REKLAMA

Czy "app economy" to aby nie drugi "dot com"?

Od pewnego czasu mówi się, że sukces AppStore daje podstawy twierdzenia, że rynek wkracza na drogę boomu spowodowanego aplikacjami mobilnymi. Niektórzy porównują jednak możliwości "app economy" do wystrzału "dot com" w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątym ubiegłego wieku, kiedy to internetowa bańka najpierw napełniła sakiewki wielu zafascynowanych nowymi technologiami inwestorów, a następnie pękła pogrążając rynek w marazmie aż do rozkwitu ery Web 2.0.

Czy "app economy" to aby nie drugi "dot com"?
REKLAMA

Niejako w sukurs tym twierdzeniom, w ostatnich dniach pojawiły się dwa analityczne raporty rzucające pozytywne światło na fenomen rynku aplikacji mobilnych: jeden od Flurry, drugi od GetJar. Ten pierwszy przedstawia aktualną sytuację w AppStore; ten drugi prognozuje rozwój rynku do 2012 r. Wśród danych Flurry moją uwagę zwrócił fakt, że aż 35 tysięcy podmiotów gospodarczych umieściło swoje aplikacje w AppStore, z czego 20% - czyli łatwo policzyć, że to 7 tys. - to absolutne start-upy powstałe tylko po to, aby sprzedawać/udostępniać swoje aplikacje dla posiadaczy iPhone'ów/iPodów touch i wkrótce iPadów.

REKLAMA

GetJar z kolei twierdzi, że rynek aplikacji mobilnych będzie warty 17,5 miliarda dolarów w 2012 r. Jeśli tak się stanie, to aplikacje na smartfony przegonią rynek sprzedaży płyt CD (13,83 mld dolarów) i to byłby spektakularny sukces. Wraz z sukcesem sprzedaży samych aplikacji mobilnych wystrzelić ma również mobilna reklama, która w 2009 r. stanowiła wartość 12% przychodów całej branży, a już za dwa lata, w 2012 r., ma się więcej niż podwoić do wartości 28% obrotów. Według raportu GetJar na rynku jest już 38 wirtualnych sklepów z aplikacjami na urządzenia mobilne i jest to wzrost o 375% w ciągu roku, bo w 2008 r. appstore'ów było jedynie 8.

Liczby robią kolosalne wrażenie - 7 tysięcy nowych firm powstałych tylko po to, aby wydać aplikację na iPhone'a; prognoza gigantycznych pieniędzy 17,5 mld dolarów. Ale czy to wszystko czegoś nie przypomina? W okresie boomu dot com rynek codziennie przynosił informację o powstaniu "rewolucyjnego" start-upu, który tak naprawdę nie miał żadnej strategii poza stworzeniem strony www i może sklepu internetowego. Sama tylko wzmianka o tym powodowała jednak, że akcje firm rosły jak na drożdżach. Dzisiaj sytuacja jest podobna. Wystarczy tylko krzyknąć, że "firma ma strategię na rynku mobilnym" i rynek reaguje zainteresowaniem medialnym, a inwestorzy zainteresowaniem akcjami.

REKLAMA

Dziś nie wypada nie mieć aplikacji na smartfona. Nawet ci najwięksi są wniebowzięci - eBay rozwija PayPal na iPhone'a (np. integrując go z aplikacją Bump), bo nie tak dawno ogłosił, że ludzie przelali już pół miliarda via smartfon Apple'a, a Electronic Arts mówi, że dzięki grom mobilnym dotrze do kolejnego miliarda klientów. iPhone'owy start-up ngmoco:) ma mocarstwowe plany i nie boi się ich ogłaszać wszem i wobec, a Rupert Murdoch napisze od nowa serwisy swoich wydawnictw prasowych tylko po to, aby nie obsługujący technologii Flash iPad mógł je poprawnie wyświetlić.

To wszystko wygląda na pospolite ruszenie w kierunku "app economy". Oby nie skończyło się tak jak "dot com" - siniakach na pośladkach lądujących na parkiecie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA