Po oświadczeniu Steve'a Jobsa
Cena akcji Apple spadła o 10%, inwestorzy chcą skarżyć Apple, czołowi dziennikarze amerykańscy obrażają się na wizji, analitycy obniżają prognozy, no i niewiadomo co z czerwcową konferencją WWDC - taką falę wydarzeń spowodował list Steve'a Jobsa do pracowników Apple, w którym informuje o półrocznym urlopie.
Spadku wyceny Apple na giełdzie nowojorskiej można było się spodziewać, choć Apple próbowało obniżyć możliwość gwałtownych ruchów publikując oświadczenie Jobsa w czasie, kiedy giełda kończyła już swoją sesję. Niestety, ten manewr nie powiódł się i Apple zanotowało gwałtowny spadek o 10% kończąc sesję środową poniżej 80 dolarów za akcję.
Według agencji Reutersa, Apple wkrótce może mieć problem z falą pozwów inwestorów niezadowolonych z polityki informacyjnej firmy o stanie zdrowia swojego prezesa. Wprawdzie specjaliści od prawa handlowego nie są zgodni w ocenie czy firmy mają obowiązek szczegółowo informować opinię publiczną na temat stanu zdrowia swoich szefów, ale pojawiają się głosy, że jeśli udowodni się fakt, że Apple wprowadzało w błąd poprzez stwarzanie pozorów, że Jobs będzie w stanie dalej zarządzać firmą, to ci, którzy będą pozywać Apple nie stoją na straconej pozycji. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w świadomości publicznej bardzo silnie zakorzeniona jest teoria, że "Steve Jobs to Apple, a Apple to Steve Jobs". Oznacza to, że postać prezesa firmy może być traktowana jako jej najważniejsze dobro niematerialne, a to ma swoją wymierną wartość. Jeśli firma nie publikuje istotnych informacji (lub publikuje nieprawdziwe informacje) mających wpływ na wartość tego dobra, to można uznać, że działa na szkodę inwestorów. Jedno jest pewne - jeśli pozwy tego typu rzeczywiście się pojawią, to na pewno nie będą miały pozytywnego wpływu nie tylko na wizerunek firmy, ale również na jej wycenę rynkową.
Oświadczenie Steve'a Jobsa poróżniło wiodących amerykańskich dziennikarzy, którzy od lat obserwują i komentują wydarzenia w Apple. Reporter CNBC Jim Goldman, który tydzień temu donosił, że jego wiarygodne źródła w Apple raportowały mu o tym, że brak obecności Steve'a Jobsa na konferencji MacWorld nie ma nic wspólnego z jego stanem zdrowia, został zaatakowany przez Daniela Lyonsa z "Newsweeka", który nazwisko wyrobił sobie przez lata pisząc bloga jako "fałszywy Steve Jobs". Panowie pokłócili się zdrowo na wizji CNBC, co ponoć skutkowało dożywotnim zakazem pojawiania się Lyonsa w studiu tej telewizji. Lyons w niewybredny sposób naśmiewał się Goldmana, który według jego słów "dał się zrobić w konia przez Apple" i skompromitował się w oczach swoich czytelników i telewidzów. Rzeczywiście w środę, po oświadczeniu Jobsa, Goldman nagle zmienił ton swoich wypowiedzi i na swoim blogu napisał, że od tygodnia wiedział, że coś jest źle z Jobsem? Potwierdzać to miały jego rozmowy z menedżerami branży technologicznej, którzy na co dzień kontaktowali się z Jobsem. Donosili oni o tym, że Jobs nie odpowiadał na maile, ignorował zaproszenia na rozmowy i nie oddzwaniał na nieodebrane przez siebie telefony, co wcześniej nigdy mu się nie zdarzało.
Tymczasem analitycy J.P. Morgan obniżyli prognozy zarobku na akcji Apple w 2009 roku z 4,86 dolara na akcję przy obrotach w wysokości 35,6 miliardów dolarów do 4,75 dolara przy przychodach ze sprzedaży 34,7 miliardów dolarów.
Półroczny urlop zdrowotny Steve'a Jobsa może mieć także wpływ na jakość konferencji Worldwide Developers Conference (WWDC), ponieważ tradycyjnie odbywa się ona na początku czerwca, a wtedy Steve Jobs będzie jeszcze poza firmą. Wydaje się więc prawdopodobne, że na WWDC zabraknie keynote Steve'a Jobsa i 2009 rok przejdzie do historii jako pierwszy rok bez prezesa Apple na najważniejszych dla firmy wydarzeń medialnych.