REKLAMA

Coś niedobrego dzieje się z chmurą Microsoftu

Microsoft stworzył piękny ekosystem usług, który realizuje wszystkie moje potrzeby i jak dotąd nie miałem prawa narzekać na nic. Od pewnego czasu jednak zaczynają być problemy. Drobne, to fakt, ale nie zmienia to tego, że niedopuszczalne.

Coś niedobrego dzieje się z chmurą Microsoftu
REKLAMA

Użytkownikiem ekosystemu Microsoftu jestem od niecałych dwóch lat. Wcześniej stosowałem hybrydowe podejście. Mail u Google, muzyka z Last.fm, gry i dysk u Microsoftu i tak dalej. Jednak kilka bardzo poważnych wpadek Google’a, które kosztowały mnie niemałe realne pieniądze wymusiły przeprowadzkę. Z tej okazji się „skonsolidowałem”. Wszystko spiąłem u Microsoftu, z uwagi na to, że Windows, Office i Xbox to usługi, które w mojej ocenie są bezkonkurencyjne, a reszta ma godnych rywali, ale też jest bardzo dobra. Konsolidacja niesie ze sobą plusy w postaci dodatkowych możliwości synchronizacji, współdzielenia treści i tak dalej. Oczywiście, stosuję zasadę ograniczonego zaufania, więc mój NAS tworzy regularne kopie zapasowe wszystkich danych.

REKLAMA

Przez cały ten czas wszystko działało bezbłędnie i powyżej oczekiwań. Jednak od miesiąca zaczęły się pewne problemy. Drobne, nie uniemożliwiające pracy, ale niedopuszczalne i irytujące.

Po pierwsze, synchronizacja maili. Czasem działa, czasem nie. Chodzi mi o jeden, konkretny scenariusz. Usuwanie poczty z Windows 8. Wielokrotnie już musiałem usunięte w Windows 8 maile ponownie usuwać na Windows Phone 8. Wszystkie inne funkcje synchronizacji (odbiór, foldery, oznaczanie (nie)przeczytanych) dalej działają bez zarzutu. To jednak nic w porównaniu do tego, co mnie szczególnie irytuje.

Otóż komunikator wbudowany w Windows 8 i Windows Phone 8 wziął i się popsuł. Konkretnie chodzi tu o Facebook Chat, bo wszystko inne działa. Zaczął gubić wysłane do mnie wiadomości. Na początku tylko na Windows Phone 8, ale ostatnio również Messenger z Windows 8 odmawia posłuszeństwa. Wersja smartfonowa po uaktywnieniu rozłącza się, po czym łączy na nowo, dziwnie się zachowując. Wersja laptopowa widzi część kontaktów jako dostępne, a część nie (przy czym, rzecz jasna, mam na myśli to, że owe niedostępne kontakty są jak najbardziej dostępne i piszące do mnie).

To mnie boli dużo bardziej. Facebook Chat zastępuje mi w większości przypadków SMS-y, jest też moim głównym komunikatorem na laptopie. Kontrolowanie od czasu do czasu webowego klienta, czy jakaś wiadomość gdzieś się nie zgubiła jest kpiną. Postanowiłem więc pogrzebać więcej.

Najpierw sprawdziłem, czy jestem odosobnionym przypadkiem. Nie jestem. Na problemy skarżyła się nawet jedna z najlepszych blogerek piszących o Microsofcie, czyli Mary Jo Foley. Problemem według mojej diagnozy, nie jest sam system lokalny, a chmura Microsoftu. Firma ta bowiem postanowiła, że chmura Windows Live będzie pośrednikiem pomiędzy jej oprogramowaniem, a Facebookiem. Oznacza to, że wbudowane w system usługi nie łączą się z Facebookiem bezpośrednio, a z chmurą Windows Live, która następnie łączy się z Facebookiem. Jakby ktoś miał wątpliwości: aplikacje firm trzecich oczywiście mogą, ale nie muszą korzystać z tego mechanizmu, łącząc się z czym chcą bezpośrednio.

Czekałem, aż się samo naprawi. Nie naprawiło. Czas więc w końcu zgłosić się do Microsoftu, poprosić o pomoc i wyjaśnienia. Odpowiedziano mi, że dział wsparcia technicznego zdaje sobie sprawę z problemów i pracuje nad rozwiązaniem. Ja dostałem dostęp do panelu, na którym mogę teoretycznie obserwować postęp prac nad rozwiązywaniem problemu. Przyjąłem do wiadomości. Błędy się zdarzają każdemu, fajnie że mi odpisano i że wzięto się do pracy. To było w grudniu.

Jak widzicie na powyższej ilustracji (radzę powiększyć w osobnej karcie), problem wciąż jest rozwiązywany, a mamy 11 stycznia. I to powoli przestaje być zabawne. Powiem więcej - to niedopuszczalne. Monity do pomocy technicznej przynoszą efekt w postaci półautomatycznej odpowiedzi, że „wiemy, pracujemy”. Jeżeli nie jestem sam, to jest to niemała wpadka. Nie mam jak ocenić ile procent użytkowników Windows (Phone) 8 ma podobny problem. Różne źródła różnie podają.

Jestem coraz bardziej zniecierpliwiony. Microsoft po raz pierwszy od właściwie dwóch dekad ma poważnych konkurentów. Co więcej, na „najmodniejszych” obecnie rynkach, czyli webowym i smartfonowo-tabletowym dostaje w kość. Zareagował na to z dużym opóźnieniem, ale odpowiednio: prezentując świeże, nowe, odważne produkty, które bardzo przypadły mi do gustu.

To dobry ruch, ale niewystarczający. Teraz trzeba przekonać użytkownika iPhone’a/Androida, że dobrze zrobił ryzykując zakup tabletu lub smartfonu z Windows. Ja jestem akurat jednym z tych, którzy cenią sobie inne produkty i usługi Microsoftu, a tych jest niemało, więc jestem w stanie uzbroić się w dodatkową cierpliwość. Ale jak będę widział, jak ktoś ciska z irytacją swoją Lumię lub Surface’a w kąt, w wyniku właśnie takich drobnych, ale jakże irytujących i nadal istotnych problemów, to w pełni rozumiem rozgoryczenie tej osoby.

REKLAMA

Tak się, tak po prostu, nie robi, jeżeli chce się odbić użytkowników konkurencji.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA