REKLAMA

Inteligentny samochód to za mało! Potrzebujemy samochodu… latającego

27.10.2011 07.27
Inteligentny samochód to za mało! Potrzebujemy samochodu… latającego
REKLAMA
REKLAMA

Każdy samochód, niezależnie od tego jak drogi, szybki, efektowny, inteligentny czy oszczędny,  posiada i jeszcze długo posiadać będzie jedną zasadniczą wadę – za nic w świecie nie jest w stanie oderwać się od ziemi. Marzenia o pokonaniu tej bariery towarzyszyły nam od dawna, czego efektem były liczne mniej lub bardziej udane projekty latających samochodów lub jeżdżących samolotów. Tym razem, zgodnie z deklaracjami realizatorów tych wizji, możemy się spodziewać, że w pełni funkcjonalny prototyp pierwszego naprawdę uniwersalnego i wielofunkcyjnego latającego samochodu terenowego zostanie zaprezentowany już w 2015 roku.

Projekt Transformer (TX), zainicjowany przez DARPA i realizowany wspólnie przez dwie firmy technologiczne – AAI oraz Lockheed Martin, ma docelowo zapewnić mniejszym jednostkom wojskowym możliwość szybkiego poruszania się w terenie, niezależnie od warunków. Mieszczący od jednej do czterech osób pojazd, powinien być w stanie nie tylko poruszać się po bezdrożach pól bitewnych, ale również pionowo wznosić się w powietrze oraz m.in. lądować na wodzie. Aby spełnić te wymagania, nie może być on więc tym, co widzieliśmy najczęściej do tej pory, czyli (w uproszczeniu) niewielkim samolotem z czterema kołami – projekt, który właśnie wkroczył w fazę drugą przewiduje stworzenie prawdziwego „transformera”.

Według najnowszych grafik koncepcyjnych, „dodatki”, mające umożliwić wznoszenie się przedmiotowi projektu, miałyby być składane, umożliwiając tym samym wygodniejsze przemieszczanie się w czasie podróży z „czterema kołami przy ziemi”. Niestety w dalszym ciągu nie poznaliśmy odpowiedzi na najbardziej interesujące pytania, chociażby jak projektantom uda się połączyć spore silniki o mocy wystarczającej do udźwignięcia całej konstrukcji w powietrze z koniecznością… zachowania niewielkiej masy. Całość (przynajmniej w chwili obecnej) wydaje się być również nieszczególnie stabilna, zwłaszcza jeśli pojazd ma poruszać się po nierównym terenie. Sporym ograniczeniem może być również założony przez organizatora ostateczny koszt produkcji pojedynczej sztuki latającego wozu terenowego, który nie powinien przekroczyć miliona dolarów. Przy założeniu, że sam pojazd (i to pojazd nielot) kosztuje niemal połowę tej kwoty, zadanie jest naprawdę trudne.

Choć cały plan wydaje się dość karkołomny, a pierwsze efekty prac nieszczególnie zachwycają, jego autorzy przekonują, że zakończenie go sukcesem jest coraz bardziej realne. Inicjacja wspomnianej wcześniej fazy drugiej zobowiązuje bowiem do rozpoczęcia w ciągu najbliższych miesięcy budowy prototypów, którego zwieńczeniem w ciągu trzech lat ma być ostateczny, sprawny pojazd.

Sama idea oczywiście nie jest nowa, choć trzeba przyznać, że do tej pory producenci niespecjalnie zdołali kogokolwiek przekonać do zakupu swoich tworów. Przede wszystkim ze względu na to, że w żaden sposób – ze względu przede wszystkim na swoje wymiary – ani trochę nie nadawały się do jazdy po obszarze innymi niż… lotnisko. Wyniki osiągane w powietrzu również nie były imponujące – pomimo zapewnień twórców, praktycznie ani razu nie mogliśmy być świadkami prezentacji pojazdu, który równie dobrze sprawowałby się na ziemi i… ponad nią.

Wiele wskazuje jednak na to, że niedługo sytuacja ta ulegnie zmianie. W ostatnich latach najczęściej słyszeliśmy bez wątpienia o projekcie Terrafugia Transition, który w przeciwieństwie do Transformer (TX) ma być skierowany przede wszystkim dla „ludności cywilnej” (choć trzeba przyznać, że raczej tej zamożnej jej części). Pierwszy raz mieliśmy okazję ujrzeć go w „działaniu” w roku 2009, natomiast niedługo później został on dopuszczony przez FAA do ruchu lotniczego oraz dzięki dokumentom zatwierdzonym przez NHTSA – również do poruszania się po drogach. Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planami projektantów, masowa produkcja i dystrybucja ma się rozpocząć już w przyszłym roku. Tym samym, niektórzy po przylocie na lotnisko będą mogli bez zmiany środka lokomocji… pojechać prosto do domu. Oczywiście pod warunkiem, że będą w stanie wydać na swój pojazd około 200 tysięcy dolarów. Na szczęście w „trybie samochodowym” będziemy w stanie zaoszczędzić na benzynie – spalanie wynosi w takim przypadku mniej niż 7l/100km.

Czy którykolwiek z tych projektów stanie się kiedyś rzeczywistością? Raczej ciężko w to uwierzyć i ostatecznie pewnie nawet i wojsko w pewnym momencie zrezygnuje z pomysłu, którego obecne efekty przypominają dziś raczej spełnienie marzeń z połowy XX wieku niż faktyczną wizję przyszłości. Owszem, czasem stojąc w niekończących się korkach z pewnością marzymy o tym, aby wznieść się „ponad wszystkich”, byle tylko dotrzeć do domu lub pracy. Wyobraźmy sobie jednak co by się stało, gdyby niedzielni kierowcy opanowali nie tylko drogi, ale również… przestrzeń powietrzną.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA