Ten, kto był na wakacjach w epoce przedcyfrowej, wie, co to znaczy "szukać kwatery". Pamięta, jak to jest pojechać z rodziną samochodem wypchanym bagażami “w ciemno”, bez uprzedniego zarezerwowania noclegu. I spędzić pierwsze kilka godzin, chodząc od drzwi do drzwi, pytając o ceny i oglądając wnętrza, by sprawdzić standard obiektu. Brzmi archaicznie?
Dzisiaj to jeden z rytuałów przeszłości istniejących jedynie w opowieściach weteranów wywczasu. Mamy przecież serwisy do rezerwacji hoteli i apartamentów, dzięki którym, nie wychodząc z domu, znajdziemy nocleg w interesującym nas miejscu i dowiemy się (w teorii), co nas tam czeka. Jednym z pionierów tej usługi był Booking. Forpoczta ery nowych technologii, na którą czekaliśmy, praktycznie od początku swojego istnienia była skazana na sukces.
Lata mijały, a rezerwacyjny biznes rósł w siłę. Startup założony przez rzutkiego niderlandzkiego studenta przerodził się w korporacyjne imperium, które pod flagą amerykańską i nazwą Booking Holdings Inc. podbija kolejne terytoria w duchu filozofii "move fast, break things". Priceline, Kayak, Momondo, Cheapflights, Agoda, Rentalcars, HotelsCombined – wszystkie te serwisy wchodzą obecnie w skład portfolio grupy. Wraz z Airbnb, niczym dwóch rzymskich konsulów, dzielą i rządzą w branży turystycznej, przyczyniając się przy okazji do spadku jakości życia w miastach turystycznych, których mieszkańcy coraz częściej wychodzą na ulicę, od Lizbony po Kraków.
Nie mamy pańskiej rezerwacji i co pan nam zrobi?
Jednocześnie tak szybko jak baza klientów rośnie grupa krytyków Bookingu. Niedawno do oszukanych użytkowników, niezadowolonych konsumentów, hoteli dołączyły instytucje publiczne, takie jak Komisja Europejska czy rodzimy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Lista zarzutów jest długa i stale się powiększa.
W sierpniu 2025 roku polski UOKiK uznał, że Booking.com stosował praktyki "naruszające zbiorowe interesy konsumentów".
"Zarzuty dotyczyły braku jasnej informacji o tym, czy wynajmujący to przedsiębiorca. W przypadku rezerwacji noclegu u tych podmiotów, które nie posiadają statusu przedsiębiorcy, platforma nieprawidłowo informowała o tym, że zmienia się zakres ochrony prawnej kupującego" – czytamy z kolei w oświadczeniu.
Jak wyjaśnia Bartosz Klimczuk z departamentu komunikacji UOKiK, urząd stwierdził, że podział odpowiedzialności i obowiązków pomiędzy platformą a właścicielami obiektów jest niejasny. W rezultacie klienci mają problemy ze składaniem reklamacji, bo nie wiadomo, do kogo konkretnie je kierować i kto powinien odpowiadać za niesatysfakcjonujący poziom usługi. Na dodatek użytkownicy nie otrzymują jasnej informacji na temat tego, kiedy przysługuje im ochrona wynikająca z prawa konsumenckiego. Zawierają umowę przekonani o tym, że prawo ich chroni, mimo że rzeczywistość jest inna.
Booking.com jest bezczelny... bo może. Fot: Shuttestock / Roman Samborskyi
Urząd tłumaczy swój werdykt również tym, że komunikaty o tym, od kogo i na jakich prawach wynajmowany jest lokal lub pokój, są rozproszone, niejednoznaczne albo dostępne dopiero po kliknięciu w dodatkowe linki i regulaminy, co również utrudnia podjęcie świadomych wyborów konsumenckich.
Według słów Klimczuka wszczęcie procedury było możliwe dzięki zapisom dyrektywy Omnibus, a postępowanie miało charakter "monitoringu sprawdzającego" jej zapisy. Dyrektywa Omnibus to europejskie rozporządzenie przyjęte 27 listopada 2019 r., które ma jeden prosty cel: zwiększyć ochronę konsumentów kupujących zarówno online, jak i stacjonarnie. W założeniu mają oni wiedzieć, co naprawdę kupują, za ile i od kogo. W Polsce prawo weszło w życie w styczniu 2023 r.
