REKLAMA

Właśnie tak trzeba traktować agregatory żerujące na czyichś treściach - sprawa The Oatmeal

12.06.2012 16.30
the-oatmeal
REKLAMA
REKLAMA

The Oatmeal to takie szczególne miejsce w sieci, w którym Matthew Inman komentuje rzeczywistość, umieszcza swoje własne, świetne komiksy i ilustracje (kto nie zna komiksu o Grze o Tron ten trąba!) i okazjonalnie bloguje od 2009 roku. The Oatmeal niesamowicie szybko stał się popularny i notuje miesięcznie odwiedziny około 4 milionów unikalnych użytkowników. Teraz The Oatmeal przeprowadza pewną akcję przeciwko właścicielowi strony, na której pojawiały się materiały z The Oatmeal. Właściciel tejże strony postanowił… pozwać Inmana.FunnyJunk.com to agregator śmiesznych obrazków z sieci. Inman w zeszłym roku napisał posta, w którym zapytał czytelników, co zrobić z faktem, że na FunnyJunk pojawia się setki jego prac, na dodatek bez podpisu, bez linka i bez pytania o pozwolenie. Zauważył, że właściciele FunnyJunk muszą sporo zarabiać, bo serwis przepełniony jest reklamami. W odpowiedzi właściciel agregatora napisał publicznie na swoim serwisie, że The Oatmeal chce pozwać FunnyJunk i go zamknąć, jednocześnie usuwając grafiki z podpisem The Oatmeal. Te z wyciętym podpisem wciąż pozostały w serwisie.

Teraz FunnyJunk żąda od The Oatmeal 20 tysięcy dolarów odszkodowania za abstrakcyjne szkody i grozi pozwem. całą wiadomość od prawników można przeczytać tutaj, wraz z komentarzami Inmana.

Inman stwierdził więc, że spróbuje zebrać 20 tysięcy dolarów od czytelników, po czym zrobi im zdjęcie i wyśle mailem wraz z pewnym rysunkiem o specyficznym zabarwieniu. Pieniądze natomiast przekaże po połowie dwóm stowarzyszeniom – jednemu zajmującemu się walką z rakiem, i drugiemu zajmującemu się ochroną dzikiej przyrody. Szybko poszło – 20 tysięcy dolarów zostało zebrane w dokładnie 64 minuty, teraz suma wynosi już ponad 100 tysięcy.

Jak sprawa rozwinie się dalej – nie wiadomo. Akcja oficjalnie nazwana “Operation: Bearlove Good. Cancer Bad” naświetla jednak problemy internetu i praw własności intelektualnej oraz pokazuje, że nie wszyscy internauci są krwiożerczymi bestiami zgadzającymi się na kradzieże.
Właściwie to można dojść do wielu konkluzji. Że internet to wymarzone miejsce do kradzieży. Że dzięki zaangażowanej społeczności można osiągnąć niesamowite rezultaty. Można pójść dalej i powiedzieć, że mniej popularni twórcy nie mieliby szans na zmobilizowanie ludzi, że z drugiej strony ludzie są w stanie zapłacić lub oddać pieniądze, jeśli tylko wiedzą, za co, można nawet dopisać morał – nie trolluj, bo to obróci się przeciw Tobie.

Ja jednak widzę w tym smutną prawdę o pochwalanych stylach “robienia pieniędzy” w internecie: stwórz agregator obrazków czy inną kopię kopiipopularnych serwisów, promuj się dobrze na farmach treści  innych tego typu miejscach i zarabaj, zarabiaj, zarabiaj! No i powołuj się na to, że “przecież treści wrzucają użytkownicy a właściciele nie ponoszą za nie odpowiedzialności”. Zresztą wiecie, o czym mówię, bo i u nas pojawiały się takie sprawy i kilku serwisom zarzucano żerowanie na innych.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że takie modele biznesowe są często chwalone prze ekspertów i “mentorów”, bo przecież nie liczy się sposób, tylko cel – pieniądze. O ile rozumiem, że takie ogólnodostępne treści mogły zostać wrzucone przez użytkowników, o tyle sytuacja, w której właściciel strony na której się pojawiły grozi pozwem i żąda pieniędzy od autora jest kuriozalna.

Brak w tym wszystkim szacunku. Dobrze, że internauci potrafią zareagować, zarówno w sprawie The Oatmeal, jak i swojego czasu w sprawie Kwejka. Stawajmy się coraz bardziej świadomi, w co klikamy.

 

P.S. polecam rysowane „raporty” Inmana na temat sieci – „The State of the Web”🙂

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA