To naprawdę mocna książka. Kiedy zacząłem ją czytać było już po formalnym rozejmie w Strefie Gazy. Chybotliwy pokój nie oznacza jednak spokoju. Trybiki państwa militarnego działają dalej: Izrael może zakończyć wojnę, ale nigdy nie zakończy swojego modelu biznesowego. Okupacja Palestyny, rzeź jej mieszkańców to strategia państowowa, okrutne soft i hard power.
Loewenstein opisuje to jako długotrwały proces deziluzji: od wiary w rozwiązanie dwupaństwowe, przez poparcie dla jednego państwa o równych prawach, aż po wstyd z powodu przemocy stosowanej "w jego imieniu". Ewolucja jego poglądów odzwierciedla globalną zmianę świadomości – od mitu "jedyniej demokracji na Bliskim Wschodzie" do rozpoznania systemowej supremacji, o której w ostatnich latach otwarcie piszą B’tselem, Human Rights Watch i Amnesty International.
W tym samym czasie Izrael przekształcił okupację w towar eksportowy. Technologie nadzoru, taktyki represji i język uzasadniający "chirurgiczną przemoc" sprzedaje dziś jako innowacje bezpieczeństwa, podsycając globalną logikę "wojny z terroryzmem". Czołowi politycy – od Netanjahu po Bennetta – budują obraz państwa jako cywilizacyjnej barykady, która broni Zachodu przed "chaosem" i „barbarzyństwem”. Zyski liczone są w miliardach, a Palestyna staje się poligonem nie tylko militarnym, ale ideologicznym.
System kontroli nie zatrzymuje się na Bliskim Wschodzie. Amerykańskie służby jeżdżą do Izraela po szkolenia, europejskie rządy kupują technologie inwigilacji, a międzynarodowe korporacje współpracują z firmami, które testują swoje produkty na okupowanej ludności. W laboratorium powstaje know-how przyszłego autorytarnego kapitalizmu: połączenie nacjonalizmu, militarnej przewagi i wysokich technologii, zdolnych pacyfikować zarówno Palestyńczyków, jak i potencjalnych wrogów gdziekolwiek indziej.
Loewenstein pokazuje, że historia okupacji nie jest jedynie regionalnym konfliktem. To globalna infrastruktura, którą inne państwa chętnie adaptują – nie mimo kosztów, ale właśnie dlatego, że te koszty ponoszą ludzie pozbawieni prawa głosu.
Tylko w magazynie Spider's Web+ przepremierowy fragment książki "Laboratorium Palestyna. Jak Izrael eksportuje technologię przemocy na cały świat" w tłumaczeniu Agnieszki Sobolewskiej. Książkę wydaje wydawnictwo "Szczeliny".
"Laboratorium Palestyna", wydawnictwo Szczeliny, 2025
Kiedy zaczynałem pisać o Izraelu i Palestynie na początku pierwszej dekady XXI wieku, internet dopiero raczkował, a mainstreamowe media rzadko dopuszczały krytyczne głosy na temat izraelskiej okupacji. Wychowałem się w liberalnej syjonistycznej rodzinie w australijskim Melbourne, w której popieranie Izraela nie stanowiło może dogmatu, ale bez wątpienia było czymś, czego oczekiwano. Moi dziadkowie uciekli z nazistowskich Niemiec i Austrii w 1939 roku i przybyli do Australii jako uchodźcy. Nic więc dziwnego, że – chociaż nie byli zagorzałymi syjonistami – postrzegali Izrael jako bezpieczną przystań na wypadek ewentualnych przyszłych prześladowań ludności żydowskiej.
Choć takie przekonania były powszechne w większości społeczności żydowskich na świecie, szybko zacząłem odczuwać dyskomfort – w obliczu zarówno jawnego rasizmu wobec Palestyńczyków, jak i bezrefleksyjnego popierania wszystkich działań Izraela. Przypominało mi to sektę, w której głosy sprzeciwu były potępiane i odrzucane. Pamiętam moich żydowskich przyjaciół z czasów młodości, którzy powtarzali to, co usłyszeli od rodziców i rabinów. Mało który z nich był w Izraelu, nie mówiąc już o Palestynie, ale dominowała narracja oparta na strachu: Żydzi są nieustannie atakowani, a rozwiązaniem jest istnienie Izraela. I nie ma znaczenia, że ceną ich bezpieczeństwa jest cierpienie Palestyńczyków. Wydawało mi się to wypaczeniem nauki płynącej z Holokaustu. Mam dziś zarówno australijskie, jak i niemieckie obywatelstwo – z powodu ucieczki mojej rodziny z Europy przed II wojną światową. Jestem Żydem ateistą.
Kiedy w 2005 roku po raz pierwszy odwiedziłem Bliski Wschód, nadal miałem złudzenia co do Izraela i Palestyny. Wierzyłem wtedy w rozwiązanie dwupaństwowe i prawo Izraela do istnienia jako żydowskie państwo. Dziś nie popieram ani jednego, ani drugiego. Po tym pierwszym pobycie przez wiele lat przygotowywałem relacje z Zachodniego Brzegu Jordanu, Gazy i Wschodniej Jerozolimy, dokumentując coraz silniejszą izraelską kontrolę w Palestynie. W latach 2016–2020 mieszkałem w dzielnicy Asz-Szajch Dżarrah we Wschodniej Jerozolimie i często widziałem, jak izraelska policja nęka i upokarza Palestyńczyków. Codzienna rzeczywistość okupacji oznaczała przytłaczający ucisk dla tych, którzy nie byli Żydami. Wstydziłem się za to, co robiono w moim – jako Żyda – imieniu. Dziś popieram jednopaństwowe rozwiązanie konfliktu: wspólne państwo, w którym wszyscy obywatele mogą żyć na równych prawach.
Ewolucja moich poglądów w ciągu ostatnich dwudziestu lat odzwierciedla rosnącą na całym świecie świadomość tego, czym zawsze był Izrael i dokąd zmierza. Debata publiczna na ten temat wyraźnie się zmieniła od początku XXI wieku, a zmianę tę podyktowały fakty – to, co się działo na tych terenach.
Apartheid po izraelsku
Na początku 2021 roku najważniejsza izraelska organizacja na rzecz praw człowieka B’tselem opublikowała raport, w którym stwierdziła, że na obszarze "od rzeki Jordan po Morze Śródziemne panuje system żydowskiej supremacji. Jest to apartheid". Potem podobne wnioski przedstawiły w swoich raportach Human Rights Watch i Amnesty International. Ponad pół wieku okupacji oraz te trzy ważne raporty zrobiły swoje. Chociaż Palestyńczycy mówili o tym od kilkudziesięciu lat, potrzeba było czasu, by zmiana perspektywy przebiła się do elit i opinii publicznej Zachodu. Dziś nie da się zaprzeczyć, że Izrael jest krajem nieliberalnym, a wielu zachodnich liberałów nie ma już oporów, by mówić o tym głośno.
W sondażu z 2021 roku jedna czwarta amerykańskich Żydów zgodziła się ze stwierdzeniem, że Izrael jest państwem apartheidu. Przyznaje to nawet wydawca "Haaretzu", najbardziej postępowego, choć syjonistycznego, izraelskiego dziennika. "Wytwór syjonizmu, państwo Izrael, nie jest państwem żydowskim i demokratycznym, lecz stało się państwem apartheidu, co widać jak na dłoni" – napisał Amos Schocken w 2021 roku. „Można by o tym długo dyskutować, ale na pewno nie można powiedzieć, że Izrael spełnia założenia syjonizmu jako demokratyczne państwo żydowskie”.
Twierdzeniom Izraela, jakoby był kwitnącą demokracją w sercu Bliskiego Wschodu, przeczą fakty. Wszystkie izraelskie media, a także wydawcy i autorzy muszą przed publikacją przedstawiać teksty i materiały dotyczące spraw zagranicznych i bezpieczeństwa głównemu wojskowemu cenzorowi Sił Obronnych Izraela (Israeli Defense Forces – IDF). Taki system nie funkcjonuje w żadnym innym zachodnim kraju. To archaiczny przepis, wprowadzony niedługo po narodzinach państwa izraelskiego.