Przepisy zmuszają sklepy i platformy do pełnej przejrzystości cen, uczciwego informowania o obniżkach i zakazują sztucznego zawyżania cen przed promocjami. To właśnie za sprawą Omnibusa sprzedawcy muszą pokazywać najniższą cenę z ostatnich 30 dni, jeśli ogłaszają wyprzedaż. Poza tym platformy muszą wyjaśniać, jak sortują wyniki wyszukiwania i czy użytkownicy widzą oferty reklamowe.
Dyrektywa każe też jasno informować o tym, czy korzystając z usług pośrednika (takiego jak Booking), kupujemy bądź wynajmujemy od firmy czy prywatnego sprzedawcy. Ten ostatni zapis zdaniem UOKiK-u został właśnie złamany.
I'm gonna pay you 10 euros to f*** off
A co na to sam serwis? Na moje pytania otrzymuję komentarz z enigmatyczną adnotacją, by autora wypowiedzi przedstawić jako "rzecznika Booking.com", bez podania nazwiska, a wiadomość podpisano jedynie imieniem Sasha.
"Po ścisłej współpracy z UOKiK cieszymy się, że udało się osiągnąć porozumienie, które pozwoli nam nadal oferować szeroki wybór zakwaterowania podróżnym, pomagając im odkrywać świat i znaleźć odpowiedni dla nich nocleg, z większą przejrzystością w całym procesie rezerwacji" – komentuje decyzję polskiego urzędu “rzecznik” serwisu.
Pytam także o to, czy osoby pracujące w serwisie wiedziały wcześniej o problemie i czy użytkownicy zgłaszali brak odpowiedniej informacji. “Nieustannie pracujemy nad tym, aby zapewnić podróżnym wybór i wartość, nieprzerwanie testując i ulepszając sposób prezentowania naszych usług online” – brzmi odpowiedź. Jej adekwatność i sposób odniesienia się do sedna sprawy zostawiam Państwu do oceny.
Realne konsekwencje decyzji UOKiK raczej nie zabolą wielkiej korporacji. Typowe korpogadanie swoje, prawo i godność ludzka swoje.
Poza nakazem usprawnienia komunikacji i obietnicą skromnego zadośćuczynienia Omnibus nie przewiduje w takich wypadkach żadnej kary.
– Booking.com został zobowiązany do wprowadzenia zmian w sposobie prezentowania informacji na stronie internetowej oraz w aplikacji – tłumaczy Bartosz Klimczuk.
– Przyjął zobowiązanie do usunięcia naruszeń, a także do przyznania rekompensat użytkownikom, którzy dokonywali rezerwacji od 1 stycznia 2023 r. (czyli od momentu wejścia w życie Omnibusa - przyp. red.). Zmiany w sposobie prezentowania informacji na platformie muszą zostać wdrożone w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się decyzji, czyli od 12 września br., o ile Booking.com nie odwoła się od decyzji.
Rekompensaty te to awans w programie lojalnościowym Genius dla użytkowników na poziomie 1 i 2 oraz bon na 40 zł (czyli niecałe 10 euro) na kolejną rezerwację dla osób na poziomie 3 i wyżej. Pomijając znikomą wartość rekompensaty, zgłoszenie się po nią jest drogą przez mękę. Niektórzy sugerują, że UOKiK być może powinien zająć się także tą procedurą. Serwis nie udostępnia drogi do kontaktu dla tej sprawy. Użytkownicy muszą otworzyć więc widmowy spór o rezerwację, bez podawania jej szczegółów, wybierając opcję "Nie mogę znaleźć swojej rezerwacji". Dopiero wtedy przechodzą do możliwości napisania wiadomości, przy czym muszą wcześniej mieć przygotowaną formułkę.
Podjąłem osobiście próbę przejścia przez ten proces. Gdybym na starcie nie przeszukał sociali w poszukiwaniu wskazówek, zapewne podzieliłbym los użytkowników relacjonujących swoje godzinne poszukiwania odpowiedniego okienka zakończone telefonem do obsługi, który nie rozwiązał niczego.
