REKLAMA

Facebook ma się czego bać - zagrożeń jest sporo

02.02.2012 17.03
Facebook ma się czego bać – zagrożeń jest sporo
REKLAMA
REKLAMA

Przemek Pająk napisał,      że jedynym realnym zagrożeniem dla Facebooka jest tylko pozycja samego Marka Zuckerberga, a reszta elementów ryzyka ujętych w dokumencie S-1 została wyszczególniona raczej z obowiązku, niż realnych zagrożeń. To nie do końca prawda – Facebook ma się czego bać. Tak, Facebook jest ogromną maszyną, na której konto ma co ósmy człowiek na ziemi. Tak, Facebook wygenerował w 2011 roku 65% więcej przychodów, niż rok wcześniej. To imponujące. Jednak bagatelizowanie zagrożeń na rzecz zachwytów nad tym, że 85% przychodów pochodzi z reklam jest nierozsądne.

Pierwsze zbagatelizowane przez Przemka zagrożenie to konkurencja. Ok, przychody Twittera są siedmiokrotnie niższe, niż Facebooka, ale mówienie, że Google+ nie jest interesujące dla biznesu jest, delikatnie mówiąc, głupie. Facebookowi nie udało się jeszcze przejąć funkcji wyszukiwarki, i chociaż plan Zuckerberga zakłada stworzenie internetu w internecie, to jeszcze długo nie zostanie zrealizowany. Póki co wyszukiwarka Google jest wciąż najpopularniejszą stroną na świecie. A że integruje się coraz mocniej z Google+…

Dla biznesu staje się coraz naturalniejsze, że aby zwiększyć swoją obecność w Google trzeba mieć stronę na Google+. Ostatnio pewien amerykański polityk zrezygnował z podawania w telewizji adresu do swojej strony na Facebooku na rzecz zachęcenia do dodania go do kręgów na Google+. Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale nie będzie dziwiło, gdy świat biznesu może nie przeniesie się na Google+, ale będzie dbał o nie równie, co o Facebooka. Z prostego powodu – SEO w Google. A jak ważna jest to kwestia wie każdy, kto prowadzi biznes z nastawieniem na internet (po wpisaniu “Spider’s Web” na google.pl w czystej przeglądarce, bez cookies, historii i zalogowanego konta nasz profil na Google+ wyświetla się wyżej, niż nasza strona na Facebooku. Może ma mniej “fanów”, ale z czystego, biznesowego punktu widzenia jego prowadzenie ma znaczenie dla obecności w wyszukiwarce, tak po prostu).

Poza tym różnica między Facebookiem a Google+ dotyczy też tego, że Facebook opiera się na założeniu, że żeby korzystać z dodatkowych usług typu upload filmów, zdjęć itp. najpierw trzeba założyć konto społecznościowe, czyli Facebook musi zdobywać nowych użytkowników zachęcaniem. Przy Plusie jest odwrotnie – użytkownik, który korzysta z dodatkowych serwisów mimochodem skłoniony zostaje do korzystania z funkcji społecznościowych. Czy to jest zagrożenie? Odpowiedź pozostawiam otwartą, ale bagatelizowanie takich rzeczy jest po prostu słabe.

Konkurencja jest też spora na lokalnych rynkach. Facebook nie rośnie już tak szybko, jak na przykład przed rokiem. Serwis ma 845 milionów użytkowników, ale o dynamicznym wzroście na poziomie kiludziesięciu milionów kont kwartalnie nie ma co marzyć – penetracja w Północnej Ameryce to prawie 40%, w Australii i Oceanii ponad 40%, w Europie prawie 30. Azja to wciąż nieco ponad 5%. Dla Facebooka łakomy kąsek stanowiłyby Chiny z populacją około 1,4 miliarda ludzi i sporym zainteresowaniem sieciami społecznościowymi. Jednak Facebook w Chinach jest blokowany, a rynek o ogromnym potencjale zdobywają lokalne odpowiedniki Twittera i Facebooka. Na świecie mamy ponad 7 miliardów osób, z czego wykluczamy 1,4 miliarda z Chin, dzieci, osoby nieposiadające dostępu do internetu (bo dlaczego w Afryce penetraca Facebookiem wynosi 4%? Mamy oczekiwać, że w ciągu najbliższych 2-3 lat to się zmieni, bo Facebook rozda smartfony wszystkim, zbuduje infrastrukturę i zapewni darmowy dostęp w zamian za możliwość wyświetlania reklam?) osoby niezainteresowane… Nie, Facebook nie będzie rósł już tak dynamicznie. Najlepszy okres wzrostowy już się skończył.

To z kolei prowadzi do kolejnego problemu – używania Facebooka na urządzeniach mobilnych. Facebook w ramach przywiązywania użytkowników do serwisu w ostatnich latach mocno stawiał na obecność na telefonach, smartfonach i tabletach i to się udało. Jednak problemem jest to, że aplikacje i strony mobilne nie generują przychodów z reklam (85% wszystkich przychodów Facebooka). Plany wprowadzenia gier mobilnych, w których ze sprzedaży wirtualnej waluty Facebook będzie czerpał 30% wciąż są “na warsztacie”. A użycie mobilne wciąż rośnie.

Zagrożeń jest więcej; sam Facebook przyznaje, że oprogramowanie jest złożone i pełne błędów (a ja dodałabym, że coraz mniej wydajne, bo nie tylko ja doświadczam spowolnienia i błędów w działaniu platformy), że wraz z rozrostem firmy (już ponad 3 tysiące pracowników) może pojawić się chaos, że aplikacje, zwłaszcza te przyszłościowe open-graph, mogą nie okazać się sukscesem, że po prostu Facebook może zacząć tracić użytkowników lub stracić możliwości pozyskiwania nowych, że błędy i ataki mogą eksponować dane, które nie powinny być eksponowane, że wiele zależy od patentów i że zagrożeniem mogą być też pozwy albo regulacje rządowe…

Tak, to, że Zuckerberg jest jedyną osobą podejmującą ważne decyzje jest zagrożeniem, ale nie najważniejszym. Tych jest wiele i realnie Facebook ma się czego bać. Chociaż zakorzenił się dosyć mocno w rynku, to ma konkurencję i sporo słabych stron. Warto zdawać sobie sprawę, że dynamiczne wzrosty przychodów nie będą trwać wiecznie, a ciągłe dodawanie do strumienia reklam nie jest dobrym, długoterminowym rozwiązaniem. Poza tym warto tu dodać nieprzewidywalny czynnik socjologiczny, ludzi, na który wpływ ma wiele czynników- od przejrzystości interfejsu, przez dobrą passę  medialną, tak zwany „cool factor”, znudzenie, po dobre zarządzanie marką.

Zastanawia mnie jedno – dlaczego IPO akurat teraz? Czy Facebook naprawdę potrzebuje tych 5 miliardów, a jeśli tak, to do czego?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA