Czy Nokia zdąży…
Na początku ubiegłego tygodnia Nokia ostrzegła inwestorów, że 'sprzedaż telefonów może być wyraźnie poniżej wcześniejszych oczekiwań', winiąc za to niesprzyjającą sytuację rynkową w Europie i w Chinach. Giełda zareagowała nerwowo - w ciągu dwóch dni kurs akcji Nokii spadł na łeb i szyję - o 25%. Walory Nokii są najtańsze od 13 lat, czyli od czasów ery przed telefonami, którymi przez ponad dekadę fińska marka nazywała całą kategorię. To symboliczna chwila zapowiadająca prawdziwe kłopoty.
Sytuację fińskiego giganta powoli można nazywać dramatyczną. Horace Dediu z Asymco sprytnie wyliczył, że Nokia może być dziś warta mniej niż - uwaga uwaga - Skype, który przed tym jak sprzedał się Mircosoftowi za 8 mld dol. pokazywał straty rok do roku. To paradoks, w który trudny uwierzyć, ale jednocześnie świetnie obrazujący malejące perspektywy Nokii na rynku mobilnym. Spekulacje o możliwej sprzedaży części komórkowej Microsoftowi (Nokia to konglomerat, który ma szereg biznesowych zainteresowań) nigdy wcześniej nie natrafiały na tak podatny grunt. I co ciekawe - medialna cena Nokii spada. Jeszcze kilka tygodni temu mówiono o 30 mld dol., które Microsoft miał oferować za najważniejszą część firmy Nokia; teraz mowa o 19 mld dol. Jeszcze do niedawna pozycja Nokii wydawał się niezagrożona, mimo ignorancko-agoranckiej postawy wobec nowej sytuacji rynkowej. Jednak jak uczy historia rynku mobilnego - nawet najwięksi szybko spadają z piedestału znikając w otchłaniach korytarzy firm, które ich przejęły.
Jestem po lekturze długiego, wyczerpującego tekstu Petera Burrowsa z "BusinessWeeka" na temat Stephana Elopa, a w zasadzie aktualnej sytuacji Nokii. I nawet odrzucając dziennikarską retorykę (każdy tekst pisze się dla, czy może - z odpowiednią tezą), można z niego wydobyć kilka niesamowitych faktów, które udowodniają za jak wielki grzech arogancji płaci dziś Nokia. Jest w tekście Burrowsa bardzo ciekawa historia o tym, jak na dużym spotkaniu z pracownikami Nokii, Elop poprosił o podniesienie rąk tych, którzy używali iPhone'ów lub smartfonów z Androidem. Zaledwie kilka osób podniosło ręce. To obrazuje jak dalece Nokia zignorowała nowych graczy na rynku, wierząc że status-quo, w którym Finowie rozgrywali karty jest niezagrożone. - Duma potrafi zabić każdą firmę - pisze Burrows i trudno się z nim nie zgodzić.
W każdej firmie szczegółowa analiza konkurencji to podstawa codziennej pracy. Można być dziwnie spokojnym, że Steve Jobs ma w zaciszu swojego domowego gabinetu wszystkie bez wyjątku smartfony z Androidem, Symbianem, webOS, czy Windows Phone 7 i analizuje je na wskroś i na wylot. Podobnie jak Bill Gates, którego dzieci mają zakaz używania produktów Apple'a, zna zapewne doskonale wszystkie meandry iOS. Tymczasem Nokia - największy na świecie dostawca telefonów komórkowych - przespał 4 długie lata od pojawienia się pierwszego iPhone'a w 2007 r. ignorując go w niewybaczalny sposób.
Rynek mobilny nie wybacza. I nie wybaczy nawet Nokii. Patrząc wstecz, można się mocno zdziwić jak wiele wiodących kiedyś marek przegrało z kretesem i słuch o nich zaginął. Czy ktoś dziś pamięta o Alcatelu? Kiedyś rywalizował z Nokią, ale tak jak w ostatnich latach fiński producent dziwił się dlaczego wymagający klient nie wybierał jego produktów, tak Francuzi zastanawiali się dlaczego konsumenci nie wybierali ich produktów zamiast Nokii. Niby wyglądały i działały podobnie…, tylko stabilność oprogramowania Alcatela zawsze przyprawiała o mdłości. Alcatel sprzedał swoją markę chińskiej firmie TCL Communications w 2004 r. i świat o niej zapomniał.
Siemens produkował kiedyś całkiem popularne telefony. Ba, moją pierwszą komórką 'ever' był właśnie wielki, gruby Siemens. Część komórkowa sprzedana została BenQ w 2005 r. Rok później BenQ ogłosił bankructwo. Sony też produkował telefony pod własną marką. W 2001 r. część komórkowa połączyła się z Ericssonem. Po wielkich problemach w latach 2007 - 2009, SE wraca na rynek mocną ofensywą z Androidem i konsolą Playstation. Jednak wciąż balansuje na progu rentowności i jego rynkowa przyszłość nie jest oczywista.
Swego czasu Motorola była najsilniejszą amerykańską marką telefonów komórkowych. Po gigantycznych problemach z utrzymaniem rentowności Motorola podzieliła się na dwie firmy i Motorola Mobility sama prowadzi teraz działania na rynku mobilnym. Podobnie jak Sony Ericsson ma jednak gigantyczne problemy z zarabianiem na biznesie komórkowym.
Casio, marka kojarzona głównie z zegarkami, swego czasu produkował telefony. Połączył się z NEC i Hitachi w 2010 r. Fujitsu podobnie - w 2010 r. połączył się z Toshibą. Palm, którego marka utożsamiania była z pierwszą wielką falą smartfonów, sprzedał się Hewlett-Packardowi w 2010 r. i najprawdopodobniej utraci tożsamość własnej marki.
Pytanie czy Nokia zdąż się obronić przed rynkową nicością w postaci choćby przejęcia części komórkowej przez Microsoft przed tym jak zarówno gasnąca sprzedaż, jak i spadający kurs akcji wyrządzi nieodwracalne szkody dla samodzielnego istnienia firmy jest dziś bardziej zasadne niż kiedykolwiek wcześniej.