Mało tego, wysłanie zgłoszenia 14 sierpnia wedle wzoru na razie nie przyniosło żadnego rezultatu poza wiadomością z komunikatem: “Program jeszcze nie działa. Przejrzymy Państwa zapytanie i udostępnimy więcej informacji w wymaganym czasie ustalonym przez urząd”.
Na Booking.com można oferować noclegi widma. Fot: Shutterstock / Roman Samborskyi
Czy nad imperium rezerwacji zajdzie słońce?
Sierpniowy werdykt UOKiK to niejedyna kontrowersja związana z działalnością serwisu w ostatnich latach. W tym samym miesiącu fundacja Hotel Claims Alliance złożyła w imieniu ponad 10 tys. hoteli masowy pozew w sprawie stosowania przez Booking nieuczciwych klauzul parytetowych. W dużym skrócie: firma zakazywała hotelom oferowanie niższych cen lub lepszych warunków sprzedaży na innych kanałach, w tym własnych stronach internetowych. Zdaniem przedstawicieli fundacji taka praktyka ogranicza konkurencję i utrzymuje wyższe ceny, łamiąc tym samym zapisy europejskich regulacji takich jak Digital Market Act czy Dyrektywa o rynkach cyfrowych.
A do zapisów Booking tych zastosować się musi, o czym jasno powiadomiła Komisja Europejska. 13 maja 2024 roku korporacja została na mocy prawa uznana przez Komisję za gatekeepera i zobowiązana do wdrożenia zmian od 14 listopada tego samego roku, takich jak choćby rezygnacja z rzeczonych parytetów cenowych oraz zapewnienie uczciwego dostępu do danych i przejrzystości działania algorytmów.
W odpowiedzi firma opublikowała raporty, w których stara się udowodnić zgodność swoich zasad z DMA, i zadeklarowała podjęcie działań tak, by spełniać nowe wymagania prawne: zniesienie wspomnianych parytetów cenowych, udostępnianie hotelom danych potrzebnych do analiz biznesowych, umożliwienie transferu danych do innych platform.
Jeśli zaś chodzi o klauzule parytetowe, gigant podkreśla, że po otrzymaniu decyzji unijnych instytucji usunął je (ale tylko z europejskich rynków), choć wierzy, że pomagały one konsumentom uzyskać dostęp do korzystnych cen na różnych kanałach. Ponadto Booking utrzymuje, że werdykt nie potwierdza szkodliwości ich polityki, a roszczenia o odszkodowania uważa za nieuzasadnione.
Skargi kierowane przez hotele i użytkowników dotyczą również sztucznego zawyżania cen, ukrywania informacji o obowiązkowych opłatach i podatkach, utrudniania klientom rzetelnego porównania ofert, wprowadzania w błąd co do warunków zakupu usług oraz braku dostatecznej komunikacji i wsparcia w przypadku skarg i problemów.
Nawet gdyby ktoś próbował bronić się narracją o surowej Unii prowadzącej krucjatę przeciwko big techom, po którą sięgają czasem prezesi korporacji technologicznych, w tym wypadku byłoby to bezskuteczne. Booking do niedawna miał bowiem problemy prawne także w USA. Stan Teksas pozwał firmę za stosowanie praktyki junk fees, zwanej także drip pricing, czyli ukrywania dodatkowych obowiązkowych opłat do momentu finalizacji rezerwacji. Prokurator generalny Ken Paxton stwierdził, że serwis wprowadzał konsumentów w błąd, reklamując niskie ceny pokoi, które w rzeczywistości były droższe po doliczeniu ukrytych kwot. Sprawa zakończyła się po amerykańsku: ugodą na 9,5 mln dolarów.
Platforma mierzy się również z krytycznymi głosami dochodzącymi z Wielkiej Brytanii, pozostającej od lat poza strukturami UE. Trevor Baker z portalu "Which?" opisuje potencjalnie niebezpieczne uproszczenia dotyczące rejestracji podmiotów w Bookingu. Redakcja otrzymała serię zgłoszeń od czytelników o oszustwach na hotele widma. Obiekty widniały w bazie serwisu, ale istniały tylko wirtualnie. Klienci wpłacali pieniądze, a na miejscu okazywało się, że obiektu tam nie ma lub jest zamknięty.
