REKLAMA

Odcinkowe pomiary prędkości od 2013 roku – co za dużo technologii, to niezdrowo

Rozwój technologii w świecie motoryzacji jest niezmiernie dynamiczny i przypomina trochę wyścig zbrojeń nie tylko między konkurującymi ze sobą producentami, ale również między producentami w ujęciu ogólnym i służbami dbającymi o bezpieczeństwo na drogach. Ci pierwsi dostarczają pojazdy coraz bardziej zaawansowane technologicznie, dające kierowcom wrażenie, że mogą sobie pozwolić za kółkiem na więcej niż kiedyś. Ci drudzy starają się coraz skuteczniej temperować wyścigowe zapędy na publicznych drogach. Ostatnio do tego celu wyciągnęli do tego naprawdę potężne działo – odcinkowe pomiary prędkości.  Czy owe działo nie posiada zbyt dużego kalibru?

Odcinkowe pomiary prędkości od 2013 roku – co za dużo technologii, to niezdrowo
REKLAMA
REKLAMA

Chociaż nazwa mówi całkiem sporo warto wspomnieć kilka słów na czym ten system polega. Gdy wjedziemy na kontrolowany odcinek kamera na pierwszej bramce zeskanuje tablice rejestracyjne i zanotuje kiedy miał miejsce się przejazd. Po przejechaniu określonej odległości (max 10km w mieście, 20km poza nim) napotkamy kolejną kamerę, która wykona dokładnie takie same czynności jak pierwsza. Zeskanuje tablice, zanotuje czas i od razu obliczy, z jaką średnią prędkością pokonaliśmy dany odcinek drogi. Jeśli będzie wyższa niż dozwolona kierowca będzie musiał liczyć się z niezbyt przyjemną przesyłką dostarczoną przez listonosza. Pierwsze tego typu rozwiązania mają zostać wdrożone już na początku przyszłego roku i zostaną zainstalowane na 24 odcinkach dróg krajowych, w miejscach o podwyższonym ryzyku.

Nie jestem przeciwnikiem rozwiązań, które przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa na drogach i irytują mnie kierowcy gnający na złamanie karku, wyznawcy „późnego pomarańczowego”, czy wyprzedzania na tzw. trzeciego. Nie przeszkadzają mi nowinki techniczne wykorzystywane do walki z piratami drogowymi. Nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami, nowoczesne „suszarki” w rękach policjantów zmuszają kierowców do zachowania umiaru. Fotoradary ustawiane przed przejściami dla pieszych, nawet jeśli tylko chwilowo, to spełniają swoją rolę. Nie widzę problemów, aby zwiększać ich liczbę. Tak samo jak rozbudowy sieci „superradarów” – jedno takie urządzenie, które ustawiono na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego i Sikorskiego w Warszawie posiada obiektywy wycelowane we wszystkie strony, z których jadą samochody. Jest sprzężone z sygnalizacją świetlną, więc robi zdjęcia tym, którzy wjadą na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Pełni także funkcję tradycyjnego fotoradaru, czyli mierzy dozwoloną prędkość. Pomimo wielu narzekań ze strony kierowców przyczyniło się to do znaczącej poprawy bezpieczeństwa na tym skrzyżowaniu – rozwiązanie godne pochwały.

Jednak odcinkowe pomiary prędkości to dla mnie krok w złym kierunku z kilku powodów. Po pierwsze jazda z ciągłym spoglądaniem na prędkościomierz. Nie da się tego uniknąć, a nie wszystkie samochody na drogach wyposażone są w tempomaty. Na pewno nie będzie sprzyjało to maksymalnemu skupieniu uwagi na drodze. Po drugie problem osób, które na odcinek objęty pomiarem wjadą z bocznych dróg, już za pierwszą bramką, albo których cel podróży mieści się przed bramką drugą. Tacy kierowcy będą mogli gnać do woli i na potęgę wyprzedać „wlokące” się w obawie przed mandatem inne samochody. Niektóre auta naprawdę będą mogły się wlec, gdy na przykład kierowca zapomni się i część odcinka pomiarowego przejedzie z prędkością „dozwoloną + VAT”. Wtedy zacznie się kalkulacja, jazda znacznie wolniejsza niż powinna być. Za dużo w tym wszystkim kombinowania, a podczas jazdy na kombinowanie nie powinno być miejsca. Ostatnią, ale chyba najbardziej niepokojącą mnie rzeczą jest wizja rozszerzenia tego systemu. Na szczególnie niebezpiecznych odcinkach da się go przeżyć, ale jeśli wpływy do budżetu będą odpowiednio wysokie, można oczekiwać dodawania kolejnych pomiarowych odcinków. Oczywiście w imię bezpieczeństwa.

Pieniądze inwestowane w ten system można by spożytkować w znacznie lepszy sposób. Nie będzie tu chyba dla nikogo zaskoczeniem, jeśli napiszę, że powinny być one wydane na budowę nowych, bezpiecznych dróg i modernizację istniejących. Szerokie pobocza, gdzie można w razie czego „uciec”, równa nawierzchnia, obwodnice miast, drogi szybkiego ruchu. Prędkość nie jest jedyną przyczyną wypadków.

REKLAMA

Mam nadzieję, że ten system ograniczy się tylko do najbardziej niebezpiecznych fragmentów dróg w Polsce. Jeśli kiedyś zostałby on zastosowany powszechnie, byłaby to bardzo smutna dla wszystkich kierujących (nie tylko dla piratów drogowych) wizja motoryzacyjnej przyszłości.

* źródło zdjęcia głównego: Photography Mad

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA