Steve Jobs z domniemanym atakiem serca, czyli brak planu sukcesji
Sprawa Johntw'a i jego postu na stronie iReport pokazuje piętę achillesową Apple - brak planu sukcesji po Steve'ie Jobsie. Niezidentyfikowany jeszcze Johntw napisał wiadomość, że prezes Apple odwiedziony został do szpitala z podejrzeniem silnego ataku serca. Zanim oficjalne siły PR Apple zaprzeczyły tym doniesieniom cena akcji producenta Maca spadła o 10%.
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wszczęła oficjalne śledztwo w sprawie nieszczęsnej wiadomości o domniemanym zawale serca Steve'a Jobsa. CNN, do której należy serwis iReport, zdecydował się na współpracę z SEC i przekazał numer IP oraz adres e-mail użytkownika Johntw'a. Wkrótce zostanie pewnie złapany.
Tylko co z tego? Złapanie Johntw'a nie rozwiąże problemu, który celowo lub nie unaocznił ten bezczelny kłamca. Co więcej, sprawa ta, którą zajmuje się teraz cały biznesowy świat, zapewne onieśmieli innych szaleńców żądnych chwilowej popularności lub bezwzględnych spekulantów, których motywacją będzie szybko zarobiony pieniądz.
Można zaryzykować stwierdzenie, że największym problemem Apple jest Steve Jobs, który zarazem jest jej największym aktywem. Istnieje co najmniej sześć powodów dlaczego jego zdrowie nie jest jego prywatną sprawą. Blogosfera Apple (świat inwestorów nie) jest jednak podzielona: jedni twierdzą, że interesowanie się zdrowiem Jobsa jest nieludzkie; drudzy, że Jobs powinien informować świat o swoim stanie zdrowia, a przede wszystkim jak najszybciej przedstawić plan sukcesji. Niektórzy nawet koniunkturalnie zmieniają zdanie.