Baker spróbował samodzielnie założyć konto dla nieistniejącego hotelu. Rejestracja zajęła mu… 15 minut. Nie musiał przedstawiać żadnego dokumentu ani dowodu potwierdzającego tożsamość. "Ta szybkość i wygoda dla właścicieli obiektów może być powodem, dla którego Booking.com stał się globalnym Behemotem" – pisze dziennikarz i dodaje: – "Niestety, może też być przyczyną tak wielu oszustw, do których dochodzi w serwisie".
Zapytany o tę ewidentną lukę Booking odpowiedział, że owszem, każdy może zarejestrować lokal, ale zanim będzie mógł pobierać pieniądze, musi przejść weryfikację – na miejsce musi przybyć klient, który potwierdzi swój pobyt w opiniach. Redakcja "Which?" trafiła jednak na to, w jaki sposób oszuści omijają tę procedurę. Przytacza przykład obiektu w Glasgow, na którego profilu widniały tylko dwie opinie o pobycie, po czym następował wysyp recenzji ludzi, którzy do lokalu już nie weszli mimo dokonanej wcześniej zapłaty. Dodatkowo, analizując działanie serwisu, dziennikarze zorientowali się, że Booking celowo chowa gorsze recenzje, wyświetlając na stronach obiektów w pierwszej kolejności te bardziej pozytywne.
Korporacja Booking.com nie tylko szkodzi klientom, lecz także uderza w cały rynek turystyczny. Fot: Shuttestock / Roman Samborskyi
Znikający goście, istniejące problemy
Poza spektakularnymi pozwami i medialnymi sporami w sieci można znaleźć krytyczne komentarze i opowieści pojedynczych użytkowników platformy, których spotkały nieprzyjemności. Niedawno portal Niebezpiecznik udostępnił historię internauty, który dokonał rezerwacji noclegu na 7 osób, a po przybyciu na miejsce okazało się, że system zliczył jedynie 5. "Te dwie osoby, choć za nie zapłaciłeś, zniknęły" – pisze użytkownik.
Hotel również otrzymał rezerwację na 5 gości, więc za dwójkę należało jeszcze dopłacić. Serwis na prośbę o wyrównanie nie odpowiedział.
– W ostatnich miesiącach do Urzędu wpłynęły pojedyncze sygnały od konsumentów dotyczące funkcjonowania serwisu, m.in. braku jasnej informacji o konieczności wniesienia depozytu, anulowania rezerwacji z powodu "błędu cenowego", podwyższenia ceny w trakcie rezerwacji czy rozbieżności w działaniu programu lojalnościowego Genius – komentuje sprawę Bartosz Klimczuk.
Jak wyjaśnia, UOKiK nie prowadzi jednak obecnie postępowania w tych sprawach, bo zgłoszenia, choć liczne, nie dają ku temu podstawy. Choćby przez brak odpowiednich przepisów. Z drugiej strony urząd zaczął przyglądać się funkcjonowaniu drugiej największej platformy pośredniczącej w krótkoterminowym najmie, czyli Airbnb.
– W ramach dalszej weryfikacji obowiązków wynikających z dyrektywy Omnibus w zakresie informowania o statusie przedsiębiorcy i podziale obowiązków na platformie prezes UOKiK wystosował do Airbnb wezwanie do zmiany praktyk dotyczących sposobu prezentowania takich informacji na stronie internetowej oraz w aplikacji – mówi Klimczuk.
Mafijne metody
Historia turystycznego giganta w niemal encyklopedyczny sposób wpisuje się w klasykę opowieści o małym technologicznym przedsięwzięciu, które zawojowało świat i zarobiło krocie. Booking zaczynał jako europejski start-up w 1996 roku w holenderskim Enschede, gdzie Geert-Jan Bruinsma, student z Uniwersytetu Twente z zamiłowaniem do nowoczesnych technologii, wpadł na pomysł stworzenia serwisu internetowego. Jego celem było połączenie hoteli, także tych mniejszych i niezależnych, z klientami na rynku nieruchomości turystycznych. Idea prosta i wzniosła, doskonale pasująca do ducha epoki cyfrowej rewolucji.
Projekt Bruinsmy szybko przyciągnął uwagę inwestorów. W 2000 roku firma połączyła siły z Bookings Online, zmieniając symbolicznie domenę z .nl na .com. Europejski start-up był na tyle innowacyjny, że szybko zyskał miano rynkowego pioniera, wyprzedzając konkurencję swoją prostotą i skalą oferowanych usług.
Jednak jak to często bywa ze start-upami o globalnym potencjale, dalszy los Bookingu rozegrał się po drugiej stronie Atlantyku. W 2005 roku serwis został przejęty przez amerykański konglomerat Priceline (dziś Booking Holdings) za 133 miliony dolarów. Niewiele w porównaniu z tym, jak ogromnym sukcesem miała się okazać ta inwestycja. W tamtym czasie Priceline znalazł się, delikatnie mówiąc, na zakręcie, a jego dawny blask przygasał pod naporem konkurencji. Zakup Booking.com okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie tylko uratował firmę, lecz także pozwolił jej na gwałtowną ekspansję i wejście do ścisłej światowej czołówki.
Amerykański kapitał i know-how przetransformowały dotychczasowy lokalny model serwisu. Centrum operacyjne wprawdzie nadal funkcjonowało w Amsterdamie, ale to w USA zapadały strategiczne decyzje, a kapitałowi i stylowi zarządzania coraz bliżej było do wizji typowego amerykańskiego korpo.
W kolejnych latach Booking stawał się motorem globalnej ekspansji grupy, która dokupiła kolejne marki: Agoda, Kayak, OpenTable czy Rentalcars.com, tworząc turystyczne imperium o imponującej skali i poważnych ambicjach względem podboju kolejnych segmentów rynku. Model biznesowy oparty był na prowizjach, ale szybko ewoluował w kierunku usług typu connected trip, czyli kompleksowego planowania podróży z jednego miejsca, od noclegu po restauracje i transport.
Mniej więcej w tym momencie pojawiły się pierwsze sygnały ostrzegawcze i opinie, że wraz z globalnym rozwojem firma odchodzi od pierwotnych wartości i idei. Alternatywa platforma łącząca małe i średnie hotele z klientami, z jednej strony mająca zwiększać widoczność lokalnych biznesów, z drugiej pomagać znaleźć tani nocleg w dogodnej lokalizacji, zaczęła naciskać na same obiekty, aby wycofywały się z indywidualnej polityki cenowej i dostosowywały się do jej wymogów. Okazało się, że projekt zdominował rynek, wprowadzając ekspansywną politykę i presję typową dla big techów, które forsują własne zasady. Metoda cokolwiek mafijna.
W 2017 roku Booking.com stał się przedmiotem kontroli ze strony organów regulacyjnych w Europie, zwłaszcza w Niemczech, Francji i Holandii, dotyczących praktyk ograniczających konkurencję. Sprawa dotyczyła głównie wspomnianych już klauzul parytetowych ograniczających konkurencję i możliwości ustalania cen przez pojedynczych graczy.
W kolejnych latach firma wdrożyła pewne zmiany, jednak nie były one wystarczające z punktu widzenia regulatorów. W 2020 roku niemiecki urząd antymonopolowy nałożył karę na Booking.com za stosowanie niedozwolonych praktyk ograniczających swobodę cenową hoteli. W 2024 roku, już po wejściu w życie europejskiej Dyrektywy o rynkach cyfrowych (DMA), Komisja Europejska nakazała Booking.com dostosowanie się do wymogów prawnych, w tym zniesienie klauzul parytetowych.
I tak docieramy do obecnej sytuacji, krytyki, pozwów i mnożących się oskarżeń. A przecież mogliśmy mieć w Europie silny big tech, mogący konkurować z amerykańskimi i chińskimi potęgami.
