rara.com - serwis streamingowy niczym sprzed lat, z jedną zaletą
Rara to ciekawe podejście do strumieniowania muzyki z chmury - stworzona została z myślą o mało zaawansowanych technicznie użytkownikach oraz o tych, którzy nigdy nie używali cyfrowych platform dystrybucji muzyki. W Polsce za darmo dostępna jest przez 7 dni, następnie przez 3 miesiące w cenie 3,99 zł za dostęp przez web i 7,99 za dostęp przez web i z urządzeń mobilnych. Potem ceny wzrastają odpowiednio do 19,99 zł i 39,99 zł.
Katalog muzyczny rara nie powala. Losowo sprawdzałam obecność ulubionych wykonawców, zwłaszcza tych, których mam na Deezerze. Średnio na ok. 7 artystów jeden obecny jest tylko w postaci jednego albumu albo nawet EPki. Np. Arcade Fire - w Deezerze dostępna jest tylko EPka i jeden stary album, najważniejszych brakuje, więc jest już źle. W rara nie ma w ogóle takiego wykonawcy. Zdarzają się pozycje lepiej pokryte, niż na Deezerze, jednak jest to przypadek jeden na może 20.
Rara jednak mocno nastawiona jest na playisty, a nie słuchanie konkretnych wykonawców. Na stronie głównej dostępne są kategorie playlist, które podobno tworzone są przez specjalistów. Ja nie znalazłam żadnej, która pasowałaby do mojego gustu, jednak jest on specyficzny. Pozycje typu "Nastroje" czy "Hity" powinny spodobać się wielu osobom, i mam wrażenie, że właśnie tym "nietechnicznym", w które rara celuje.
Muzyczne "curation", czyli playlisty i lista utworów dobranych według historii słuchania ("Tylko dla ciebie") to najmocniejsze strony rara. Serwis potrafi całkiem dobrze wykryć gust i proponować interesujące pozycje i mówiąc szczerze żaden inny, z którym dotychczas się zetknęłam nie zrobił tego tak szybko i trafnie. Za to ogromny plus. I chyba jedyny. Cała reszta to niestety porażka.
Interfejs rara wygląda jakby został zrobiony 10 lat temu. Przedstawianie artystów, albumów czy utworów w dymkach, które trzeba przewijać za pomocą przycisków na dole, to chyba żart. Nie dość, że prezentacja treści staje nieczytelna, to nawigacja pomiędzy nimi jest niewygodna. Dodanie albumu do ulubionych wymaga otworzenia pop-upu z informacjami o nim (więc kliknięcia malutkiego "i"), przy klikaniu w odtwarzaczu kolejnych pozycji nie dość, że trzeba kliknąć dwa razy, to nie wyświetla się tytuł utworu. Kolejka utworów to kolejny pop-up, nie da się dodać do ulubionych artystów, utwory czasem buforują się nawet 30 sekund..., i wiele, wiele innych tego typu drobnych, ale w ogólnym rozrachunku irytujących niedogodności.
Aplikacja mobilna na Androida jest przeraźliwie powolna i przy każdym nowym uruchomieniu wymaga wpisania hasła. Wyglądem jest jeszcze gorsza, niż interfejs webowy, lista ulubionych nie grupuje na albumy, a wyświetla długą listę pojedynczych, pomieszanych utworów, a całość potrafi się zawiesić lub całkiem wykrzaczyć.
Czy już wspominałam, że w rara można zmienić sobie tło?
Promocyjne ceny rara może i są atrakcyjne, ale serwis nie jest tego warty. Jeśli tak mają wyglądać usługi dla przeciętnych, nietechnicznych osób, to nie dziwię się, że te osoby nie przepadają za technologiami.