Cenzor może całkowicie zablokować publikację materiału lub usunąć z niego pewne fragmenty. Jego decyzje o dopuszczeniu takich a nie innych treści do publikacji budzą duże wątpliwości, bo priorytety establishmentu bezpieczeństwa narodowego mogą znacznie odbiegać od tego, co jest wymagane do funkcjonowania zdrowego, demokratycznego państwa. Sprzeczność ta stała się oczywista, gdy główna cenzorka Ariella Ben Avraham odeszła w 2020 roku ze stanowiska i objęła posadę w czołowej izraelskiej firmie z dziedziny cyberinwigilacji, NSO Group.
Żydowski głos w twoim domu
Przez dziesięciolecia w zachodnich mediach na temat Izraela i Palestyny debatowali na ogół wyłącznie Żydzi. O okupowanych Palestyńczykach mówiono, ale ich nie wysłuchiwano. To wyciszenie palestyńskich głosów zostało jasno pokazane w badaniu Mahy Nassar z Uniwersytetu w Arizonie.
Palestyńczycy napisali niecałe dwa procent artykułów wyrażających opinię autora wydrukowanych w "New York Timesie" między 1970 a 2020 rokiem i jeden procent tych, które ukazały się w tym okresie w "Washington Post". Dziś znacznie częściej można zobaczyć i usłyszeć Palestyńczyków – od Noury Erakat przez Yousefa Munayyera po Mohammeda el-Kurda – którzy przedstawiają inny punkt widzenia.
Każdy reportaż z Palestyny pozostaje wyzwaniem. Ahmed Shihab-Eldin jest amerykańsko-kuwejckim dziennikarzem palestyńskiego pochodzenia, nominowanym do nagrody Emmy. Opowiedział mi, jak w 2015 roku pracował nad materiałem dla "Vice" o urodzonych w Szwecji osadnikach, którzy zdewastowali dom palestyńskiej rodziny w dzielnicy Silwan we Wschodniej Jerozolimie. Jego ekipa sfilmowała, jak wyrzucali z domu zabawki palestyńskiej dziewczynki, wyrywali rury i niszczyli meble. "Vice" tę scenę wycięło.
"Stary, żydowskie osiedla to totalnie kontrowersyjny temat" – powiedział Shihabowi-Eldinowi redaktor z "Vice". Niektórzy uważają je za nielegalne. Izrael nie.
Przemysł przemocy
Izrael od swoich narodzin w 1948 roku był państwem etnonacjonalistycznym, ale w XXI wieku ten status się wzmocnił – można powiedzieć, do wersji turbo. Najskuteczniej spośród izraelskich przywódców realizował tę politykę Binjamin Netanjahu, zagorzały zwolennik wiecznej okupacji ziem palestyńskich. Był najdłużej piastującym urząd premierem w historii kraju, chociaż w końcu stracił stanowisko w 2021 roku, po ponad dwunastu latach sprawowania władzy. Po wygranych wyborach w listopadzie 2022 roku ponownie stanął na czele rządu, który utworzyła najbardziej prawicowa koalicja w dziejach Izraela. Zwycięska okazała się sama wizja Netanjahu, bo udało mu się skłonić wiele innych krajów, by wzorowały się na jego ojczyźnie. Netanjahizm to ideologia, która go przeżyje.
"Rolą Izraela jest służenie za wzór" – powiedział neokonserwatysta Elliott Abrams, jeden z głównych architektów „wojny z terroryzmem” za czasów amerykańskich prezydentów George’a W. Busha i Donalda Trumpa.
W przemówieniu wygłoszonym na konferencji konserwatystów w Jerozolimie w maju 2022 roku przekonywał, że żydowskie państwo powinno się stać dla świata „przykładem potęgi militarnej, innowacyjności i zachęcania do rodzenia dzieci”.
Izrael rozwinął światowej klasy przemysł zbrojeniowy. Wyprodukowany sprzęt chętnie testuje w okupowanej Palestynie, a następnie reklamuje jako "sprawdzony w warunkach bojowych". W ten sposób, wykorzystując markę IDF, izraelskie firmy z branży bezpieczeństwa odnoszą spektakularne sukcesy. Laboratorium Palestyna to ich wizytówka.
Przypomnijmy sobie niesławne oprogramowanie Pegasus umożliwiające włamywanie się do telefonów komórkowych, stworzone przez izraelską NSO Group, które rozprzestrzeniło się w epoce Netanjahu, kiedy Izrael za jego pomocą zjednywał sobie dyplomatyczne poparcie na arenie międzynarodowej. "Etnonacjonalizm Izraela w starym stylu i twarde traktowanie Palestyńczyków, które dawniej były obciążeniem w relacjach międzynarodowych, stały się atutem" – pisali Max Fisher i Amanda Taub w „New York Timesie” w 2019 roku.
Izrael długo na to pracował. Z lektury Pity the Nation (Litość nad krajem), głośnej książki dziennikarza Roberta Fiska o wojnie domowej w Libanie, wyraźnie wynika, że izraelski zestaw chwytów retorycznych został opracowany na początku lat osiemdziesiątych, kiedy izraelska armia najechała i okupowała ten kraj, co miało dla niego katastrofalne skutki. Izraelczycy używali wtedy terminu "chirurgiczna precyzja" na opisanie śmiercionośnych ataków dokonywanych przez ich siły powietrzne. Było to kłamstwo, ponieważ zamordowano wówczas bardzo wielu niewinnych Libańczyków.
Przyszłość należy do agresywnego kapitalizmu
Jednakże, co pokazuję w tej książce, mimo nieudanej operacji wojskowej w Libanie Izrael wykorzystał tę wojnę do zareklamowania swojego uzbrojenia i taktyki. Izraelska propaganda oferowała atrakcyjną receptę krajom, które uwierzyły, że państwo żydowskie może pomóc im rozwiązać ich własne problemy wewnętrzne. Było w tym twierdzeniu nieco prawdy, chociaż odbywało się to znacznym kosztem ludzkim.
Netanjahizm ma na celu zduszenie palestyńskich aspiracji. Barack Obama, kiedy był prezydentem Stanów Zjednoczonych, twierdził, że nie da się bez końca okupować jakiegoś narodu, bo rasizm i kolonializm są reliktami innej epoki. Netanjahu stanowczo się z nim nie zgadzał. Jego zdaniem, jak tłumaczył żydowski pisarz Peter Beinart, "przyszłość należy nie do liberalizmu według definicji Obamy – tolerancja, równe prawa, praworządność – lecz do autorytarnego kapitalizmu: rządów, które łączą agresywny, często rasistowski nacjonalizm z potęgą gospodarczą i technologiczną. W przyszłości, sugerował Netanjahu, pojawią się przywódcy, którzy będą przypominać nie Obamę, lecz jego".
W przekazie Netanjahu i jego następców Izrael jest idealnym nowoczesnym państwem narodowym, które odrzuca wielokulturowe założenia Europy Zachodniej i innych części Zachodu. Podczas spotkania w 2017 roku Netanjahu został przypadkowo nagrany, gdy mówił przywódcom Węgier i Czech, żeby nie wierzyli w zapewnienia Unii Europejskiej, że warunkiem współpracy z Izraelem w zakresie technologii jest jego postęp w rozmowach pokojowych z Palestyńczykami.
Miał rację. Unia Europejska nigdy nie zaprzestała współpracy z izraelskimi firmami mimo okupacji Palestyny, ale uwagi Netanjahu były pouczające.
"Europa musi zdecydować, czy chce żyć i prosperować, czy zwiędnąć i zniknąć" – mówił. "Widzę, że jesteście zszokowani, bo nie jestem politycznie poprawny […]. Jesteśmy częścią kultury europejskiej. Europa kończy się w Izraelu. Na wschód od Izraela nie ma już Europy".
Antony Loewenstein, żydowski dziennikarz, autor książki "Laboratorium Palestyna" (Szczeliny, 2025)
Cały świat w garści Netanjahu
Netanjahu był dumny ze swego dzieła. Izraelski dziennikarz "Haaretzu" Gideon Levy opowiedział mi o prywatnym spotkaniu w 2016 roku ówczesnego premiera z redakcją gazety. Netanjahu mówił przez cztery godziny. Zdaniem Levy’ego premier był w dobrym nastroju, nie potrzebował jedzenia ani picia. Mając za plecami mapę świata, wymieniał osiągnięcia swojej polityki zagranicznej, między innymi budowanie dobrych relacji z Indiami, Europą Wschodnią, Afryką, Azją i Stanami Zjednoczonymi. Stwierdził, że Izrael jest światowym liderem w dziedzinie uzbrojenia, cybertechnologii i hydrotechniki.