W Amsterdamie idą na wojnę
Jednym z podmiotów, który w ostatnim czasie walczy z Bookingiem, jest holenderska organizacja konsumencka Consumentenbond, występująca pod akronimem CCC. W czerwcu tego roku wystąpiła ona z pozwem zbiorowym, domagając się odszkodowań dla wszystkich konsumentów, którzy mogli zapłacić wyższe ceny, niż powinni. Sprawa jest o tyle symboliczna, że firma wywodzi się przecież z Niderlandów i nadal używa swojego europejskiego pochodzenia jako chwytu marketingowego.
– Booking.com działa niezgodnie z prawem już od 10 lat, nie tylko narzucając hotelom nielegalne zobowiązania w postaci tak zwanych obowiązków parytetowych, ale także stosując dark patterns, czyli zakazane techniki manipulujące użytkownikami – tłumaczy nam rzeczniczka CCC, Babs van der Staak.
Serwis wyświetla nieprawdziwe informacje o ostatnim dostępnym w danej cenie pokoju lub obiekcie, pokazuje także rabaty, które w istocie nie są rabatami, lecz regularnymi cenami oznaczonymi jako rabaty.
– W rezultacie konsumenci płacą za pokoje hotelowe i wynajem apartamentów więcej, niż powinni – mówi van der Staak. – Chcemy, aby Booking.com zaprzestał tych działań i wypłacił konsumentom odszkodowanie.
Swoje oskarżenia Consumentenband opiera zarówno na zapisach prawa europejskiego: wspomnianym Digital Markets Act, zasadach konkurencji, w tym zakazie tworzenia karteli czy zakazie nadużywania pozycji dominującej na rynku, jak i krajowych prawach konsumenckich. Kwoty, jakie mogą odzyskać poszkodowani klienci w przypadku wygrania sprawy przez CCC, wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset euro na osobę. Według szacunków organizacji łączna wartość potencjalnych roszczeń ma sięgać nawet ponad miliard euro.
O tę kwestię również zapytałem przedstawicieli korporacji, którzy odnieśli się do niej w swoim stylu: "Zawsze staraliśmy się zapewniać możliwie najlepsze ceny oraz przejrzyste warunki rezerwacji dla podróżnych i stanowczo kwestionujemy wszelkie zarzuty wskazujące inaczej". Nie trzeba długo szukać, by znaleźć artykuły, takie jak tekst Abuzera von Leeuwena w "Dutch Review", w których pojawia się dokładnie ten sam komunikat, słowo w słowo. Nawet podpis jest znajomy, albowiem autorem wypowiedzi jest… "rzecznik".
Booking mógł być dumą Europy mogącą konkurować z amerykańskimi i chińskimi potęgami. Fot: Shuttestock / Roman Samborskyi
Barcelonizacja Krakowa
Bezpośredni wpływ aktywności platform pośredniczących w wynajmowaniu lokali na jakość życia mieszkańców widać także nad Wisłą, chociażby w Krakowie.
– Dynamika wyludniania się centrum Krakowa wyraźnie przyspieszyła w ostatnich latach, a jednym z powodów jest znaczny wzrost najmu krótkoterminowego – mówi Łukasz Maślona z Rady Krakowa i działacz społeczny.
– Poprzednie władze chwaliły się tym, że miasto biło rekordy pod względem liczby ludzi, którzy nas odwiedzają. W 2024 roku było to już ponad 14 milionów osób. Jest mnóstwo biznesów, które na tym wyrosły, ale ci, którzy czerpią z nich zyski, nie widzą bądź nie chcą widzieć konsekwencji. Gdy coś staje się bardziej dochodowe, siłą rzeczy wypiera inne, mniej dochodowe formy prowadzenia działalności. I tak wynajem długoterminowy dla rodziny zawsze będzie mniej opłacalny niż wynajem dla turystów, którzy przyjadą na kilka dni. Pogoń za pieniądzem, przy jednoczesnym braku regulacji sprawiły, że niektórzy zachłysnęli się tym biznesem, pomimo iż powoli zabija on miasto – dodaje.
Jak wyjaśnia Maślona, mamy w tym przypadku do czynienia ze zjawiskiem dotykającym obecnie większość ośrodków turystycznych. Kraków zawsze był miastem turystycznym, przyciągającym tłumy gości, dopiero od niedawna napływ przyjezdnych stał się problematyczny. Duża aktywność platform ułatwiających jedno- czy kilkudniowy najem bezwzględnie przyczynia się do wzrostu cen, niepokojąco powiększając lukę czynszową.
– W mniejszych miejscowościach platformy ułatwiające wynajem nie szkodzą mieszkańcom, a nawet pomagają posiadaczom lokali na wynajem, zwiększając ich widoczność – wyjaśnia.
– Natomiast duże miasta, takie jak nasze, mierzą się ze sporym wyzwaniem. Koszty nieruchomości rosną do poziomów nieosiągalnych dla przeciętnych obywateli, którzy nie mogą zrealizować swoich podstawowych potrzeb lokalowych, czyli zakupu lub wynajmu mieszkania po to, by w nim mieszkać. Przychodzą duzi gracze z ogromnym kapitałem i chętnie płacą nawet drożej, wiedząc, że inwestycja i tak im się zwróci – dodaje Maślona.
"Wierzymy, że najem krótkoterminowy odpowiada na realne potrzeby w branży turystycznej" – odpowiada na te zarzuty rzecznik Bookingu.
Na uwagę zasługuje fakt, że firma zgadza się, przynajmniej częściowo, z postulatami dotyczącymi regulacji rynku najmu krótkoterminowego.
"Potrzeby rynku turystycznego muszą być równoważone z wtórnym wpływem na miasta i społeczności" – czytamy w komentarzu.
"Dlatego z zadowoleniem przyjmujemy jasne i egzekwowalne regulacje ze strony rządów. To rządy mogą – i powinny – decydować, czy w danym regionie konieczne jest wprowadzenie limitów dla najmu krótkoterminowego" – napisano dalej.
Zdaniem radnego Kraków staje się z roku na rok coraz mniej dostępny także dla studentów, których nie stać na wynajem mieszkania czy nawet pokoju. Osoby z miast oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów, takich jak Bochnia czy Tarnów, jeśli już decydują się na podjęcie studiów w stolicy Małopolski, wolą dojeżdżać codziennie na zajęcia. Albo wybierają uczelnię w innym mieście, na przykład w Katowicach, tylko ze względu na koszty życia. Kraków, niczym Barcelona, staje się miastem nie do życia, lecz do bywania.
Jak zauważa Maślona, rosnące ceny nie są jedyną ciemną stroną bookingowego interesu.
– Gdy w bloku czy kamienicy jest dużo apartamentów przeznaczonych dla turystów, staje się to uciążliwe dla sąsiadów – wyjaśnia.
– Wiadomo, są różni turyści. Część z nich to rodziny z dziećmi czy osoby starsze, ale są też grupy młodszych osób podróżujących w celach głównie rozrywkowych, które uprzykrzają życie stałym rezydentom. Brak jakichkolwiek regulacji powoduje, że ci ostatni nie mają żadnej ochrony, nie mogą udać się nigdzie ze skargą. Mogą co najwyżej zgłosić sprawę właścicielowi, a ten zazwyczaj zasłania się świętym prawem własności – tłumaczy.
Wieczornych ekscesów w stolicy Małopolski nie brakuje, co uprzykrza życie mieszkańcom. Policja i straż miejska nie mają wystarczających zasobów ludzkich, by odpowiadać na każde zgłoszenie zakłócania ciszy nocnej. Szczególnie że niedawno w życie weszła nowa miejska uchwała wycelowana w lokale, kluby i puby emitujące hałas po godzinie 22.00. W ramach jej egzekwowania służby interweniowały 428 razy, wystawiając 192 mandaty, 151 pouczeń, a 95 spraw kierując do sądu. Miasto poinformowało, iż w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem otworzyło łącznie 35 nowych etatów w straży miejskiej i policji.
– Nie byłoby problemu, gdyby sprawa krótkoterminowego najmu była ujęta w ramy prawne – mówi Maślona.
