Microsoft staje do walki z Kindle i iBooks. Sojusznika sobie... kupił
Microsoft planował wejście na rynek e-booków najprawdopodobniej już dawno temu. Co więcej, niespecjalnie się z tym krył. Poszlak było mnóstwo, tylko my, mongoły-dziennikarze, byliśmy zbyt ślepi, by to dostrzec.
Dziś cały świat patrzy na wydawnictwo Barnes & Noble i jego nową przyjaźń z firmą Microsoft i ciężko się dziwić: to zupełnie „niespodziewane” wydarzenie, które może w znaczny sposób zmienić układ sił na tym rynku. Czemu cudzysłów? Bo jak tylko wpadła do Outlooka informacja prasowa od Microsoftu na ten temat, to palnąłem się dłonią w łeb i skomentowałem „no przecież!”. To było wiadome od dawien dawna. Po prostu nie połączyliśmy pewnych faktów.
Microsoft dziś z dumą ogłosił, że wydawnictwo Barnes & Noble, odpowiedzialne za czytniki i tablety Nook, jest jego strategicznym partnerem. Wspólnie z nim Microsoft stworzy nową firmę, w której będzie miał 17,6 procent udziału. Na początek zainwestuje w nią 300 milionów dolarów. Nowa firma nie ma jeszcze nazwy (roboczo nazywana jest „Newco”), ale to właśnie ona w całości przejmie markę Nook. Dodatkową, symboliczną inwestycją, będzie stworzenie aplikacji Metro przez Microsoft o nazwie Nook, która, oczywiście, służyć będzie do kupowania i wypożyczania e-booków od Barnes & Noble.
Oznacza to, że od dziś Microsoft jest konkurentem Amazona, a także działu iBooks Apple’a. Umowa partnerska czeka na aprobatę regulatorów rynku. Nie sądzę jednak, by były podstawy, by ją zablokować. Obie strony wydają się być zadowolone. Ale to kompromis, który być może nigdy by nie powstał, gdyby nie trollowanie patentowe Microsoftu.
Otóż jakby ktoś nie pamiętał, kilka miesięcy temu Microsoft i Barnes & Noble spotykali się nie na wspólnych konferencjach, a na sali sądowej. Producent Nooków jako jedyny się postawił firmie Microsoft i odmówił płacenia opłat licencyjnych za patenty, które do owego Microsoftu należą i które łamie wykorzystywany w Nookach Android. Wszyscy inni grzecznie płacą opłaty licencyjne, a Barnes & Noble nie dość, że odmówił, to jeszcze postanowił walczyć o unieważnienie tych patentów. Jego (i moim też, aczkolwiek ja się guzik znam ;-)) zdaniem były zbyt trywialne. Niestety, nie udało się. Microsoft jednak prowadzi inną politykę, niż konkurencja. Jest jednym z największych trolli patentowych, ale zamiast eliminować nimi wrogów, kupuje sobie nimi przyjaciół. Jestem absolutnie przekonany, że właśnie to jest genezą tego porozumienia. Jestem pewien również, że gdyby nie przegrana sprawa patentowa, Barnes & Noble dalej radośnie ignorowałby Microsoft i korzystał wyłącznie z Androida. Teraz już łapiecie? Wymuszenie spółki było jasne od dawna. To my, ślepcy, żeśmy zapakowali opłaty licencyjne od Barnes & Noble do tej samej szufladki, co opłaty od Samsunga, HTC i innych producentów sprzętu z Androidem i Chrome OS.
Barnes & Noble może spać spokojnie, nie będzie już musiał płacić za łamiące patenty czytniki Nook. A co z Androidem? Czy zostanie podmieniony na Windows 8? Obie firmy odmawiają komentarza. Tu jednak odzywa się Mary-Jo Foley, dziennikarka, która specjalizuje się w pisaniu o Microsoft. Jak ona pisze, to nie ma co się kłócić, trzeba czytać i przyjmować do wiadomości. Serio. A według jej informacji, do czytników Nook faktycznie trafi Windows. Na początku nie ma co liczyć jednak na Windows RT (czyli Windows 8 dla procesorów ARM). Jak twierdzi, czytniki Nook wykorzystają Windows Embedded, zmodyfikowany do estetyki Metro. Oznacza to brak dostępu do Windows Store, ale z drugiej strony… czytnikowi e-booków raczej nie powinno to zaszkodzić.
Jak myślicie, czy Kindle i iPad mogą dalej spać spokojnie?