"Kolory na jego mapie świata wskazywały, że prawie cały [świat] jest w naszych rękach" – relacjonował później Levy. "Po spotkaniu ze 144 przywódcami państw pozostaje tylko problem z Europą Zachodnią. Wszyscy inni są po naszej stronie albo już prawie dali się przekonać (i wydaje mi się, że ma tu słuszność)". Netanjahu miał na myśli, że Europa Zachodnia jest nieistotna. Levy tłumaczył mi to następująco: Europa Zachodnia powinna reprezentować liberalizm, kulturę i demokrację, ale Netanjahu postrzegał ją jako robiącą dużo szumu hałastrę. Poza tą retoryką Unia Europejska jest największym partnerem handlowym Izraela, a za czasów Netanjahu zacieśniła więzi z tym krajem, mimo że okupacja Palestyny się zaostrzyła.
Naftali Bennett, następca Netanjahu na stanowisku premiera, jeszcze bardziej otwarcie mówił o roli Izraela jako "światła wolności". Było to w 2015 roku, kiedy był ministrem gospodarki i przewodniczącym skrajnie prawicowej partii Żydowski Dom. Przemawiał wprost do kamery, stojąc na Zachodnim Brzegu. Ostrzegł, że państwo jest ze wszystkich stron otoczone muzułmańskimi terrorystami, a potem powiedział: "Izrael znajduje się na pierwszej linii globalnej wojny z terroryzmem. Jest to granica między wolnym, cywilizowanym światem a radykalnym islamem. Powstrzymujemy falę radykalnego islamu przed dotarciem z Iranu i Iraku aż do Europy. Kiedy walczymy tu z terroryzmem, chronimy Londyn, Paryż i Madryt".
Bennett przekonywał, że wycofanie się z Zachodniego Brzegu jest niemożliwe:
"Jeśli zrezygnujemy z tej ziemi i oddamy ją naszym wrogom, moich czworo dzieci tutaj w Raananie [miasto w Izraelu] znajdzie się w niebezpieczeństwie. Są o jeden pocisk od katastrofy".
Na koniec ostrzegł Europejczyków, a tym samym również wszystkich na Zachodzie, by nie ośmielili się nawet sugerować, że izraelska okupacja jest niemoralna, bo Izrael jest szpicą w globalnej walce o demokrację. "Wasza wojna o demokrację zaczyna się tutaj" – obwieścił. "Właśnie tutaj zaczyna się wasza walka o wolność słowa. Właśnie tutaj zaczyna się wasza walka o godność i wolność".
Zarówno dawni, jak i obecni przywódcy Izraela są przywiązani do obrazu tego państwa jako globalnej Sparty. Zaraz po odzyskaniu władzy przez talibów w Afganistanie w 2021 roku Netanjahu napisał na Facebooku, jaką naukę wyciągnął z tych wydarzeń: "Właściwa doktryna jest taka, że nie możemy polegać na innych, by zapewnili nam bezpieczeństwo, musimy bronić się sami, własnymi siłami, przed każdym zagrożeniem".
Jak Izrael trenuje Stany Zjednoczone
Izrael nie tylko eksportuje swoją wiedzę ekspercką w zakresie okupacji. Niektórzy Amerykanie chcą ją zdobywać na miejscu, w samym państwie żydowskim, by następnie przenieść te nauki do ojczystego kraju. W 2004 roku działająca w Stanach Zjednoczonych proizraelska Liga przeciw Zniesławieniom (Anti-Defamation League – ADL), która określa się jako organizacja broniąca praw obywatelskich, zaczęła wysyłać do Izraela delegacje amerykańskich policjantów. Miała nadzieję, że poznają oni izraelskie metody walki z terroryzmem i zdobędą wiedzę, która po atakach 11 września 2001 roku nabrała szczególnego znaczenia.
W ramach programu ADL oraz działań innych proizraelskich organizacji kraj ten odwiedziło dotąd ponad tysiąc policjantów ze Stanów Zjednoczonych. Uczą się tego, co izraelski aparat bezpieczeństwa ma im do przekazania na temat zamachowców samobójców, działań wywiadowczych i terroryzmu.
ADL ma długą historię jako zaciekle proizraelska organizacja lobbingowa, która posługuje się językiem praw człowieka, ale nigdy nie miała czasu zająć się kwestią równości Palestyńczyków. W latach dziewięćdziesiątych pracownik ADL Roy Bullock pod przykrywką infiltrował lewicowe i afroamerykańskie organizacje, żeby zbierać informacje na temat domniemanych wrogów Izraela. Ten sam człowiek przekazywał także informacje rządowi RPA za czasów apartheidu. Operacja ta wpisuje się w znany schemat, który ADL stosuje do dziś. Jednym z głównych celów Ligi zawsze było atakowanie krytyków państwa żydowskiego.
Wbrew plotkom nie ma dowodów na to, że Derek Chauvin, policjant, który zabił Afroamerykanina George’a Floyda w maju 2020 roku, nauczył się techniki przyduszania kolanem na szkoleniu w Izraelu. Jednak Siły Obronne Izraela rutynowo ją stosują wobec Palestyńczyków. Według dyrektora ADL do spraw inicjatyw krajowego porządku publicznego Davida C. Friedmana celem programu policyjnego Ligi jest nawiązanie stosunków "między organami ścigania w dwóch demokracjach".
Amerykańscy policjanci, którzy wyjechali na szkolenia, "wracają i są syjonistami. Rozumieją Izrael i jego potrzeby w zakresie bezpieczeństwa lepiej niż wiele innych osób i grup".
Izraelizacja amerykańskich służb bezpieczeństwa przyśpieszyła po zamachach 11 września, chociaż siły porządku publicznego w Stanach Zjednoczonych nie potrzebowały izraelskich szkoleń, żeby stać się przemocowe i rasistowskie. Amerykańskie organy ścigania mają długą niechlubną tradycję nieuzasadnionego nękania i przemocy wobec Afroamerykanów i przedstawicieli innych mniejszości, z aresztowaniami i zabójstwami włącznie. Wywodzi się ona z czasów utrzymywania i bronienia niewolnictwa i białej supremacji na terytorium Stanów Zjednoczonych – co odzwierciedla traktowanie Palestyńczyków przez Izrael. Z pewnością amerykańskie i izraelskie służby porządkowe uczyły się od siebie nawzajem podczas wyjazdów do obu krajów.
We wrześniu 2022 roku komendant Straży Granicznej Izraela generał Amir Cohen gościł u swojego amerykańskiego odpowiednika Raula Oritza, dowódcy amerykańskiej Straży Granicznej. Oritz wyraził zainteresowanie poznaniem "nieśmiercionośnych" metod stosowanych przez Izraelczyków do rozpędzania manifestacji. W odpowiedzi Cohen zaprezentował dron, który zrzuca gaz łzawiący na demonstrantów.
Świat słucha Izraela
Laboratorium Palestyna to ostrzeżenie, że nigdy jeszcze nie było tak łatwo zarażać despotyzmem, jak dziś dzięki kompaktowej technologii. Stojące za nim etnonacjonalistyczne idee przemawiają do milionów ludzi, ponieważ demokratyczni przywódcy zawiedli pokładane w nich nadzieje. W badaniu Pew Research Center przeprowadzonym w 2020 roku w 34 krajach tylko 44 procent respondentów stwierdziło, że są zadowoleni z demokracji, 52 procent zaś odpowiedziało na to pytanie przecząco.
Ideologia etnonacjonalistyczna zyskuje na sile, gdy demokracja – wraz ze swoim mechanizmem rozliczalności władzy – traci na znaczeniu. Model izraelski staje się wówczas najważniejszym wzorem i ostatecznym celem.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-08T10:52:57+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T09:46:56+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T09:11:05+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T08:04:25+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T08:01:07+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T07:55:37+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T07:14:43+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:47:38+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:27:49+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T06:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:40:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T15:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T13:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T11:06:51+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:40:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T07:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:40:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T11:46:06+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T09:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:50:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:44:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:33:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:22:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:11:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-06T07:01:00+01:00