– Kraków musi przemyśleć w strategii rozwoju miasta, jak się odnieść do tego zjawiska. Władze od lat powtarzają, że próbują coś z tym zrobić, ale realnych rozwiązań brak. Pierwszym krokiem powinien być rejestr takich mieszkań, bo w tym momencie nie wiemy nawet, ile ich jest. Właściciele oczywiście niechętnie to robią, bo musieliby przyznać, że przeznaczają lokale na cele zarobkowe. Teraz jest szara strefa, panuje wolnaoamerykanka. Wpisanie mieszkań wynajmowanych za pośrednictwem Bookingu czy Airbnb do rejestru gminnego dałoby nam rozeznanie w skali biznesu – dodaje.
Miasto dla mieszkańców
Dziesiątki, jeśli nie setki miast i miasteczek stoją dzisiaj w obliczu wyzwania, jakim jest masowa turystyka. Ośrodki takie jak stolica Małopolski są w sezonie niemal zadeptywane przez tłumy z całego świata. Istnieją nawet firmy pośredniczące w najmie nastawionym tylko na krótkie terminy i turystów. Płacą właścicielom lokali stałą stawkę i biorą na siebie kwestie opieki nad mieszkaniem oraz kontakt z klientem, stając się de facto zarządcami. Taka opcja może przynosi mniej zysku tym, do których należy nieruchomość. Jest za to o wiele wygodniejsza. W rezultacie jednak odpowiedzialność za to, kto i w jaki sposób korzysta z lokalu, rozmywa się jeszcze bardziej.
Radny Maślona uważa także, że należy podjąć kroki na poziomie centralnym. W jego opinii pomógłby dodatkowy podatek odprowadzany od któregoś nadmiarowego lokalu. Tak, by każdy mógł zaspokoić swoje potrzeby mieszkaniowe, ale by podmioty czerpiące dochód z wynajmu miały też na sobie odpowiedzialność za prowadzenie działalności. Kłania się tutaj niezwykle gorąca w ostatnich latach dyskusja nad wprowadzeniem podatku katastralnego. Chodzi o opodatkowanie nieruchomości na podstawie jej wartości rynkowej, a nie od powierzchni użytkowej. Różne środowiska sygnalizują potrzebę wprowadzenia takiego systemu wobec osób i podmiotów posiadających kilka lub nawet kilkanaście nieruchomości, co miałoby ułatwić nabycie mieszkania mniej zamożnym.
Kraków nie ma opłaty turystycznej, więc zdaniem Łukasza Maślony koszty społeczne ponoszą mieszkańcy, a całość zysków trafia do prywatnych kieszeni. Dochodzi też do paradoksów, gdy ludzie zniecierpliwieni i zmęczeni liczbą turystów, wyprowadzają się z centrum, sami wchodząc do tego czarciego kręgu. Biorą kredyt, przeprowadzają się na obrzeża i spłacają nowe mieszkanie… wynajmując lokal w środku miasta.
– Miasto ma jeszcze czas – twierdzi Maślona. – Musimy się obudzić, by nie doprowadzić do sytuacji, w której turyści staną się persona non grata jak w Barcelonie czy Wenecji. W tym momencie w centrum rzadko spotkać można krakusa – tłumaczy.
– Pora, by platformy pośredniczące w najmie wzięły odpowiedzialność za to, w jaki sposób wpływają na lokalny ekosystem. Wszystko ma granice wytrzymałości, mieszkańcy miast też – podsumowuje radny.
Oby granice nie tylko mieszkańców, ale i użytkowników, czyli de facto wielu z nas, nie musiały być wystawiane na kolejne próby. Zamiast pukać do drzwi, jak kiedyś, dziś pukamy się w głowę: jak do tego doszło?
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-06T10:51:23+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T10:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T09:04:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T09:02:34+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T08:23:43+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T08:00:41+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T06:45:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T06:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T06:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T06:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-06T05:45:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T19:23:13+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T18:38:12+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T17:31:50+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T16:20:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T16:10:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:55:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:23:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T07:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-05T06:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:20:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:10:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:54:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-04T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-03T22:21:52+02:00
Aktualizacja: 2025-10-03T22:12:15+02:00
Aktualizacja: 2025-10-03T20:08:24+02:00