REKLAMA

Blog już jest usankcjonowaną bronią polityczną

13.12.2011 11.16
Blog już jest usankcjonowaną bronią polityczną
REKLAMA
REKLAMA

O tym, że blog może być polityczną bronią wiemy od dawna, a w ostatnim czasie powstań i rewolucji w świecie arabskim możemy się wręcz naocznie przekonać jak wielką. Tyle że teraz, chyba po raz pierwszy w historii, ciała polityczne tzw. zachodniego świata demokratycznego chcą to usankcjonować. Trudno powiedzieć, czy to dobrze, czy źle, bo z jednej strony stanowi to potwierdzenie ważności jednego z największych fenomenów współczesnego internetu, lecz z drugiej strony, to z całą pewnością preludium do szeregu nadużyć i wypaczeń tego, czym jest dziś bloging i bloger. 

8 i 9  grudnia w Hadze odbyła się konferencja pt. „Freedom Online Conference„, w której wzięli udział prominentni przedstawiciele Unii Europejskiej na czele z panią komisarz Neelie Kroes, minister spraw zagranicznych Stanów Zjednoczonych Hillary Clinton oraz członkami holenderskiego parlamentu. Padły na niej ważkie słowa: – Unia Europejska powinna edukować blogerów żyjących w krajach reżimowych w kierunku swobodnej komunikacji oraz uniknięcia zatrzymania; Unia Europejska powinna rozwijać technologię, która powinna pomagać blogerom. 

Konferencja zakończyła się obietnicą holenderskiego rządu przygotowania specjalnego funduszu wartego 1,3 mln euro, którego celem byłoby stworzenie specjalnych sieci telekomunikacyjnych wykorzystywanych przez telefony komórkowe jako system blokad potrzebnych do bronienia się przed próbami rządów wyłączenia internetu lub też wybranych sieci społecznościowych. Co więcej, padły nawet nazwy państw, gdzie takie sieci będą w pierwszej kolejności budowane – to Syria, Iran i Zimbabwe, czyli państwa, w których regularnie dochodzi dziś do zamieszek na tle sprzeciwu społeczeństw przeciwko rządzącym reżimom.

Na konferencji pojawiali się blogerzy, którzy w przeszłości poddawani byli opresjom politycznym. W emocjonalnej przemowie syryjski bloger Amjad Baiazy (na zdjęciu) opowiadał jak był torturowany przez władze swojego kraju za to, że wyrażał swoje przekonania polityczne online w formie bloga. Kończył poparciem dla planu finansowego wsparcia blogerów z krajów reżimowych przez przedstawicieli władz świata zachodniego. Hillary Clinton z kolei zażądała od międzynarodowych firm technologicznych by te zaprzestały sprzedawania przedstawicielom niedemokratycznych państw narzędzi blokujących internet. Słowem – jednym z przejawów walki o wolność słowa ma dziś być walka o swobodną wypowiedź blogową.

To naprawdę szczytne cele. Tyle że jak zawsze można być pewnym, że wkrótce przeobrażą się one w coś strasznego. Już dziś, będąc na różnych konferencjach czołowych firm technologicznych świata, odnoszę wrażenie, że zaczynają one nieco wykorzystywać blogerów w celu ewangelizacji swoich produktów. To samo będzie zaraz z politycznym światem zachodnim, który – abstrahując już od dywagacji na temat, czy jego intencje w sprawie kolejnych rewolucji w świecie arabskim są szczere i bezinteresowne – już zaczyna traktować niektórych blogerów-bohaterów niczym gwiazdy kina.

Niedawno byłem na dwóch konferencjach – w Norwegii na „Up the North” Opery Software oraz w Londynie na „Nokia World” Nokii. Na obu jedną z „atrakcji” była wizyta bohaterskiego blogera z krajów arabskich, który ściskał dłonie prezesów, a zebrana na trybunach publika biła mu w tym czasie brawo doceniając to, co zrobił dla demokratyzacji swojego kraju. Teraz czytam o tym, że na politycznej konferencji w Hadze było podobnie i zamiast cieszyć, zaczyna mnie to smucić. Tak łatwo bowiem z rzeczywiście bohaterskich postaw zrobić można choinkę świecącą innych osób światełkami. Gdy jeszcze dojdą do tego pieniądze od władz świata zachodniego, to bloger-człowiek stanie się dokładnie taką samą bronią jak sankcje gospodarcze, czy naciski polityczne na szczytach.

* zdjęcie: FirstPost

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA