RFN. Komputer posiadał wbudowany interpreter języka BASIC i pozwalał na korzystanie z całej palety oprogramowania napisanego dla Apple II. W innym artykule miesięcznik omawiał projekt “MEGA” zainicjowany w 1985 roku przez firmę Siemens, który miał doprowadzić do opracowania technologii pozwalającej na wyprodukowanie w 1989 roku pierwszych kości pamięci o pojemności 4 Mb (dla przypomnienia - w połowie lat 80-tych królowały pamięci, których pojemność liczona była w kilo-, nie megabitach czy megabajtach). Na przyszłych programistów zaś czekał 2 odcinek kursu języka PASCAL.
Dla tych, którzy z zainteresowaniem śledzili, co nowego słychać w dziedzinie lotów kosmicznych, “Młody Technik” z kwietnia 1986 roku przynosił obszerny artykuł o procesie rekrutacji i szkolenia przyszłych astronautów. W innym opisano zaprojektowane w Polsce lasery do celów naukowo-badawczych i przemysłowych. Na miłośników kryminalistyki czekał artykuł poświęcony poszukiwaniu i analizie śladów krwi pozostawionych na miejscu przestępstwa. Potrzeby praktyków miesięcznik w swoim kwietniowym numerze z 1986 roku zaspokajał oferując między innymi opisy budowy prostego generatora sygnałowego UKF FM i klawiatury do układów elektronicznych.
Czyli... Dla każdego coś miłego! Jak zwykle w przypadku “Młodego Technika”.
Tomasz Wawrzyczek - rocznik 1969, z wykształcenia informatyk, z zawodu projektant GUI, z zamiłowania fotograf, dumny ojciec, szczęśliwy mąż, miłośnik bardzo, bardzo starych aparatów fotograficznych.